Gio Tsitaishvili z pierwszym golem w kadrze narodowej. Czy w końcu błyśnie w barwach Lecha Poznań?

Sześć spotkań – pięć zwycięstw i remis. Reprezentacja Gruzji właśnie zaliczyła drugi awans na przestrzeni trzech lat i w kolejnej edycji Ligi Narodów będzie toczyła boje na poziomie „dywizji B”. Niepodważalną gwiazdą drużyny jest obecnie Khvicha Kvaratskhelia z Napoli, ale po wczorajszym meczu z Gibraltarem sporo pochwał zebrał także Giorgi Tsitaishvili z Lecha Poznań. 21-letni zawodnik strzelił swojego pierwszego gola w barwach narodowych i nadal towarzyszy mu otoczka „wielkiego talentu”. Jednocześnie, jego dorobek na polskich boiskach zaczyna i kończy się na zaledwie jednym trafieniu.

REKLAMA
źródło: twitter/GeorgianFooty

Tsitaisvhili to zawodnik, za którym już na zawsze ciągnąć się będą Mistrzostwa Świata U-20 z 2019 roku. Ówczesny skrzydłowy reprezentacji Ukrainy strzelił gola w finale, dzięki któremu jego nacja sięgnęła po prestiżowe trofeum. Gio postanowił jednak podjąć zaskakującą decyzję i grać dla seniorskiej kadry Gruzji. Działania wojenne sprawiły, że trafił do walczącej o utrzymanie Wisły Kraków. Po spadku jego usługami zainteresował się Lech Poznań, który wypożyczył piłkarza z Dynama Kijów. W tym miejscu mamy ogromny paradoks.

Czy Tsitaishvili jest perspektywicznym graczem?

Jak najbardziej! Mistrz świata U-20, reprezentant Gruzji, ledwie 21-letni zawodnik, mający przebłyski sporego potencjału. Czy pokazuje ten potencjał w barwach Lecha Poznań? Nie bardzo, póki co jego pobyt w Wielkopolsce jest mocno anonimowy. Bez wątpienia nie pokazuje tego, co można było się po nim spodziewać. Nie wspominając już nawet o zarobkach (a te mają wynosić około 350 tys. euro za sezon), Lech ma w tej chwili spory dylemat co zrobić z Gruzinem.

Żeby Gio zaczął błyszczeć, trzeba mu zaufać i pozwolić spokojnie dojść do optymalnej formy. Być może przymknąć oko na kilka gorszych spotkań? Może nawet kilkanaście? Biorąc pod uwagę przypuszczalny potencjał gracza, takie ryzyko powinno być opłacalne, ale… Lech nie ma praw do Tsitaishviliego. Według naszej wiedzy, Dynamo Kijów oczekiwało klauzuli odstępnego rzędu 6-8 milionów euro, a ostatecznie najprawdopodobniej żadna kwota nie została wpisana w umowę. Innymi słowy – Kolejorz może wprowadzać piłkarza w seniorski futbol, popracować by zaczął grać na miarę oczekiwań, a następnie patrzeć jak odchodzi do ukraińskiego klubu. Kompletnie nieopłacalne.

Przy takim scenariuszu Lech z pewnością nie będzie upierał się w stawianiu na Gruzina

Czy ktoś zapłaci 6 milionów euro? Bez szans. Najlepszym rozwiązaniem byłoby więc negocjować z Dynamem już teraz i znaleźć rozsądną kwotę odstępnego, ale wydaje się, że działacze z Kijowa nie zamierzają odpuszczać. Tak na marginesie, można się temu dziwić, bowiem zachodnie kluby doskonale widzą jak gracz (nie)sprawdza się w Ekstraklasie. Jego wartość rynkowa sięga miliona euro i najprawdopodobniej w kolejnych miesiącach zamiast wzrastać – spadnie.

Można zrozumieć działaczy z Poznania, którzy szukali doraźnego rozwiązania pod europejskie puchary. Być może nie zakładali w ogóle, że współpraca z Gio będzie trwała dłużej niż jeden sezon? Za 100 tysięcy euro, które zapłacili za wypożyczenie, zyskali na rok nieprzewidywalnego gracza, który mógł okazać się strzałem w dziesiątkę. Póki co tak się jednak nie dzieje. Piłkarz wciąż nie zweryfikował swoich możliwości, a okoliczności by to się stało, są niezbyt korzystne. Tsitaishvili nie dał jasnego sygnału, że warto w niego inwestować, a Lech z pewnością nie zamierza przepłacać wyłącznie na podstawie gdybania.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,595FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ