W piątek przegrał Raków Częstochowa. W poniedziałkowe popołudnie bez punktów mecz zakończyła Jagiellonia. Tworzyło to perfekcyjny scenariusz, aby Lech Poznań wykorzystał sytuację i zrównał się punktami z liderem.
Mecz przyjaźni, więc i na boisku po przyjacielsku. Lech oddał Cracovii piłkę, a ta w zamian za to pozwalała Mikaelowi Ishakowi na strzelanie na bramkę. Piłkarze z Krakowa częściej mieli futbolówkę przy nodze, ale nie mieli pomysłu, jak to wykorzystać i przełożyć na konkrety.
Ofensywny Lech to dobry Lech
W tym lepszy był Kolejorz. Podopieczni Nielsa Frederiksena bez piłki grali pasywnie, lecz jak tylko udało im się ją odebrać, to jechali w stronę bramki, jakby mieli ograniczony czas na przeprowadzenie akcji – jak w koszykówce. Efekty? Na początku dwa groźne strzały Ishaka, z którymi radził sobie Henrich Ravas. Później Patrik Walemark huknął sprzed pola w poprzeczkę, a następnie znów Ishak z bliska, i znów odbijał piłkę bramkarz. Na stadionie dało się wyczuć, że gol dla Lecha wisi w powietrzu. Pierwszy raz do siatki udało się trafić w 31. minucie, ale samobój Gustava Henrikssona został anulowany po interwencji VAR-u. Siedem minut później wątpliwości już nie było. Ishak dostał piłkę w pole karne od Aliego Gholizadeha i dał Lechowi prowadzenie. Nieupilnowany Szwed i czysta sytuacja do strzału to przepis na pewnego gola.
𝐌𝐈𝐊𝐀𝐄𝐋 𝐈𝐒𝐇𝐀𝐊! 👑 Piękna akcja Kolejorza zakończona golem kapitana! 💪 Lech prowadzi z Cracovią 1:0!
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 21, 2025
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/wNCv9DhOyc
Dorobek Pasów w pierwszej połowie – strzał w środek Ajdina Hasicia i pudło z bliska Otara Kakabadze. Drugiej może nie zaczęli mocnym uderzeniem, ale nie dopuszczali już tak często rywali do sytuacji strzeleckich. Lech też już nie był tak konkretny jak w pierwszej połowie. Jeśli już oddawał jakieś uderzenia, to z dystansu i niecelnie.
Trenerzy mieli nosa
Na boisku pojawili się nowi zawodnicy po obu stronach, w tym Wiktor Biedrzycki, czyli główna przyczyna gola na 1:1. Polak poszedł na wślizgu i wygrał przebitkę z Rasmusem Carstensenem. Następnie wrzucił idealnie do nabiegającego z drugiej strony pola karnego Kakabadze, a Gruzin pokazał, jaką ma ułożoną stopę. Pewny strzał z pierwszej piłki nie dał szans Bartoszowi Mrozkowi na skuteczną interwencję. Okazało się też, że nosa do roszad ma trener Lecha. Na boisku w drugiej pojawił się Alfonso Sousa i to on pięknym strzałem z dystansu dał prowadzenie swojej drużynie. Ciężko o piękniejszą odpowiedź na straconego gola.
𝐀𝐅𝐎𝐍𝐒𝐎 𝐒𝐎𝐔𝐒𝐀𝐀𝐀𝐀𝐀!! ⭐🥐 STADIONY ŚWIATA! 😍 🔥
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) April 21, 2025
Kolejorz wraca na prowadzenie w meczu z Cracovią! 💪
📺 Transmisja meczu w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cU2RX pic.twitter.com/MzE6pFuZf4
Po bramce na 2:1 cała ekipa Kolejorza nabrała wigoru i wzorem pierwszej połowy ruszyła do przodu. Okazji na powiększenie rozmiarów zwycięstwa było jeszcze parę – strzał Joela Pereiry wybił obrońca z linii, a próby Sousy z bliska i Dino Hoticia z wolnego bronił Ravas. Lech nie pękł pod presją i dzięki zdobytym trzem punktom dogonił w tabeli ligowej lidera, czyli częstochowski Raków. Finisz sezonu zapowiada się naprawdę emocjonująco.