Odmieniona Chelsea remisuje w hitowym starciu z Liverpoolem

Zarówno Chelsea jak i Liverpool mają za sobą rozczarowującą kampanię. To spotkanie w normalnych okolicznościach miałoby aurę wielkiego hitu Premier League. Dalej ma. Jednak nie do końca, ponieważ jedni i drudzy mogą być nieco poddenerwowani tym co działo się w poprzednim sezonie. Obie grupy fanów czekają jak ich drużyny powstaną z popiołów. Oba zespoły są w trakcie przebudowy i chciały w tym prestiżowym starciu pokazać się od razu z jak najlepszej strony. Pokazać, że nowi piłkarze będą w stanie być kluczowymi ogniwami swoich ekip. Nikt nie zamierzał odpuszczać i było to widać od pierwszych minut meczu.

REKLAMA

Niesamowita intensywność

W pierwszej połowie spotkania nie można było spuścić oczu z tego meczu. Ciągła akcja, granie od bramki do bramki na niesamowitej intensywności. Pojęcie ataku pozycyjnego w obu zespołach było czymś obcym. Lepiej w mecz wszedł Liverpool. Zaczęli działać mocno pressingiem. Chelsea nie potrafiła sobie z tym zbytnio poradzić. Aż w końcu w 18. minucie genialne podanie Mohameda Salaha na gola zamienił Luis Diaz. Jednak Chelsea nie pozostawała dłużna swoim rywalom. Nie zamierzała się poddawać i grała najlepiej jak tylko potrafiła. Kibice „The Blues” mogli być ze swoich ulubieńców zadowoleni. Mauricio Pochettino sprawił, że można na Chelsea patrzeć z przyjemnością. Tak to pierwszej połowie można to śmiało stwierdzić. To dużo mówi o zeszłym sezonie tej ekipy oraz przygód trenerskich Grahama Pottera i Franka Lamparda.

Skoro tak chwalę Chelsea to w 37. minucie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Axel Disasi i dał swojej drużynie remis. Chwilę później padł dla gospodarzy kolejny gol, lecz został on anulowany z powodu spalonego. Taką samą sytuację miał Liverpool. Mógł prowadzić 2:0, lecz potencjalny gol Salaha został anulowany z tego samego powodu. Od tego momentu „The Reds” spuścili z tonu. Oddali pole gry swoim rywalom oraz po raz kolejny pokazali swój największy problem – grę w obronie. Zostawali mnóstwo dziur chociażby Nicolasowi Jacksonowi. Dawali łatwo się ogrywać Raheemowi Sterlingowi oraz nie potrafili zabezpieczać bocznych sektorów, po których szaleli Reece James i Ben Chilwell. Niesamowita pierwsza część spotkania. Żadna z drużyn nie odpuszczała i jedyne na czym była skupiona to atak. Takie mecze aż chce się oglądać. Wymiana ciosów pełną gębą.

Szukanie swoich okazji

Druga połowa zaczęła się dosyć podobnie co pierwsza. Liverpool przez pierwsze 10. minut atakował swoich rywali. Szukał okazji w stałych fragmentach gry oraz poprzez grę skrzydłami. Jednak Chelsea odparła te ataki. Pozwoliła się wyszaleć swoim rywalom i zaczęła z biegiem czasu dyktować warunki na boisku. Liverpool praktycznie poza początkiem w drugiej połowie nie istniał. Całkowicie Chelsea zdominowała swoich przeciwników zwłaszcza w środku pola. „The Reds” nie mieli za dużo do powiedzenia. Podopieczni z minuty na minutę tworzyli sobie coraz to więcej okazji.

Nie były może one 100%, lecz brakowało jak to u Chelsea wykończenia. Przez to, że głównie przeważała jedna drużyna to tempo gry niestety osłabło. Druga połowa nie przyniosła nam goli i mecz zakończył się remisem. Wynik mimo wszystko sprawiedliwy. Jednakże o ile pierwsza połowa była wyrównanym spotkaniem, to druga połowa to dosyć spora przewaga Chelsea. Mimo wszystko szkoda, że w tym meczu padły tylko dwa gole.

Z tej mąki będzie chleb?

Jednak ten mecz pokazuje, że w Chelsea mogą szybko skończyć się te ciemne czasy i powoli w tym sezonie może wychodzić słońce. Mauricio Pochettino już w sporym stopniu odmienił piłkarzy „niebieskich”. Zaszczepił w nich na nowo zaangażowanie i chęć do walki o każdą piłkę. Owszem Liverpool zwłaszcza w drugiej połowie nie pokazał pełni swoich możliwości. Jednak na pewno ten mecz to może być znak, że na Stamford Bridge buduje się coś nowego i długotrwałego. Potrzeba tylko czasu i wiary w swoje możliwości. Widać, że argentyński szkoleniowiec to posiada, dlatego kibice Chelsea mogą czekać na następne mecze z niecierpliwością i nadzieją na lepsze jutro.

Co do Liverpoolu to miał on swoje momenty w tym meczu. Można odnieść wrażenie, że po anulowanym golu na 2:0 nie byli już tą samą drużyną. Tak jakby ktoś im odciął prąd. Dodatkowo uwypukliły się w tym meczu problemy, o które martwią się wszyscy ludzie związani z „The Reds”. Środek pola był zbyt ofensywnie ustawiony. Brakowało kogoś kto byłby w stanie odebrać piłkę i w razie konieczności spowolnić tempo gry. Oczywiście również gra obronna pozostawiała wiele do życzenia. Jak już wspominałem za łatwo w pole karne wbiegali Reece James i Ben Chilwell. Dodatkowo dużo szumu robił dookoła siebie Raheem Sterling, który zagrał najlepszy mecz w barwach Chelsea. Nie bez powodu kibice pożegnali go brawami, gdy został zmieniony. Podobnie jak u 'The Blues” Liverpool ma na czym budować i nad czym myśleć. Jednakże jeśli nie wzmocni swojej formacji defensywnej to na dłuższą metę może to bardzo się zemścić.

Chelsea 1-1 Liverpool (Disasi 37′ – Diaz 18′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,600FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ