El Clasico – Masterclass Ancelottiego

Carlo Ancelotti jeszcze nie tak dawno miał być na zakręcie swojej trenerskiej kariery. Dzisiaj wyszedł z Realem Madryt na Camp Nou, na którym jeszcze nigdy nie wygrał. Czy to mu w czymś przeszkodziło? Włoch idealnie zaplanował to spotkanie, świetnie ułożył taktykę pod przeciwnika i pokazał, że nie wolno go skreślać. To nadal świetny trener, który pod względem taktycznym znajduje się w ścisłej czołówce.

REKLAMA

Wyjściowa jedenastka Królewskich nie była zaskoczeniem. Real wyszedł w dokładnie takim samym zestawieniu jak w środku tygodnia w pojedynku z Szachtarem Donieck. Znane piłkarskie powiedzenie mówi, że zwycięskiego składu się nie zmienia. Widzieliśmy dzisiaj jednak inny Real Madryt. Rozważny, oddający pole gry, czekający na możliwość wyprowadzenia szybkiego ataki. Przy tym jednak bardzo uważny, skupiony aby nie popełnić błędu. Już sama waga tego spotkania na pewno wystarczająco zmotywowała zawodników. Polecenia Ancelottiego jedynie pomogły w tym, aby ten mecz przebiegał bez większych zaskoczeń i uczucia niepewności.

Asymetria kluczem do zwycięstwa

średnie pozycje zawodników FC Barcelony i Realu Madryt w El Clasico.

Na powyższej grafice znajdują się średnie pozycje zawodników podczas meczu. Już w tygodniu mówiło się, że w Barcelonie na skrzydle ma wystąpić Depay, natomiast Fati ma odgrywać rolę środkowego napastnika. Jak zareagował Ancelotti? Wyraźnie zawęził prawą część boiska. Casemiro (14) grał bardzo blisko obrońców niemalże tworząc z nimi jedną linię. Pozwoliło to Militao (3) zająć pozycję bliżej prawej strony, aby ubezpieczać Vazqueza (17). Ten natomiast mógł wyżej wywierać nacisk na rywali i nie pozwalać na dojście blisko własnego pola karnego. We wszystkim pomagał Modrić (10), często cofając się niemal na pozycję obrońcy, oraz Rodrygo (21), który dobrze pomagał zabezpieczać tę stronę. Dzięki temu środek i prawa strona zamykały wolne przestrzenie i zmuszały Barcelonę do próby szukania gry kombinacyjnej, która w ostatnich tygodniach nie wychodziła im za dobrze.

Inaczej się przedstawiała sytuacja na lewej stronie. Było na niej więcej miejsca, jednak spodziewano się tutaj występu Desta (2). Amerykanin bardzo często pomagał Minguezie (22) z Viniciusem (20), który grał bardzo wysoko i zmuszał Barcelonę do uważnej gry na swojej prawej flance. Poza nimi na tej stronie osamotniony był Gavi (30), natomiast po stronie Realu odpowiedzialni za lewą stronę byli Mendy (23) i Alaba (4). Najpoważniejszy błąd miał miejsce co prawda na tej stronie, kiedy to niepilnowany Dest doszedł do świetnej okazji do oddania strzału w polu karnym. Był to jednak pojedynczy przypadek, kiedy włączył się on tak głęboko do ataku Barcelony.

Ancelotti rozwinął skrzydła

Na heatmapie z meczu wyraźnie widać, że ataki Realu Madryt opierały się na lewej części boiska. Vinicius był odpowiedzią na wysoko ustawioną linie obrony Barcelony. Kilkukrotnie w pierwszej połowie dostawał podanie za plecy obrońców, w celu podejścia wyżej przez całą drużynę. W związku z oddaniem Barcelonie posiadania, Real często przebywał głęboko cofnięty, wyczekując odpowiedniej okazji do wyjścia z szybkim atakiem. To z resztą po takim zachowaniu padł gol Alaby. Druga bramka również padła po szybkim kontrataku. Ancelotti przyznał po meczu, że „cierpieliśmy, ale cały skład wykonał swoją robotę”. Real dużo grał w obronie, dużo nadrabiał ustawieniem i przesuwaniem się. Oddał Barcelonie posiadanie piłki, jednak lepiej wiedział co chce z nią zrobić, kiedy już był przy niej.

Real niemal całkowicie odpuścił próby atakowania środkiem boiska. Planem było rozciągnięcie defensywy Barcelony wszerz boiska, jednak nie w celu zagrywania dośrodkowań. Real próbował grać na skrzydłach i krótkimi podaniami schodzić do środka w celu oddawania strzałów. Znacznie aktywniejsza była lewa strona, na której szalał Vinicius. Jednak nie tylko on, ponieważ to po akcjach tą stroną padły obie bramki.

Zmiany tylko kiedy dadzą efekt

Pod koniec meczu miałem wrażenie, że Ancelotti zapomniał o zmianach. Barcelona przeprowadzała którąś z kolei, natomiast po stronie Realu jedyną zmianą było wejście Valverde. Gdyby się jednak nad tym zastanowić, był to dobry ruch Włocha. Drużyna przez cały czas działała dobrze, powstrzymywała Barcelonę w obronie i tworzyła sobie okazje w ataku. Zmiany były ryzkiem wprowadzenia zamieszania i niepotrzebnego niezrozumienia. Późniejsze zejście Valverde było wymuszony jego zderzeniem z Pique, jednak w jego miejsce wszedł Carvajal do zabezpieczenia prawej strony boiska. Za Viniciusa wszedł Asensio, który przeprowadził kontratak w 93 minucie po którym padła bramka na 2:0, jak się później okazało, dająca Realowi zwycięstwo. Przy tym Włoch zachował zmiany na wypadek problemu któregoś z zawodników, jak w przypadku Courtoisa. Belg dograł spotkanie, jednak w razie potrzeby Ancelotti zachował sobie możliwość reakcji.

Ancelotti jak profesor

Przy problemach z jakimi zmaga się FC Barcelona i narzekaniami kibiców na bierność taktyczną Koemana, Ancelotti wydaje się być idealnym przeciwieństwem. Wyraźnie widać zarysowany przez niego plan na każdy mecz, do tego bardzo dobrze radzi sobie z zarządzaniem piłkarzami, oraz co nie mniej ważne, w kontaktach z mediami. W Madrycie panuje całkowity spokój i wiara we Włocha, co pozwala mu spokojnie pracować bez dodatkowej presji. Ta i tak jest nie mała, Ancelotti wydaje się jednak obecnie odpowiednią osobą na stanowisku trenera Realu Madryt.

Grafiki: WhoScored.com

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,599FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ