„Antyfutbol” czy „Taktyczne szachy”. Jak gra Legia Michniewicza?

  • Legia z Bodo/Glimt (3:2) 3-3 w strzałach celnych
  • Legia z Bodo/Glimt (2:0) 2-4 w strzałach celnych
  • Legia z Rakowem (1:1, porażka w karnych) 9-8 w strzałach celnych
  • Legia z Florą (2:1) 3-4 w strzałach celnych
  • Legia z Wisłą Płock (1:0) 2-4 w strzałach celnych
  • Legia z Florą (1:0) 2-2 w strzałach celnych
  • Legia z Radomiakiem (1:3) 2-8 w strzałach celnych
  • Legia z Dinamem (1:1) 2-7 w strzałach celnych
  • Legia z Dinamem (0:1) 7-2 w strzałach celnych
  • Legia z Wartą (2:0) 3:1 w strzałach celnych
  • Legia ze Slavią (2:2) 2-6 w strzałach celnych
  • Legia ze Slavią (2:1) 7-7 w strzałach celnych
  • Legia z Wisłą Kraków (0:1) 3-4 w strzałach celnych
  • Legia ze Śląskiem (0:1) 3-4 w strzałach celnych
  • Legia ze Spartakiem (1:0) 2-3 w strzałach celnych
  • Legia z Łęczną (3:1) 10-3 w strzałach celnych
  • Legia z Rakowem (2:3) 5-5 w strzałach celnych
  • Legia z Leicester (1:0) 3-4 w strzałach celnych
  • Legia z Lechią (1:3) 4-10 w strzałach celnych
  • Legia z Lechem (0:1) 1-5 w strzałach celnych
  • Legia z Napoli (0:3) 0-10 w strzałach celnych

Gdybyśmy na chłodno przyjrzeli się Legii – nie tej z ostatnich tygodni, ale od początku sezonu, a nawet z końca rozgrywek 2020/21, dostrzeżemy klarowny pomysł Czesława Michniewicza. Tego samego, któremu w 2016 roku podziękowano za pracę w Pogoni Szczecin – mimo wysokiej, 6. lokaty w lidze. Działacze i kibice narzekali wówczas na destrukcyjny styl gry, w którym ofensywa ograniczała się do pojedynczych ataków, reszta czasu poświęcona była na przeszkadzanie rywalom. W teorii – dawało to solidne rezultaty punktowe. W praktyce – ciężko było oglądać tak grającą drużynę. „Polski Mourinho” stawiał efektywność nad efektownością, co miało swój sens – ale nie przynosiło zrozumienia.

REKLAMA

Michniewicz niedługo później odnalazł się w polskiej młodzieżówce, z którą notował zaskakujące wyniki

Gdy graliśmy z Wyspami Owczymi, nie byliśmy w stanie zaskoczyć teoretycznie kilka klas słabszego rywala. W obu spotkaniach padł remis i wydawało się, że dni Pana Czesława są policzone, ale… ten sam szkoleniowiec zdołał pokonać Portugalię, Belgię, a nawet Włochów. Co z tego, że Italia w meczu z nami oddała 20 strzałów, skoro to my zadaliśmy ten jeden, celny cios? Nikt nie pamiętam o wpadkach z Wyspami Owczymi, za to wygrana z Włochami poszła w świat. To właśnie wtedy wielu ekspertów proponowało go do roli selekcjonera kadry seniorskiej. Pokazał to, czego nie potrafi wielu rodzimych szkoleniowców. Zdawał sobie sprawę z różnicy poziomu sportowego, więc „zabijał” mecz determinacją i wolą walki graczy. Nikt nie przejmował się tym, że nasi kadrowicze momentami byli zamknięci we własnym polu karnym, bo wynik mówił sam za siebie.

Dziś Legia gra tak, jak lubi Michniewicz

Już w końcówce ubiegłego sezonu nie grzeszyła ofensywą – w 7 ostatnich kolejkach strzeliła ledwie 3 gole. Taktyka wydawała się jednak optymalna względem europejskich pucharów. Grając z Bodo/Glimt polski zespół oddał ledwie 5 strzałów celnych w dwumeczu i… zaliczył 5 bramek. Sam wynik jest moim zdaniem olbrzymim sukcesem. Olbrzymim, bowiem widzimy dziś jak dobrą ekipą są Norwegowie – którzy prowadzą w swojej grupie Ligi Konferencji, a wczoraj roznieśli Romę. Problem w tym, że taka taktyka niesie za sobą oczywiste ryzyko – jednego dnia masz szczęście i wykorzystuje swoją sytuację – drugiego szczęście ma rywal.

Legia tak, jak „ograniczała się” z Bodo/Glimt, tak podobnie zaprezentowała się z estońską Florą, Płockiem czy Radomiakiem. To, co dawało efekt w Europie, w lidze okazało się nieporozumieniem z jednego prostego powodu – tutaj to Legia musi prowadzić grę, a nie chować się za podwójną zasłoną. Widząc statystykę celnych strzałów z tego sezonu jasno widzimy, że niezależnie od poziomu rywali, rzadko była w stanie kogokolwiek zdominować. Co gorsze, w ostatnich spotkaniach Legia pozwala przeciwnikom na coraz więcej swobody w ofensywie. Czesław Michniewicz był zadowolony ze swojego pomysłu na Napoli, który był podobny do tego, co wprowadzał z młodzieżówką przeciwko Italii i trzeba mu uczciwie oddać, do niemalże samego końca zespół teoretycznie klasę słabszy był w stanie utrzymać bezbramkowy remis i liczyć na uśmiech szczęścia przy kontrze.

Desperacka obrona i liczenie na pojedyncze zrywy

Gdyby Legia miała nieco szczęścia, gdyby jedna z akcji jakimś cudem zakończyła się golem, Michniewicz dziś byłby nazywany trenerskim geniuszem, a przecież – nawet w meczu z Leicester, Legia mogła zostać boleśnie zmiażdżona, gdyby tylko rywal miał więcej skuteczności w ataku. Mając defensorów, którzy mimo wszystko popełniają kilka błędów przez 90 minut, Michniewicz ma ograniczone możliwości reagowania na mecz. Podejmuje ryzyko, które w 3 przypadkach kończy się znakomitym wynikiem, w 7 innych klęską. To nie porażki w lidze są dziś problemem, a ich styl. Wpadki z Radomiakiem, Śląskiem, Wisłą czy Lechią nie były przypadkiem, to nie rywale Legii liczyli na uśmiech losu i jedną udaną kontrę. To Legia liczyła, że któraś z nielicznych akcji przesądzi o wyniku.

Czesław Michniewicz to dobry trener na starcia z mocniejszymi rywalami

Jest w stanie powalczyć z Włochami, Belgią, Leicester czy Spartakiem, wyeliminować ich atuty, dzięki „nieładnej” grze wymęczyć korzystny wynik. Z Napoli do 75 minuty tego typu podejście taktyczne przynosiło sukces, jakim był brak straconego gola. Gorzej ze spotkaniami, w których to Legia musi prowadzić grę. W niedzielę czeka ich mecz z Piastem. Nie chcę być złym prorokiem, ale to kolejny rywal, który jest w stanie pokonać tak grającą ekipę Mistrzów Polski, z prostego powodu. Legia musi wygrać i to ona będzie musiała prowadzić grę, a od dawna ma z tym spory problem. Z drugiej strony, czy znając pracę Michniewicza w poprzednich zespołach, ktokolwiek mógł spodziewać się fajerwerków? To nie one są jego atutem, a wyniki. I jeśli te nie ulegną poprawie, nie sądzę, by Pan Czesław utrzymał się na swoim stanowisku.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,602FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ