Chelsea to nie miejsce na stabilność. Czy Tuchel nie wchodzi na zbyt grząski grunt?

Chelsea pożegnała swoją legendę, a bałagan w klubie i drużynie ma posprzątać Thomas Tuchel. Niemniej jednak, zakulisowe historie, które wypływają po zwolnieniu Franka Lamparda każą zadać pytanie: czy Tuchel nie wchodzi na zbyt grząski grunt? Czy w Chelsea nie łatwiej się sparzyć niż odnieść sukces? Era Romana Abramowicza pokazuje, że Stamford Bridge, z wielu powodów, to jedno z najtrudniejszych miejsc dla trenerów.

REKLAMA

Idealny na przebudowę, za słaby na wyższe cele

Zwolnienie Franka Lamparda – wyłączając wszystkie sentymenty i zasługi dla klubu – było jak najbardziej logiczne. Anglik nie spełniał oczekiwań. Wszyscy znamy jego historię – udany pierwszy sezon, letnie wzmocnienia, obiecujący początek i nagle coś się zacięło. Powodów do wyrzucenia Lamparda było sporo – od regularnych porażek w meczach z czołówką, przez niewykorzystywanie atutów Wernera i Havertza, po brak konkretnej wizji, jak ten zespół ma wyglądać na boisku. Teraz przychodzi jeden z najbardziej cenionych trenerów w Europie. Doświadczony fachowiec, który powinien wykorzystać potencjał, jaki leży w tej drużynie na papierze. Jeden z najlepszych taktyków. W końcu rodak Wernera i Havertza, do których dotarcie to najważniejszy element na ten moment.

Frank Lampard okazał się być bardzo dobrym, wręcz idealnym, trenerem na przebudowę i wprowadzenie młodzieży do składu, ale kiedy trzeba było wskoczyć poziom wyżej, schody okazały się za wysokie. Oczywiście, być może wystarczył miesiąc, może dwa cierpliwości i Lampard przywróciłby zespół na właściwe tory. To był pierwszy poważny kryzys, w jakim znalazła się Chelsea w trakcie jego kadencji. Pierwszy dłuższy okres, kiedy notowali wyniki znacznie poniżej potencjału kadrowego. Zarząd nie dał czasu Lampardowi na opanowanie kryzysu nic również nie wskazywało na to, że Lampard ma pomysł, jak wyciągnąć zespół z dołka. Z jednej strony można zrozumieć próbę ratowania sezonu, z drugiej – czy tak się traktuje klubowe legendy? Czy trenera, przy którego zatrudnieniu zapewniasz, że dostanie 2 lata na zbudowanie drużyny, a dopiero potem będziesz go rozliczał wywala się po półtora roku pracy przy pierwszym kryzysie?

Skażony teren

Na współpracę na linii Lampard-zarząd zupełnie inne światło rzucili dziennikarze The Athletic (tutaj podrzucam tekst dla tych, którzy mają wykupioną subskrycję) podając sporo zakulisowych informacji. Z tekstu wynika, że wizja Mariny Granovskaiej, dyrektorki Chelsea, na budowanie zespołu była zupełnie inna od tej Lamparda. Pierwszy raz poróżnili się w sprawie Kepy Arrizabalagi. Kiedy Lampard odesłał go na ławkę ze względu na fatalną formę i zapowiedział, że będzie potrzebował nowego golkipera, Rosjanka chciała, aby Anglik postarał się odbudować Hiszpana. Nie chciała dopuścić do tego, aby transfer za 70 milionów okazał się niewypałem.

Transfery również nie były przeprowadzane za poparciem wszystkich stron. Ze wszystkich letnich nabytków tylko Chilwell rzekomo był pomysłem Lamparda. Anglik mocno optował za sprowadzeniem zawodników, którzy są już sprawdzeni w Premier League – środkowego obrońcy Jamesa Tarkowskiego oraz Declana Rice’a, który – wedle wizji Franka – pomógłby obsadzić zarówno środek pomocy, jak i obrony. Lampard za priorytet uznał wzmocnienie defensywy. Klub jednak nie spełnił jego oczekiwań, ponieważ Rice jest wychowankiem Chelsea i uznał, że sprowadzenie go za grube pieniądze będzie wizerunkową klapą. Zarząd zainwestował w ofensywę, a jako stopera sprowadził za darmo doświadczonego Thiago Silvę.

Oczywiście, jedną z umiejętności menadżera jest rzeźbienie z tego, co ma, rozwijanie piłkarzy i maksymalizacja ich atutów. Jednakże, kiedy sprowadzasz na stanowisko trenera jednego z najlepszych piłkarzy w nowożytnej historii klubu, mającego za sobą tylko jeden sezon w roli pierwszego trenera musisz wiedzieć na co się piszesz. Musisz dać mu czas i ogromny kredyt zaufania oraz przede wszystkim mieć spójną wizję. Mówić tym samym językiem. Wspólnie podejmować decyzje. Chelsea, jak widać, nie była na to gotowa. A najlepiej świadczy o tym fakt, że – jak znów donosi The Athletic poprzez anonimowego pracownika klubu – już latem przekonywali, iż przy pierwszym kryzysie Lampard straci pracę.

Świetny taktyk, ale trudny człowiek

„To świetny trener i taktyk, ale trudny człowiek” – taką narrację prowadzi niemal każdy piłkarz, który współpracował z Thomasem Tuchelem. Niemiecki trener ma obsesję doskonałości, stąd często nie gryzie się w język, kiedy coś idzie nie po jego myśli. W Borussii wpadł w konflikt z dyrektorem sportowym, Michaelem Zorciem oraz szefem skautingu, Svenem Mislintantem. W Paryżu również poróżnił się poglądami z dyrektorem sportowym i otwarty konflikt pomiędzy dwoma ważnymi osobami w klubie był głównym powodem jego zwolnienia. Kością niezgody z Leonardo była między innymi inne preferencje transferowe. W Chelsea prawdopodobnie też nie będzie miał łatwo przekonać swoich przełożonych do swojej wizji na budowę zespołu.

Podpisując kontrakt w gabinetach na Stamford Bridge niejako wpisujesz sobie zwolnienie w CV. Nie chce być złym prorokiem, ale biorąc pod uwagę wybuchowy charakter Thomasa Tuchela, stanowczość Mariny Granovskaiej i porywczość Romana Abramowicza kwestią czasu jest aż poróżnią się w danej sytuacji.

Różne drogi do sukcesu

Tuchel bez dwóch zdań jest odpowiednim kandydatem, aby to wszystko poukładać. Jego Mainz słynęło właśnie z elastyczności taktycznej, a przy tak szerokim wachlarzu ofensywnych opcji The Blues ta umiejętność się przyda. Tuchel stosuje także wiele niestandardowych metod treningowych (np. chcąc poprawić wertykalność gry ściął boisko przy chorągiewkach tak, aby było ono trójkątne) i potrafi dotrzeć do głów piłkarzy. Tuchel wchodzi do zespołu o ogromnym potencjale, który – może poza środkiem pomocy – nie wymaga wzmocnień. Dlatego jestem niemal pewny, że zrobi z nimi wynik adekwatny do ich możliwości. Tyle, że na dłuższą metę współpraca z nim jest wyczerpująca i piłkarze zaczną się wypalać. Więc będzie trzeba przewietrzyć szatnię. A z tego już niedaleko do punktu kulminacyjnego powodów utraty pracy przez Tuchela u poprzednich pracodawców.

Thomas Tuchel i Chelsea nie mają zbyt dużych szans na stworzenie harmonijnego związku. Ale mają za to duże szanse na osiągnięcie sukcesu w krótkim czasie. Skoro nawet do Lamparda zabrakło cierpliwości to znak, że nie ma sensu na Stamford Bridge budować czegoś trwałego. Inaczej też da się podnosić trofea i akurat Roman Abramowicz wie o tym doskonale.

REKLAMA

Obserwuj autora na Twitterze i Facebooku

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,598FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ