Szalony mundial. Najciekawsza faza grupowa w historii?

Japonia zwyciężająca z Hiszpanią i Niemcami. Arabia Saudyjska pokonująca Argentynę. Maroko wygrywające grupę z Belgią i Chorwacją. Korea Południowa strzelająca bramkę na wagę awansu do 1/8 finału w doliczonym czasie gry. To tylko niektóre z największych niespodzianek trwających mistrzostw świata. Po fazie grupowej z turniejem pożegnały się już reprezentacje Niemiec, Belgii, Urugwaju czy Danii. Po raz kolejny potwierdza się, że mundial pełen jest niespodzianek.

REKLAMA

Najbardziej wyrównana faza grupowa

Przed ostatnią serią spotkań jedynie dwie reprezentacje (Katar i Kanada) nie grały już o nic. Ponadto jedynie trzy (Francja, Brazylia i Portugalia) zapewniły sobie awans, tyle że nie były pewne pierwszego miejsca. Aż 27 z 32 drużyn grało o być albo nie być. Dla porównania cztery lata temu w Rosji przed ostatnią kolejką było tylko 19 takich zespołów. Co więcej, w dwóch grupach scenariusz tak się ułożył, że oba mecze rozstrzygały się jedynie o pierwsze (Rosja – Urugwaj i Belgia – Anglia) oraz trzecie miejsce (Arabia Saudyjska – Egipt i Tunezja – Panama). Z kolei teraz w każdej grupie niemal do samego końca nie mogliśmy być pewni, które dwa zespoły przejdą dalej.

Najlepiej obrazuje to liczba punktów zespołów z trzecich miejsc. Aż w siedmiu z ośmiu przypadków trzecią lokatę zajęła reprezentacja z dorobkiem czterech punktów. Wyjątkiem jest grupa B, w której trzeci Iran zdobył trzy „oczka”. Generalnie średnia różnica pomiędzy pierwszym a drugim miejscem wynosi tylko 1,125 punktu. Od kiedy FIFA zdecydowała się powiększyć mundial do 32 reprezentacji, jest to – obok mistrzostw z 2010 i 2002 roku – najniższy wynik. Z kolei średnia ze wszystkich wcześniejszych wynosi 1,83. Ponad 0,5 punktu więcej niż podczas obecnych.

Mniejsza różnica pomiędzy najlepszym a najsłabszym

Jednak porównanie jedynie zespołów z drugich i trzecich miejsc nie do końca oddaje to, czy grupa była faktycznie wyrównana. Przykładowo jeden zespół mógł zdominować resztę, jeden odstawać, a pozostałe dwa bić się o awans. Dlatego też warto uwzględnić średnią różnicę pomiędzy najlepszą a najgorszą reprezentacją. Na trwającym mundialu wynosi ona zaledwie 4,875 punktu i jest najniższa, od kiedy mundial rozgrywany jest w obecnej formule. Dla porównania dotychczas najniższy wynik wynosił 5,625 (w 2010 roku). Z kolei średnia z poprzednich wszystkich turniejów to 6,44, co oznacza, że na tegorocznych mistrzostwach świata różnica ta zmniejszyła się o ponad 1,5 punktu. Jeszcze nigdy faza grupowa nie była tak wyrównana jak na mundialu w Katarze.

Oczywiście można to tłumaczyć tym, że Francja, Brazylia oraz Portugalia, które po dwóch meczach były już pewne awansu, w trzecim nie zagrały na 100% swoich możliwości. Selekcjonerzy zdecydowali się na zmiany w składzie i oszczędzanie najważniejszych piłkarzy. W wyniku tego Tunezja, Kamerun i Korea Południowa kończyły zmagania z czterema punktami zamiast jednym. Niemniej jednak, nie można tym zespołom zabierać tego, że na te zwycięstwa po prostu ciężko zapracowały. Obecnie na mundialu nie ma słabych drużyn i nawet najlepsze reprezentacje nie będą wygrywały grając na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Poprzez postępującą globalizację i coraz większą mieszankę kulturową w czołowych ligach różnica pomiędzy najlepszymi a najsłabszymi z każdym rokiem maleje.

Mundial niespodzianek

Najlepsze świadectwo tej tezie wystawia bardzo duża liczba niespodzianek. Nie tylko, jeżeli chodzi o końcowe rozstrzygnięcia fazy grupowej, ale także pojedyncze spotkania. Już trzeciego dnia mistrzostw doszło do jednej z największych sensacji w historii mundiali, kiedy to będąca na 51. miejscu w rankingu FIFA Arabia Saudyjska pokonała trzecią w tym zestawieniu Argentynę. I to był dopiero początek. Japonia wygrała zarówno z Hiszpanią, jak i Niemcami, ale przegrała z Kostaryką. Maroko zdobyło cztery punkty z dwoma medalistami poprzednich mistrzostw świata – Chorwacją i Belgią. Australia w meczu decydującym o awansie pokonała Danię, rewelację i półfinalistę zeszłorocznych mistrzostw Europy. Nie wspominając już o porażkach pewnych awansu Francji, Brazylii czy Portugalii w ostatniej kolejce.

Ponadto Kostaryka, która przegrała 0:7 z Hiszpanią, w ostatecznym rozrachunku zdobyła tylko jeden punkt mniej, a na 20 minut przed końcowymi rozstrzygnięciami była na miejscu premiowanym awansem kosztem właśnie ekipy Luisa Enrique. Z resztą wspomniana grupa to niejedyna, w której w ostatniej kolejce sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Wystarczy wspomnieć Polaków i pasywną grę z Argentyną w celu uniknięcia żółtych kartek, które decydowały w pewnym momencie o kolejności w tabeli. Albo Koreańczyków, którzy zapewnili sobie awans dopiero w doliczonym czasie gry, a po meczu wspólnie na boisku czekali na końcowy gwizdek w starciu Urugwaju z Ghaną.

Dlaczego mundial jest wyjątkowy?

Oczywiście można mówić, że piłkarze Paulo Bento mieli szczęście, bo w ostatnim meczu mierzyli się z pewną awansu Portugalią. Wcześniej zdobyli tylko jeden punkt i gdyby ekipa Fernando Santosa grała na 100% pewnie nie przegrałaby tego spotkania. Jednak szczęście to coś, co na wielkich turniejach – a zwłaszcza w fazie grupowej – odgrywa niezwykle istotną rolę. Niemcy, którzy już pożegnali się z mundialem mieli najwyższy współczynnik xG (goli oczekiwanych) – 10,1. O 2,9 więcej niż druga Francja i o 4,1 niż trzecia Argentyna. Oddali też zarówno najwięcej strzałów, jak i tych celnych. Jednak co z tego, skoro zabrakło im skuteczności, organizacji w defensywie i po prostu szczęścia.

Podobnie Belgia, która gdyby Lukaku wykorzystał jedną z trzech stuprocentowych sytuacji, byłaby dzisiaj w 1/8 finału. Co z tego, że podopieczni Roberto Martineza z Chorwacją wykreowali sobie sytuacje warte ponad 3 xG, skoro nie potrafili zdobyć bramki. W konsekwencji odpadli z mundialu i zostali okrzyknięci rozczarowaniem turnieju. W drugą stronę tę statystykę natomiast zakrzywia Maroko, które w żadnym meczu nie osiągnęło wyższego xG od rywala, a jednak nie przegrało żadnego meczu, zdobyło siedem punktów i wygrało grupę. Podobnie Polska, która oddała więcej strzałów jedynie od Kostaryki, a celnych – obok Kanady – najmniej ze wszystkich reprezentacji.

Tegoroczny mundial nie jest jednak wyjątkiem. Kolejny raz potwierdza się, że poprzez tak małą liczbę spotkań wielkie turnieje rządzą się swoimi prawami. Możesz mieć pecha w jednym meczu fazy pucharowej i odpadasz. Szczęście odgrywa tutaj bardzo dużą rolę, jednak sprawia ono, że na mistrzostwach jest tyle niespodzianek. Bo gdyby wszystko odbywało się zgodnie z prawami logiki, Arabia Saudyjska nie pokonałaby Argentyny, a Japonia Niemców czy Hiszpanii. I to, że mundial tej logice przeczy sprawia, że jest wyjątkowy.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,596FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ