Roksa padła, ale od czego jest Legia?

Jak widać, o ironio, danie w mordę piłkarzom Legii nie zmieniło absolutnie niczego. Ktoś może stwierdzić, że przecież zwycięstwo z Lubinem było w świetnym stylu, ale nazwijmy rzeczy po imieniu. Zwyciężyć z Lubinem w Ekstraklasie, to tak jak zwyciężyć z Barceloną w La Liga. Żaden wyczyn, a jedyny order, jaki Legia może za to dostać, to „Dzielnego Pacjenta” w pobliskiej przychodni.

REKLAMA

Tytuł może i dość brutalny, ale idealnie podchodzi pod to, czym stał się klub

Mistrza Polski (swoją drogą to śmiech, że tak należy obecnie o zespole z Warszawy pisać), leje praktycznie każdy, kto chce. Jedyne zespoły na poziomie równym Legii, które nie dały sobie rady to Jagiellonia i wcześniej wspominany Lubin. Kłopot w tym, że poza wynikami mało kto widzi taktykę tych zespołów. A za te odpowiada najprawdopodobniej Gianfranco Obsranco, bo takiej bojaźliwości nie widziałem od czasu siebie samego, gdy głupio mi było powiedzieć zgrai pięciu chłopa, że w sumie to mi przeszkadza, że palą w pomieszczeniu dla niepalących. Mówiąc wprost, istny dramat.

Dramat, na który ta ekipa sama sobie zapracowała. Nie jest to bowiem tak, że ktoś kazał zmieniać trenerów o częstotliwości bielizny w klubie go-go. Nikt również nie wciskał tych piłkarzy na siłę. No, i co najważniejsze, nikt kibicom nie kazał milczeć, gdy widzieli, do czego prowadzi dana wizja. A to wszystko, bo zgadzała się klubowa gablotka. Dumne „jesteśmy waszą stolicą”, bez zrozumienia, że wyścig o tytuł w ostatnich latach był wyścigiem łodzi podwodnych.

Legia już nie siedzi w dupie, nie umościła się tam, ona wręcz rozpala grilla i płaci czynsz

Aleksandar Vuković, który ma zostać zbawcą Legii. Jednak czy na pewno? A może po prostu ktoś chce, byśmy tak myśleli? Oficjalnie Serb jest pracownikiem klubu, więc gdy ten wzywa go do pracy, to ten musi się stawić, jeśli nie chce złamać warunków umowy. Z Prezesem Mioduskim trener wymienił kilka cierpkich słów, więc o wzajemne zaufanie trudno. Afera z trenowaniem boksu i dość marny PR wobec klubu w niczym nie pomaga. Dom, o którym Vuković mówi, faktycznie się pali. Jednak Serb, zamiast wezwać straż, postanawia sam wziąć sprawy w swoje ręce i biegać z wiadrem wody. Czy to jednak wystarczy?

Vuković jest moim zdaniem takim Kamilem Kieresiem z czasów GKS-u Bełchatów. Kiedy idzie tragicznie, kiedy nie ma się innej opcji, a chce się przyoszczędzić, to wzywa się takiego strażaka, który daje pewność, że coś ogarnie. Jednak w tym wszystkim jest ta tymczasowość, która nie daje pewności w budowaniu zarówno zaufania szatni, jak i wizji trenera. A to droga donikąd. To, zwłaszcza ta rzecz, rozsierdza kibiców.

Dla kibiców, ich klub to świętość. Nic więc dziwnego, że go bronią

Legię się kocha, albo ją nienawidzi. Jednak swoim podejściem do rozgrywek, do mistrzostwa, klub z Warszawy sam do tego doprowadził. Sporo w tym prawdy, że teraz kluby grają na 100% przeciwko Mistrzom Polski. Bo jak nie teraz, gdy są tak słabi, to kiedy? Spirala śmiechu i kpin dodatkowo napędza całą tę chaotyczną karuzelę, która popycha kibiców do desperackich kroków.

Jednak drodzy fani Legii, jest nadzieja. Przecież to nie tak, że nic się nie może zmienić. Nikt nie może dać 100% pewności, że Legia spadnie. A kto wie, może się utrzyma i zepnie się na Puchar Polski, by zameldować się w pucharach?

Wtedy zamknie mordy zarówno malkontentom, jak i sceptykom jak ja. Co zresztą robiła przez ostatnie lata.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,605FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ