W bogatej historii serbskiej siatkówki, w której znacznie bardziej promiennym blaskiem okryte są czasy bliskie ostatniemu dwudziestopięcioleciu, to wciąż jej jednego osiągnięcia. Bałkański zespół pomimo szeregu triumfów na Starym Kontynencie (trzy złote medale) nigdy nie przeprowadził udanych podbojów na światową skalę. Najważniejszy mundialowy krążek wciąż pozostaje częścią sfery marzeń i celem kolejnych pokoleń.
Kolejny japoński pokłon
Serbia w swoich dotychczasowych zmaganiach na mistrzostwach świata najlepiej czuła się pod japońskim zadaszeniem. Na turnieju zorganizowanym w 1998 roku jeszcze jako Jugosławia w składzie której występowali między innymi Nikola Grbić (obecnie selekcjoner Polski), Vladimir Grbić, Slobodan Boskan, Ivan Miljković czy Andrija Gerić niczym monster truck przebijała się przez kolejne rundy. Jednak już w samym finale coś w machinie się zepsuło. W rozstrzygającym pojedynku z Włochami poniosła porażkę nie potrafiąc przy tym ugrać choćby jednego seta.
Spośród rozegranych do tej pory w XXI wieku pięciu edycji FIVB Championship w aż czteru zdołali dotrzeć do strefy medalowej. Aczkolwiek po samym final four najczęściej wracali bez materialnych pamiątek. Tylko raz w 2010 roku we Włoszech zabezpieczyli dla siebie brąz po zwycięstwie nad ówczesnymi gospodarzami. Widać przy tej zależności, że pomimo upływu lat kadra ciągle utrzymuje się w siatkarskiej elicie.
PlusLigowcy
MVP ostatniego złotego turnieju czyli mistrzostw Europy z 2019 roku Uros Kovacević ma za sobą dość dobry sezon. W rzeczywistości był najlepszym atakującym ligi, któremu udawało się również bardzo często sięgać po nagrodę najbardziej wartościowego zawodnika spotkania (5 miejsce w rankingu). Do tego zdołał zdobyć łącznie 527 punktów co umieściło także na 5 pozycji tabeli ligowej wśród najlepszych zbieraczy oczek. Natomiast wraz z Aluronem Warta Zawiercie zdobył PlusLigowy brąz.
Inna serbska gwiazda i przedstawiciel polskiej najwyższej klasy rozgrywkowej Aleksander Anastijević punktował jeszcze lepiej. Dokładnie na liczbie 533 zatrzymał swój licznik. Prawie z tym wynikiem został najskuteczniejszym strzelcem. Był bliski tak samo w przypadku rankingu atakujących. Lepszy okazał się od niego kolega z reprezentacji. I tak samo Kovacević ubiegł go, pokonał jego SKRĘ właśnie w pojedynku o najniższy stopień podium.
Za cicho
Zasadniczo udział Serbii w tegorocznej Lidze Narodów jest warty zapomnienia. Orły zajęły dopiero jedenaste miejsce (na szesnaście drużyn). Do tego z przewagą porażek na koncie. Nie wygrali również z nikim szczególnym. A statystycznie żaden z zawodników specjalnie się nie wyróżnił. To ponadto regres względem roku poprzedniego, w którym uplasowali się na szóstej lokacie. Trzeba przyznać, że ten fakt może lekko martwić przed głównym jelo. Jednakże podopieczni Igora Kolakovicia mają jeszcze szansę się dostroić.
Po dwóch towarzyskich potyczkach z Bułgarią Serbia zagra jeszcze na Memoriale Huberta Wagnera. Argentyna, Iran i Polska to klasowo fajni rywale do sprawdzianu. Na pewno Serbowie będą chcieli tymi spotkaniami podkręcać moc swojego ataku. A i zapewne ich obrona zostanie zmuszona do koncentracji defensywnej. Ewentualne porażki nie staną się straszne, jeśli boje będą przez nich prowadzone w wyrównanym przebiegu. Gorzej jeżeli okaże się, że do poprawki jest zbyt wiele elementów do korekty w tak krótkim czasie.
Łatwe wejście
W pierwszej rundzie Serbia nie powinna mieć problemów z wygraniem grupy, a tym bardziej z dalszym przejściem. Należy raczej zakładać, że dopiero w ćwierćfinale trafi na wymagającego rywala. Taka usłana kwiatową połacią początkowa dróżka może uśpić czujność przy wkraczaniu w ciernisty odcinek. Jeśli Serbowie sobie pozwolą na za duże rozluźnienie, to będą znowu musieli czekać na kolejną możliwość stanięcia na najwyższym stopniu podium.