Sztuka przepychania meczów. Jak długo Tottenham może tak grać?

Nie od dzisiaj wiadomo, że w piłce nożnej końcowy wynik w dłużej mierze zależy od szczęścia. Możesz być gorszy od przeciwnika, jednak wykorzystać jedną sytuację po jego błędzie i wygrać mecz. Lub po prostu będąc faworytem grać przeciętnie i wyszarpać zwycięstwo w kiepskim stylu. Jak jednak coś powtarza się kilkukrotnie, to już szczęściem tego nazwać nie można. Tottenham w tym sezonie nie imponuje, jednak punktuje niezwykle regularnie i obecnie znajduje się na trzecim miejscu, cztery punkty za liderującym Arsenalem. Ekipa Antonio Conte na starcie trwających rozgrywek wyspecjalizowała się w przepychaniu meczów.

REKLAMA

Tottenham to inna drużyna niż w poprzednim sezonie

Od momentu przyjścia Kulusevskiego, a więc zamknięcia styczniowego okna transferowego, do końca poprzedniego sezonu Spurs w 18 meczach zdobyli aż 43 bramki (średnio 2,39 na mecz). Częściej w tym okresie do siatki trafiał jedynie Manchester City (2,93). Tercet ofenswyny Kulusevski-Son-Kane stał się najbardziej efektywnym w lidze. W klasyfikacji kanadyjskiej łącznie uzbierali oni 51 punktów. Anglik i Koreańczyk po 19, a Szwed 13. Jedynie Kevin De Bruyne zdołał ich rozdzielić (15). W drugiej połowie sezonu, gdy Tottenham wyczuł słabość rywala wciskał gaz do dechy i nie dawał żadnej taryfy ulgowej. Evertonowi, Newcastle i Norwich wbili po pięć goli, a Leeds oraz Aston Villi po cztery.

Obecnie Koguty to zupełnie inna drużyna. W 12 meczach we wszystkich rozgrywkach strzelili tylko 22 gole (średnio 1,83 na mecz). Jednak gdyby odjąć mecz z Leicester, kiedy zdobyli aż sześć bramek, średnia ta spada do 1,45. Głównym powodem tego jest słabsza forma atakujących, a zwłaszcza Sona. Koreańczyk w obecnym sezonie strzelał tylko w meczu z Leicester. Z kolei Kulusevski w siedmiu spotkaniach zdobył jedną bramkę i zaliczył trzy asysty. Jedynym, który staje na wysokości zadania jest Kane, który w dziewięciu meczach strzelił aż osiem goli i zanotował jedno ostatnie podanie. Niemniej jednak, Tottenham w obecnym sezonie i tak kreuje znacznie mniej klarownych sytuacji niż w drugiej połowie poprzednich rozgrywek. Ich średnia wartość goli oczekiwanych (xG) na mecz spadła z 1,95 do 1,64.

Tottenham nie chce dominować

Głównym problemem Tottenhamu jest brak kontrolo nad boiskowymi wydarzeniami i oddawanie inicjatywy rywalowi. W żadnym spotkaniu czasy gry w tercji ofensywnej Tottenhamu nie przekroczył 30%. Co więcej jedynie w meczu z Wolves piłka rzadziej znajdowała się pod bramką Spurs niż rywali. Pod względem kontaktów w tercji ofensywnej Tottenham jest dopiero na 17. miejscu – tylko przed Nottingham, Bournemouth i Crystal Palace. Z kolei jeżeli chodzi o kontakty z futbolówką w polu karnym Spurs są dopiero na ósmej pozycji.

Oczywiście, aby wygrywać nie zawsze konieczne jest posiadanie optycznej przewagi i zmuszanie rywala do głębokiej defensywy. Za kadencji Antonio Conte Spurs przyzwyczaili nas do tego, że ich najmocniejszą stroną są szybkie przejścia z defensywy do ofensywy. Dzięki wykorzystaniu szybkości Sona, Kulusevskiego czy wahadłowych Koguty jak nikt inny potrafią korzystać z wolnych przestrzeni zostawionych w strefie obrony rywala. Wiedząc, że jego zespół znacznie lepiej czuje się w szybkich atakach, Conte celowo zmusza przeciwników do podejścia wyżej i wykorzystania wolnych przestrzeni. Niemniej jednak, taka taktyka nie zawsze okazuje się skuteczna. Gdy wszystko działa Tottenham jest nie do zatrzymania. Jednak gdy coś się nie układa często kończy się tak, jak w niedawnym meczu z Arsenalem (1:3).

Punkty się zgadzają

Mimo wszystko, w dziewięciu dotychczasowych meczach Premier League Tottenham zdobył 20 punktów. Zwycięstwem nie kończył jedynie starć z drużynami grającymi w europejskich pucharach – Chelsea (2:2), West Hamem (1:1) i Arsenalem (1:3). Z pokonywaniem słabszych Spurs nie mają problemów. Z sześciu spotkań przeciwko drużynom, które poprzedni sezon zakończyły poza pierwszą siódemką wygrali wszystkie. Mimo to, w znacznej większości nie były to spokojne, pewne zwycięstwa, po których zachwycalibyśmy się ich grą. Piłkarze Conte często o trzy punkty musieli drżeć do ostatniego gwizdka sędziego. Z sześciu wygranych, w aż trzech Tottenham zwyciężał tylko jedną bramką.

Zresztą dobre występy Tottenhamu w ofensywie w obecnej kampanii można policzyć na palcach jednej ręki. Tylko w jednym spotkaniu Koguty miały xG wyższe niż 2 – z Nottingham (2:0). Jednak, nie licząc niewykorzystanego rzutu karnego współczynnik ten spadłby do 1,68. Dla porównania zespoły będące w tabeli przed Spurs, czyli Arsenal i Manchester City przekraczały tę wartość kolejno pięć i sześć razy. I choć na przestrzeni jednego meczu statystyka ta nie zawsze dobrze odzwierciedla rzeczywistość, to jednak pokazuje ona, jak duża różnica dzieli obecnie Tottenham od prowadzącej w tabeli dwójki.

Zmiana formacji

W obliczu problemów ze strzelaniem goli i kreowaniem dogodnych sytuacji w meczach z Arsenalem i Eintrachtem w Lidze Mistrzów Antonio Conte na mecz z Brighton zdecydował się zmienić ustawienie na 3-5-2, zagęszczając środek pola. Pomimo, że nie był to wybitny mecz Spurs to początek wskazywał na to, że była to słuszna decyzja. Do momentu strzelonego gola w 22. minucie Tottenham oddał aż sześć strzałów przy dwóch Brighton. Spurs dobrze weszli w mecz, co nie udawało im się w poprzednich starciach. W obecnym sezonie w żadnym meczu nie obejmowali jeszcze tak szybko prowadzenia. Jednak z czasem w ekipę Conte wstąpił wspominany wcześniej minimalizm i coraz mocniej zaczęła ona oddawać pole gry rywalowi.

Oczywiście należy pochwalić Tottenham za organizację gry w obronie w tym spotkaniu. Spurs zagęścili środek, przez co Brighton zmuszony był do konstruowania akcji skrzydłami i w efekcie nie stworzył sobie wielu groźnych okazji. Mimo wszystko, przy jednobramkowym prowadzeniu było to trochę igranie z ogniem, gdyż Koguty same nie kreowały praktycznie żadnych sytuacji. W drugiej połowie zespół Conte oddał tylko dwa strzały, w tym żadnego celnego. Biorąc pod uwagę to, jak dobrze Tottenham zaczął ten mecz, trudno nie odnieść wrażenia, że poprzez skupienie na dowiezieniu wyniku, Conte w dużym stopniu ogranicza potencjał ofensywny całego zespołu.

Z drugiej strony, Koguty są obecnie trzecie w tabeli i – zaraz po Manchesterze City i Arsenalu – są głównym kandydatem do zajęcia miejsca w pierwszej czwórce. Być może Spurs nie zachwycają tak, jak ich główni rywale, to jednak regularnie zbierają punkty. Oczywiście Tottenham także miewał w tym sezonie już dobre mecze, jednak ich wizytówką jest ostatni mecz z Brighton, kiedy w drugiej połowie oddali rywalowi inicjatywę. Wygrywanie takich meczów to też niewątpliwie sztuka, jednak w dłuższej perspektywie może to nie wystarczyć.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,599FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ