Erik ten Hag rozpoczął przygodę z Premier League od dwóch porażek. Najpierw jego Manchester United przegrał z Brighton 1:2, a wczoraj został zdeklasowany przez Brentford (0:4) – zespół, który w poprzednim sezonie awansował na najwyższy szczebel rozgrywkowy w Anglii. Holender ma bardzo trudny start na Old Trafford. Problemy zespołu nie zniknęły, a niektóre braki po zmianie menedżera są jeszcze bardziej widoczne.
Brak wykonawców
Początek spotkania z Brentford był idealnym przykładem, dlaczego start projektu Erika ten Haga będzie powolny. Manchester United chciał rozgrywać od własnej bramki, a gospodarze zakładali wysoki pressing. Drugą bramkę strzelili po odbiorze piłki w polu karnym rywali (!), co tylko udowadnia, jak ochoczo doskakiwali do przeciwników. Zespół Erika ten Haga miał ogromne problemy z wychodzeniem spod pressingu, co nie jest niczym nowym. Dla holenderskiego trenera budowanie akcji od tyłu to jeden z podstawowych elementów filozofii, ale w obecnej kadrze Czerwonych Diabłów po prostu nie ma piłkarzy, z którymi taka gra byłaby bezpieczna. O ile środkowi obrońcy (zwłaszcza Martinez) dobrze czują się z piłką przy nodze, tak David de Gea i defensywni pomocnicy (ktokolwiek tam zagra, bo nominalnych „6-tek” w kadrze nie ma) nie są w stanie egzekwować założeń trenera.
W meczu z Brentford rolę registy (najgłębiej ustawionego pomocnika w fazie posiadania piłki) Erik ten Hag powierzył Christianowi Eriksenowi. Nie mam zamiaru zarzucać 52-latkowi błędnej decyzji, bo Duńczyk jest uzdolniony technicznie, potrafi regulować tempo gry i rozdzielać piłki, ale nie jest przyzwyczajony do gry na tej pozycji. Z braku przekonania do innych opcji ten Hag spróbował jednak wariantu z nim. Manchester United w ostatnich latach jest jednym z klubów, które wydały najwięcej pieniędzy na transfery, a w kadrze nie ma żadnego defensywnego pomocnika, któremu mógłby zaufać nowy trener. To najbardziej jaskrawy przykład braku kompetencji osób zarządzających klubem.
Erik ten Hag musi być elastyczny
To nie jest tak, że Brighton i Brentford to akurat wyjątkowo niewygodne zespoły. Premier League to najbardziej konkurencyjna liga na świecie. Parafrazując klasyka – tam nie ma już słabych drużyn. Większość zespołów próbuje wysoko zakładać pressing i – co ważniejsze – potrafi to robić. Oczywiście, nadal znajdziemy kluby, które wolą wycofać się na własną połowę i tam przyjmować przeciwnika, ale myślę, że jedna dłoń wystarczyłaby, aby je policzyć. Manchester United niemal tydzień w tydzień będzie się zmagał z takimi kłopotami w wyprowadzeniu piłki, jak z Brighton i Brentford (zwłaszcza, że trenerzy rywali będą wiedzieć, że w ten sposób można pokonać MU). Erik ten Hag musi znaleźć na to rozwiązanie. Holender wszedł do zespołu chcąc wprowadzić swoją idealistyczną filozofię, ale na razie to ewidentnie nie działa z przyczyn wyżej opisanych.
Opisując Manchester United przed startem sezonu zaznaczaliśmy, że z uwagi na niewystarczające wzmocnienia holenderski szkoleniowiec będzie musiał wykazywać się dużą elastycznością i dostosowywać sposób gry do możliwości zespołu i kadry, którą posiada. Teraz właśnie jest ten moment, aby wyjść ze strefy komfortu i pokazać swoje trenerskie umiejętności. Mikel Arteta, którego Arsenal teraz potrafi zachwycać 2 lata temu wygrywał FA Cup w ustawieniu z trójką obrońców i nastawiając zespół na kontry. Pep Guardiola wiele razy opowiadał o tym, jak dostosowywał się do realiów Premier League. Nawet sam Erik ten Hag w 2020 roku w następujących słowach wypowiedział się o Guardioli: „Zdał sobie sprawę, że nie może grać piłki, którą uwielbia, jeśli nie ma kilku silnych fizycznie atletów – więc ich sprowadził„. Tak więc 52-latek wie, że musi być elastyczny.
Pierwsze sygnały takiego obrotu spraw mogliśmy już dostrzec w drugiej połowie. David de Gea znacznie częściej przesuwał zespół wyżej i zagrywał dalekie podania, a zespół skupił się na nieco prostszych środkach.
Czy tak lodowaty prysznic może pomóc zespołowi?
Uważam, że paradoksalnie tak wysoka porażka na tak wczesnym etapie sezonu może pomóc Manchesterowi United. Jeśli kiedyś w klubie mają wyciągnąć mityczne wnioski to kiedy, jak nie po takiej kompromitacji? Ciągle trwa okienko transferowe i ciągle Manchester United szuka wzmocnień. Początek sezonu to tylko dowód na to, że kadra Czerwonych Diabłów nie jest wystarczająca, aby zaspokajać swoje ambicje. Przyjrzyjmy się faktom. Manchester United poprzednie rozgrywki ligowe zakończył z 58 punktami i bilansem bramek równym 0. Po najgorszym sezonie w Premier League w historii klubu zespół stracił Pogbę, Maticia, Cavaniego, Matę, Lingarda, a Henderson i Telles odeszli na wypożyczenie. Klub został wzmocniony 22-letnim lewym obrońcą i 24-letnim środkowym obrońcą, dla których zmiana ligi z Eredivisie na Premier League to duży przeskok. Ponadto za darmo został sprowadzony Christian Eriksen. Ciężko winić ten Haga za taki początek sezonu.
Zadaniem trenera jest teraz znaleźć odpowiedzi na nurtujące pytania. Po spotkaniu Thomas Frank przyznał, że ich celem było wykorzystywanie braku wzrostu Lisandro Martineza podobnie, jak zrobiło to Brighton. Może warto więc spróbować wystawić uzdolnionego technicznie Argentyńczyka na „6-tce”, gdzie sporadycznie grał już u ten Haga w Ajaxie. A może rozwiązaniem byłaby zmiana ustawienia na trójkę obrońców, która daje zespołowi dodatkowego zawodnika przy rozegraniu od własnej bramki? Albo zupełnie porzucić wychodzenie krótkimi podaniami spod pressingu i próbować grać bardziej bezpośrednio, w podobnym stylu do tego, co preferował Solskjaer? Oczywiście nie chcę wchodzić w buty Erika ten Haga, po prostu głośno myślę. Niemniej jednak, sam fakt, że trener musi zmagać się z takimi problemami sugeruje, że kibice Manchesteru United muszą uzbroić się w cierpliwość i zaakceptować, że prawdopodobnie czeka ich kolejny – już drugi z rzędu – sezon przejściowy.
Po więcej treści z Premier League gorąco zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej