Raków dopiął swego! Pierwsze zwycięstwo mistrzów Polski w Lidze Europy

Raków Częstochowa nie ma już żadnych szans na awans do kolejnej rundy Ligi Europy, gdyż nie wygrał żadnego z czterech dotychczasowych spotkań. Porażka ze Sturmem oznaczałaby pożegnanie z europejskimi pucharami. „Medaliki” nie miały nic do stracenia. Przyszło im się zmierzyć z ekipą, która miała jeszcze szansę na wyjście z grupy. Do tego potrzebowała zwycięstwa w meczu z polską drużyną. Remis teoretycznie też by wystarczał, lecz wtedy Austriacy musieliby patrzeć na innych. Zarówno jedni jak i drudzy miały jasny cel — zrobić wszystko, by zwiększyć swoje szanse na wiosnę z europejskimi pucharami.

REKLAMA

Szukanie swoich szans

Obie ekipy na ten mecz wyszły bardzo pewne siebie. Jednak zdecydowanie więcej z gry mieli gospodarze. To Austriacy częściej byli w posiadaniu piłki. Tworzyli sobie groźniejsze okazje, a przede wszystkim ich częstotliwość była duża. Z kolei Raków próbował się odgryzać i szukał swoich okazji. W swoim stylu cofnął się pod bramkę, a gdy już miał piłkę przy nodze, piłkarze próbowali zrobić z niej jak największy pożytek. „Medaliki” miały kilka bardzo groźnych sytuacji, tylko jak to bywa w całej przygodzie Rakowa w Europie — brakowało skuteczności i chłodnej głowy.

Mimo wszystko gra mistrzów Polski mogła się podobać. Owszem pozwalali swoim rywalom na dość dużo, lecz nie zamierzali tylko się przyglądać. Po prostu czekali na swoje okazje i gdy takowa nadchodziła, starano się z niej wycisnąć jak najwięcej. Kolejny raz był widoczny brak klasowego napastnika. Kogoś, kto w polu karnym zachowa zimną krew w kluczowym momencie i wpakuje piłkę do bramki. Znajdzie się tam, gdzie trzeba i ma w sobie coś, co sprawia, że piłka go po prostu szuka. Były strzały, dośrodkowania, lecz nie było kropki nad „i”. Właściwie z obu stron. I tak można śmiało stwierdzić, że była to najlepsza połowa Rakowa w Lidze Europy. Jednak było to tylko chwalenie za nic, bo „Medaliki” w pierwszej części spotkania nie oddali celnego strzału.

Raków dopiął swego

O wiele lepiej w drugą część spotkania weszli mistrzowie Polski. Raków starał się strzelić gola, lecz cały czas brakowało tego samego. Skuteczności, a przede wszystkim również wiary w swoje umiejętności. Ataki wyglądały na dość nieporadne i przewidywalne. Widać było, że „Medaliki” chcą zaryzykować, lecz robiły to bardzo nieporadnie. Nie do końca ich gra wyglądała na 100% ryzyko. Brakowało iskry w tym wszystkim. Kogoś lub czegoś kto zrobi coś nadzwyczajnego. Dynamiki i zrywu, z której są znane inne drużyny, choćby te, z którymi Raków w fazie grupowej miał okazję już się mierzyć.

W 75. minucie Dawida Szwarga przeprowadził cztery zmiany. Raków bił głową w mur, lecz czuć było w powietrzu, że prędzej czy później musi strzelić gola. Tak też się stało. Składną akcję mistrzów Polski w 81. minucie wykończył John Yeboah. Polski zespół nie zamierzał odpuszczać. Coraz lepiej czuli się na boisku i w drugiej połowie nie pozwalali swoim przeciwnikom na zbyt dużo. Ich celem było strzelenie gola, a przede wszystkim wygranie tego spotkania. Zwycięstwo sprawia, że zrównują się z punktami ze Sturmem Graz, lecz ostatni mecz z Atalantą będzie meczem, w którym można powalczyć o puchary na wiosnę. Nie wszystko jest jeszcze stracone. Grzechem byłoby nie powalczyć, a Raków pokazał dzisiejszym spotkaniem, że jak chce, to potrafi. „Medaliki” przyjechały do Austrii po zwycięstwo i swój cel osiągnęły. Pierwsza wygrana w historii Rakowa Częstochowa w fazie grupowej europejskich rozgrywek stała się faktem. Trzecie miejsce — dające grę wiosną w Lidze Konferencji Europy nie jest nierealnym scenariuszem.

źródło: Viaplay Sport Polska w serwisie X

Sturm Graz — Raków Częstochowa 0:1 (Yeboah 81′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,604FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ