Jaki jest Arsenal Mikela Artety?

„Trust the process” – słowa te co jakiś czas lubi powtarzać Mikel Arteta. Wśród kibiców Kanonierów stały się one niejako obiektem żartów. Jedni mają już dosyć tego i nie widzą żadnego progresu w grze drużyny. Drudzy prześmiewczo wskazują, że owszem pod wodzą Hiszpana zachodzi proces, tyle, że powolnego spadku z jednej z najlepszych drużyn w Anglii do zwykłego średniaka. W zasadzie ciężko się z tym nie zgodzić. Mimo wszystko zarząd wciąż wierzy w Hiszpana. Tego lata Arsenal wydał najwięcej na transfery w całej Premier League, a trener The Gunners dostał piłkarzy pasujących do jego koncepcji gry. Dla Artety w tym sezonie skończył się już okres próbny. Teraz czas udowodnić, że pod jego wodzą drużyna naprawdę notuje progres.

REKLAMA

Kredyt zaufania

W zasadzie, po pierwszych trzech kolejkach, Artety spokojnie mogłoby już nie być w Arsenalu. Trzy mecze, trzy porażki i bilans bramkowy 0-9 świadczył o tym, że to może być kolejny trudny rok dla Kanonierów. Gdyby to od kibiców zależało, w przerwie na mecze reprezentacyjne Hiszpan zostałby zwolniony. Wówczas ciężko było znaleźć kogoś, kto wierzy jeszcze w ten projekt. Po nieudanej minionej kampanii oraz fatalnym starcie obecnej Arteta siedział na gorącym krześle. Mimo wszystko pożar ten udało się ugasić.

Zarząd klubu wytrzymał wówczas ciśnienie i po raz kolejny dał Artecie kredyt zaufania. Mimo wszsytko zwalnianie trenera na tak wczesnym etapie sezonu byłoby nieco dziwne. Owszem, Arsenal grał słabo, co więcej był jedną z najgorszych drużyn ligi. Kanonierzy jednak mieli za sobą mecze z Brentfordem na wyjeździe oraz Chelsea i Manchesterem City. Tak naprawdę porażki przeciwko The Blues i The Citizens trzeba było wliczyć w koszty już na starcie. Arsenal to dziś znacznie gorsza drużyna, aniżeli te walczące o mistrzostwo. Przegraną na Brentford Community Stadium z perspektywy czasu również można wytłumaczyć. Same wyniki więc aż tak złe nie były. Arsenal z punktów, które powinien był zdobyć stracił tylko trzy.

Oczywiście, znacznie istotniejsze od samego wyniku było to, jak zespół prezentował się na boisku. A Arsenal grał fatalnie. Jednak mimo wszystko, w trzech pierwszych kolejkach tego sezonu Arteta nie mógł skorzystać m. in. z Thomasa, Gabriela ( w 3 meczach), Lacazette’a, White’a, Odegaarda (w 2 starciach) czy Aubameyanga (w 1 spotkaniu). Ponadto w klubie nie było jeszcze wówczas Ramsdale’a i Tomiyasu. Hiszpan na każdy mecz musiał kombinować z ustawieniem i wciąż nie mógł wystawić docelowej podstawowej jedenastki.

Arsenal wciąż ma tylko przebłyski

Po wrześniowej przerwie reprezentacyjnej, kiedy zamknęło się już okienko, a większość piłkarzy The Gunners wyleczyła kontuzje, Arsenal rzeczywiście poszedł w górę w tabeli. Najpierw były dwa zwycięstwa po 1:0 z Norwich i Burnley, a następnie jeden z najlepszych meczów za kadencji Artety przeciwko Tottenhamowi na Emirates wygrany 3:1. Zwycięstwo z derbowym rywalem wlało w serca kibiców Kanonierów spory optymizm. Ten został jednak szybko ostudzony po dwóch bezbarwnych remisach z Brighton (0:0) i Crystal Palace (2:2). Dlatego też na piątkowe zwycięstwo 3:1 nad Aston Villą nie każdy już się nabierze. Arsenal gra nierówno i można zadawać sobie tylko pytanie, dlaczego Kanonierzy nie potrafią zawsze grać tak jak w poprzedniej kolejce.

Niestety taka chwiejność ciągnie się za Arsenalem już od jakiegoś czasu. W drugiej połowie poprzedniego sezonu The Gunners potrafili wygrać derby z Tottenhamem, by w następnym spotkaniu przegrać z Olympiakosem. Albo rozbić na wyjeździe Slavię Praga 4:0, by potem zremisować u siebie z Fulham i przegrać z Evertonem. W meczu z West Hamem w 32. minucie przegrywali już 0:3, by odrobić straty i ostatecznie zremisować. W obecnej kampanii niestety ten trend nadal się utrzymuje.

Momentami grę Kanonierów ogląda się naprawdę bardzo przyjemnie. Tak jak z Tottenhamem czy Aston Villą. Zorganizowany pressing, zaangażowanie, walka o każdą piłkę, przemyślane podania i szybkie kontry. Przede wszystkim w obu tych meczach The Gunners wyglądali jak jeden organizm. Zespół umiejący grać w piłkę, z potencjałem na pierwszą czwórkę. Jednak jak na razie to były tylko dwa z dziewięciu meczów. W pozostałych Arsenal przeważnie wyglądał po prostu słabo. Miał problemy ze stwarzaniem sytuacji, z wyjściem spod pressingu czy czasem wymienieniem nawet kilku podań. Jeżeli Arteta myśli o europejskich pucharach w nadchodzących rozgrywkach musi ustabilizować formę swojej drużyny.

Trust the process?

Pomimo nienajlepszych wyników w przeciągu prawie dwóch lat spędzonych na Emirates, Artecie trzeba oddać, że buduje ten zespół według własnego pomysłu. Wielu ekspertów wyszydzało transfer Aarona Ramsdale’a czy tak duże pieniądze zapłacone za Bena White’a. Hiszpan wiedział jednak, że potrzebuje bramkarza czującego się komfortowo z piłką przy nodze i grającego znacznie lepiej na przedpolu niż Bernd Leno oraz stopera, który dzięki umiejętności wyprowadzania piłki wypełni lukę po Davidzie Luizie. Jak na razie oba te transfery jak najbardziej się bronią. Obaj Anglicy są podstawowymi zawodnikami dobrze spisującej się defensywy. Ponadto Arsenal w lecie wzmocnił pozycje, które tego potrzebowały. Nuno Tavares przyszedł jako zmiennik dla Tierneya, którego w minionej kampanii brakowało. Lokonga zwiększył konkurencję w środku pola. Transfer Tomiyasu to wzmocnienie newralgicznej pozycji prawego obrońcy, a Odegaard po udanym wypożyczeniu został wykupiony na stałe.

Po budowie kadry oraz grze Kanonierów widać, że Arteta ma na tę drużynę pomysł. Jednak czy ten proces budowy zespołu nie trwa trochę za długo? Czy Arteta nie powinien znacznie szybciej przywrócić Arsenal na właściwe tory? I wreszcie czy daje on gwarancję, że w przyszłości będzie lepiej? Thomas Tuchel po przyjściu na Stamford Bridge, w pół roku z drużyny będącej w środku tabeli stworzył maszynę wygrywającą Ligę Mistrzów. Oczywiście, Arteta ma znacznie gorszych piłkarzy do dyspozycji, ale jak dotąd po prawie dwóch latach jego pracy, postępu nie widać. Pierwszy pełen sezon Hiszpana na Emirates był tak naprawdę jednym z najgorszych dla Arsenalu w ostatnich kilkunastu latach. Ósme miejsce i brak gry w europejskich pucharach mówią same za siebie.

Dlatego z jednej strony po kolejnych zwycięstwach kibicom nadal ciężko uwierzyć w proces, o którym tak często mówi Arteta. Z drugiej zaś za kadencji Hiszpana Arsenal już kilkukrotnie pokazywał, że w tej drużynie drzemie potencjał. Czas na to, aby Kanonierzy wreszcie udowodnili to na przestrzeni całego sezonu. Inaczej kolejnej szansy Arteta może już nie dostać.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ