Wynik może wprowadzać w błąd, czyli o meczu Real Madryt – Manchester City

Kolejna część gwiezdnych wojen pomiędzy Manchesterem City, a Realem Madryt, pomiędzy Pepem Guardiolą, a Carlo Ancelottim przyniosła kolejne emocjonujące widowisko zakończone remisem 3:3. Manchester City przyjechał na Santiago Bernabeu z zamiarem przejęcia kontroli nad meczem i mimo że przez większość czasu im to wychodziło to i tak stracili trzy bramki. Przeciwko Królewskim musisz się liczyć z takim scenariuszem.

REKLAMA

Formuła „tysiąca podań”

Tekst rozpoczniemy nietypowo, ponieważ nawiązując do niedzielnego spotkania w Premier League pomiędzy Liverpoolem, a Manchesterem United. Biorąc to starcie pod lupę w podsumowaniu minionej kolejki porównywaliśmy The Reds z Manchesterem City wskazując, że w meczach z Czerwonymi Diabłami zespół Pepa Guardioli potrafi idealnie zniwelować zagrożenie ze strony przeciwnika.

Rywalizacje z Realem Madryt – ostatnio odbywające się regularnie co sezon – są dla hiszpańskiego szkoleniowca jeszcze większym wyzwaniem, do którego podchodzi jednak w bardzo podobny sposób. Los Blancos to zespół, którym chciałby być Manchester United Erika ten Haga. Real też często broni nisko, a ich ustawienie bez piłki wygląda jakby było niezorganizowane oraz bazuje na szybkich kontratakach i przebłyskach indywidualności, a system jest skonstruowany w taki sposób, aby wycisnąć maksimum z największych gwiazd. Królewscy w większości elementów są jednak znacznie lepsi. O kilka półek przewyższają Man United w wychodzeniu spod pressingu, z przodu mają piłkarzy o jeszcze większej jakości indywidualnej, a cały zespół jest w stanie grać na wyższej intensywności.

Pep Guardiola w takich meczach wprowadza formułę „tysiąca podań”. W posiadaniu piłki stawia przede wszystkim na bezpieczeństwo. Jako że we wtorek rozgrywali dopiero pierwsze starcie dwumeczu, w dodatku Manchester City grał na wyjeździe to niczego innego nie mogliśmy sie spodziewać. Już wyjściowa jedenastka sugerowała nam jak Obywatele podejdą do tego meczu. Wprawdzie absencja De Bruyne’a była spowodowana chorobą, natomiast Guardiola i tak postawił na zawodników, którzy mają zapewniać bezpieczeństwo i odpowiedzialność z piłką i bez niej – Grealish oraz Bernardo Silva na skrzydłach, Kovacic obok Rodriego, nominalni stoperzy na bokach obrony.

Jak Manchester City chciał kontrolować Real?

Rezultat spotkania sugeruje coś innego, ale Manchester City naprawdę starał się grać bardzo bezpiecznie. Wykorzystywać posiadanie piłki jako broń defensywną. Nawet goniąc wynik nie chciał podejmować dużego ryzyka w tercji ataku. Bardzo rzadko decydował się na zagrania za linię obrony Realu lub grę 1v1. Wszystko po to, aby utrzymać piłkę. W żadnym spotkaniu tego sezonu The Citizens nie podjęli mniej prób dryblingów niż z Realem (10). Mniej dalekich podań – które naturalnie mają niższą celność od krótkich, czyli są bardziej ryzykowne – wykonali tylko w jednym meczu (przeciwko Luton), a ogólna liczba podań, nawet jak na Manchester City nie była przecież niska. Ponadto to było trzecie spotkanie w tym sezonie, w którym ekipa Guardioli nie wykonała żadnego zagrania na co najmniej 40 jardów wszerz boiska, a także wykonała najmniej dośrodkowań. Piłkarze The Citizens po prostu bali się stracić piłkę, bo wiedzieli, co ich wtedy czeka.

Nasuwa się więc pytanie: skoro zagrali tak bezpiecznie to dlaczego stracili aż trzy gole? – To niemożliwe kontrolować [mecz] przez cały czas przeciwko Realowi Madryt – mówił Guardiola na konferencji prasowej niejako odpowiadając na zadane wyżej pytanie. Trzeba jednak zaznaczyć, że piłkarze Manchesteru City popełniali niewymuszone błędy w rozegraniu, a sporo takich przydarzyło się Rodriemu, który zagrał jeden z gorszych meczów w tym sezonie. Przez długi czas bardzo rzadko pod grą był Phil Foden. Anglik dostał plastra w postaci Toniego Kroosa, który często w defensywie ustawiał się głębiej od pozostałych pomocników, aby zapobiec sytuacjom, w których Foden otrzyma podanie między liniami i obróci się z piłką w stronę bramki. Niewidoczny był również Erling Haaland, który przez całe spotkanie zaliczył tylko 20 kontaktów z piłką. Norweg w kolejnym meczu z rywalem z najwyższej półki w ogóle nie angażuje się w grę i sprawia wrażenie, jakby nie chciał dotykać futbolówki poza polem karnym rywala.

Wykorzystane momenty

Druga sprawa – nie da się mieć piłki przez cały czas. Real wcale nie bazował tylko na kontrach. Pierwsza bramka padła po blisko 80-sekundowej, cierpliwie budowanej akcji. Druga była szybkim atakiem rozpoczętym przez bramkarza po wyłapaniu dośrodkowania Grealisha. Trzeci gol – akcja Realu po przegranej drugiej piłce w środku pola. Żadne trafienie Królewskich nie było wynikiem straty, której można było uniknąć. Real był po prostu bardzo skuteczny, przeciwstawił się Manchesterowi City w pojedynkach i to wystarczyło, aby zdobyć trzy bramki.

Polsat Sport w serwisie X

Zespół Carlo Ancelottiego wykorzystał swoje momenty, ale to samo zrobili podopieczni Pepa Guardioli. Manchester City, właśnie z powodu wyżej opisywanego braku chęci do podjęcia ryzyka w ofensywie, nie rzucił wielkiego wyzwania defensywie Realu Madryt. Wszystkie trzy gole strzelił spoza pola karnego, po znakomitych uderzeniach Fodena i Gvardiola oraz sprycie Bernardo Silvy. Innego dnia żaden strzał mógłby nie wpaść do siatki, podobnie jak w przypadku Realu. Najlepiej świadczy o tym statystyka goli oczekiwanych (xG) – 0,65 xG dla gospodarzy i 0,80 xG dla gości. Mimo hokejowego wyniku mecz paradoksalnie był dość zamknięty. Kiedy już wydawało się, że rozpoczynamy jazdę od jednego pola karnego do drugiego, któryś z piłkarzy Manchesteru City wciskał pauzę i zwalniał grę. Obywatelom nie udało się jednak na przestrzeni całego spotkania utrzymać tak spokojnego tempa, jakiego chciałby Pep Guardiola. I Real potrafił to wykorzystać.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ