Remis w bólach, który daje nadzieję przed rewanżem w Poznaniu

Polska drużyna grająca wiosną w Europie to nie jest codzienność. W Lidze Konferencji Europy Lech Poznań trafił na Bodo/Glimt. Norweska drużyna jest dobrze znana polskim fanom, ponieważ w poprzednim sezonie została wyeliminowana przez Legię z kwalifikacji do Ligi Mistrzów. Norwegowie są jednak piekielnie niebezpieczną drużyną na własnym stadionie. Wystarczy powiedzieć, że w roli gospodarza udało im się pokonać takie kluby jak AS Roma, Celtic, Dinamo Zagrzeb i AZ Alkmaar. Sztuczna nawierzchnia, na jakiej grają Superlaget na pewno im w tym pomaga.

REKLAMA

Pierwsza połowa to był typowy mecz walki

Gra wyglądała o wiele lepiej po stronie gospodarzy. Zawodnicy w żółtych strojach o wiele lepiej operowali piłką i wymieniali sporo podań. Schody zaczynały się dopiero pod polem karnym Lecha, gdzie natrafiali na twardy mur, który ciężko im było przejść. Kolejorz starał się grać z kontry, głównie posyłając długie piłki przeszywające formacje gospodarzy. Niestety sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo po jednej i po drugiej stronie. Zawodnicy Glimt strzelali głównie w trybuny, a piłkarze Dumy Wielkopolski nie strzelali wcale. To najlepiej świadczy o poziomie dzisiejszego „widowiska”. Silny wiatr, mróz, ciągła fizyczna walka. Tak można najlepiej opisać pierwszą połowę spotkania.

Druga połowa wyglądała o wiele lepiej. Od początku obie drużyny szukały swojej szansy do zdobycia bramki. Dobrą zmianę dał Marchwiński, który wyszedł na boisko po przerwie za Kvekveskiriego. Pozwoliło to Mistrzowi Polski przeprowadzać szybsze kontry i stwarzać większe zagrożenie pod bramką gospodarzy. Ci z kolei dalej starali się wymieniać podania, co wychodziło im tylko do pola karnego Kolejorza, gdzie napotykali na opór, którego nie potrafili przełamać. W drugiej odsłonie żadna z drużyn nie oddała celnego strzału. Pluć sobie w brodę może Marchwiński, który nie wykorzystał okazji i z kilku metrów uderzył ponad bramką. Poznańska Lokomotywa zatrzymała się dzisiaj we własnym polu karnym, nie dopuszczając do utraty bramki. Norweska drużyna oddała dzisiaj tylko dwa strzały celne, Lech ani jednego. Marne to było widowisko, ale remis na trudnym terenie trzeba uszanować.

Trudne warunki na dalekiej północy już wielu klubom pokazały, że nie można lekceważyć Bodo/Glimt

Lech do dzisiejszego spotkania podszedł z dystansem, nie forsując tempa meczu. Gospodarze, wiedząc, że własne boisko to duży atut starali się wygrać, ale nie mieli zbyt dużo argumentów, żeby to zrobić. W rewanżowym meczu w Poznaniu możemy spodziewać się innej gry Kolejorza, ponieważ Superlaget pokazali, że grając na wyjeździe, nie są już aż tak mocną drużyną. Dzisiejszy remis trzeba traktować jako spełnienie planu minimum przed aktem drugim, który już za tydzień rozegra się przy Bułgarskiej.

Autor: Emil Świątek

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,621FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ