W ćwierćfinale turnieju w Marsylii Hubertowi Hurkaczowi przyszło się zmierzyć z Czechem — Tomasem Machacem. Jest to 66. tenisista rankingu ATP. W drodze do meczu z Polakiem pokonał Andy’ego Murray oraz Lorenzo Musettiego. Dlatego wrocławianin musiał się mieć na baczności. Mimo wszystko faworyt tego spotkania był tylko jeden i bez wątpienia była nim ósma rakieta świata.
Odważna i pewna gra Polaka
Hurkacz od samego początku spotkania wyglądał bardzo pewnie na korcie. Chciał kontrolować każdą akcję. Grał swój tenis, który dla Czecha okazał się zbyt wymagający. 26-latek w swoim stylu bardzo dobrze serwował oraz nadzwyczaj ofensywnie starał się rozwiązywać poszczególne wymiany. Dodatkowo udało mu się już w czwartym gemie seta przełamać czeskiego tenisistę. Później wystarczyło tylko kontrolować swoje podanie i dotrwać do końca seta, którego ostatecznie Polak wygrał 6:3. Hurkacz grał luźno, swobodnie. Tak jakby nie musiał się wysilać w 100%. Był po prostu lepszym tenisistą.
Znakomicie Hubert radził sobie na przestrzeni całego spotkania z „połykaniem” kortu. Rozprowadzał bardzo pewnie akcje, a jego forehand był wręcz nienaganny. Tak naprawdę nie było w tym meczu momentu, w którym Hubert mógł czuć się zagrożony. Czech nie radził sobie z tym luzem polskiego tenisisty. W drugim secie przełamanie przyszło jeszcze szybciej. Doszło do niego w trzecim gemie. Polak znakomicie się poruszał po korcie. Grał tak, jak wszyscy od niego wymagamy. Dominowała dynamika, elastyczność i luz. Do każdego uderzenia podchodził bardzo poważnie.
Od pierwszej do ostatniej akcji w tym meczu był lepszym tenisistą. Wrocławianin zasłużenie wygrał spotkanie w dwóch setach i awansował do półfinału. Tam już czeka na niego Ugo Humbert. Z Francuzem w ostatnim czasie Polakowi gra się bardzo dobrze, a ich ostatnie spotkanie miało miejsce podczas Australian Open. Hurkacz wygrał je w czterech setach.