Dlaczego kluby Premier League nie poradziły sobie w Europie w tym sezonie?

Po raz pierwszy od sezonu 2014/15 w półfinałach Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy nie ma żadnego angielskiego klubu. Honoru Premier League stara się bronić Aston Villa, która jest faworytem do wygrania Ligi Konferencji, natomiast aby pokonać Lille potrzebowała rzutów karnych. W ostatnich latach wielu sympatyków innych lig przestało się już nawet kłócić i przyjęło do wiadomości, że to Premier League jest najlepszą ligą na świecie, natomiast w obecnej edycji europejskich pucharów Anglicy muszą uznać wyższość innych krajów. Co poszło nie tak?

REKLAMA

Zespoły nieprzygotowane do gry w Europie

Poprzedni sezon Premier League przyniósł trochę niespodzianek. W najlepszej siódemce zabrakło dwóch stałych bywalców europejskich aren, czyli Chelsea i Tottenhamu. Do Ligi Konferencji awansowała Aston Villa, w Lidze Europy zameldowało się Brighton, a Newcastle uzyskało prawo gry w Lidze Mistrzów. Po sześciu sezonach nieobecności do Champions League wrócił także Arsenal. Ponadto do LE awansował także West Ham, który triumfował w poprzedniej edycji Ligi Konferencji, a w Premier League zajął dopiero 14. miejsce.

Dla wielu zespołów połączenie rozgrywek ligowych z europejskimi pucharami okazało się trudniejsze niż mogliśmy zakładać. Do fazy pucharowej Ligi Mistrzów awansowały tylko dwa zespoły – Manchester City i Arsenal – a Manchester United i Newcastle już jesienią wypisały się z europejskich pucharów zajmując w fazie grupowej ostatnie miejsce. Obie drużyny nie potrafiły sobie poradzić z rozgrywaniem dwóch meczów w tygodniu, z których do każdego musisz podejść na 100%. W obu przypadkach bardzo intensywny styl gry, oparty na wielu sprintach, miał swoje przełożenie na liczne kontuzje.

Dla Brighton – podobnie jak Newcastle – rozgrywanie dwóch meczów w tygodniu było zupełnie nowym doświadczeniem, a latem zespół stracił kluczowych piłkarzy (Caicedo i Mac Allister). West Ham z Davidem Moyesem wiedział już z czym się je gra w europejskich pucharach, natomiast ich pozycja w lidze w poprzednim sezonie sugerowała, że nie jest to zespół gotowy na osiągnięcie sukcesu w Lidze Europy.

Niesprzyjające losowanie

Wiele angielskich klubów może też usprawiedliwiać się niekorzystnym losowaniem. Weźmy na tapet każdy zespół, który odpadł już z europejskich rozgrywek:

  • Newcastle – Czy po rozlosowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów powinniśmy oczekiwać, że awansują trafiając na PSG, Borussię i Milan? Być może celem było 3. miejsce i „spadek” do Ligi Europy na wiosnę, natomiast ostatnie miejsce w grupie po wyrównanej walce (zdobyli 5 pkt) nie jest wstydem. Było to do przewidzenia.
  • Manchester United – ostatnie miejsce w grupie z Bayernem, Kopenhagą i Galatasaray to kompromitacja, nie ma co się oszukiwać.
  • Arsenal – porażka z Bayernem w Lidze Mistrzów mogła się przydarzyć zespołowi, który wrócił do tych rozgrywek po 6 sezonach przerwy.
  • Manchester City – wiele osób powie, że każdy sezon, w którym nie zdobywają Ligi Mistrzów jest rozczarowaniem w kontekście europejskich pucharów, natomiast jeśli mamy usprawiedliwiać jakąś porażkę to właśnie z Realem Madryt, klubem który jest królem Champions League i w ostatnich 14 sezonach 12 razy awansował do półfinału tych rozgrywek.
  • Liverpool – choć Atalanta była według bukmacherów trzecia w rankingu sił Ligi Europy to odpadnięcie The Reds i tak jest niespodzianką i wynikiem poniżej oczekiwań.
  • Brighton – wydaje się, że to podobna sytuacja do Arsenalu. Choć można było oczekiwać, że przejdą Romę, tak doświadczenie w Europie zrobiło swoje.
  • West Ham – gdyby pokonali Bayer Leverkusen sprawiliby sensację.

Pięć z siedmiu zespołów, które odpadły z europejskich pucharów nie było w swoich starciach faworytem lub przegrali rywalizację z oponentami na podobnym poziomie. Arsenal i Manchester City nie mieli szczęścia w losowaniu ćwierćfinałów Ligi Mistrzów trafiając do znacznie trudniejszej części drabinki. Podobnie Brighton i West Ham w Lidze Europy, którzy na wczesnym etapie trafili na silne kluby.

W Premier League łatwiej atakować?

Ostatnim czynnikiem, który naszym zdaniem miał wpływ na słabe wyniki angielskich klubów w europejskich pucharach jest inna specyfika rywali. Jakiś czas temu pisaliśmy na naszej stronie tekst o brakach w defensywie zespołów Premier League, w którym postawiliśmy tezę, że zdecydowana większość zespołów gra ofensywnie i niewiele potrafi bronić na wysokim poziomie.

Kiedy popatrzymy na mecze czołówki Premier League w fazie pucharowej nie trudno zauważyć, że głównym problemem było to jak grali w posiadaniu piłki. Arsenal już w dwumeczu z Porto miał duże problemy z dobrze zorganizowanym i agresywnie grającym rywalem i do awansu potrzebował serii rzutów karnych. W rewanżowym starciu z Bayernem wydawali się bezradni próbując rozmontować kompaktowy i dość nisko ustawiony blok Bawarczyków. Atalanta również załatwiła Liverpool grą bez piłki świetnie blokując progresję piłki pod pole karne oraz wielokrotnie odbierając futbolówkę w środku pola i wyprowadzając szybkie ataki. Manchester City w dwumeczu z Realem akurat strzelił 4 gole i stworzył sobie sporo sytuacji, ale zarówno Arsenal, jak i Liverpool w we wspomnianych meczach sprawiały wrażenie, jakby pierwszy raz od dawna grali z tak dobrze broniącym przeciwnikiem. Choć mają dużą siłę rażenia z przodu to nie byli przygotowani na warunki, z jakimi musieli się zmierzyć.

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,609FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ