Guardiola chce bardziej bezpośredniego Manchesteru City. 5 wniosków po 25. kolejce Premier League

Liverpool wciąż utrzymuje bezpieczną przewagę nad wiceliderem, ale pomiędyz czwartym, a siódmym zespołem w ligowej tabeli jest różnica tylko trzech punktów. Średni pressing Brighton, awaryjne rozwiązania Arsenalu w ofensywie, bezpośredni Manchester City, pierwszy słabszy moment Liverpoolu oraz odkrycie Tottenhamu. Oto tematy, które omawiamy po 25. kolejce Premier League.

Brighton jest jednym z najlepiej grających zespołów w średnim pressingu w Premier League

Na naszej stronie zwracaliśmy już uwagę, że Brighton w obecnym sezonie ma patent na kluby z big six, ale regularnie traci punkty ze słabszymi kadrowo rywalami. W ostatnich dniach zespół Fabiana Hurzelera potwierdził, że świetnie gra z czołówką najpierw wyrzucając Chelsea z Pucharu Anglii, a następnie wygrywając z The Blues w ramach rozgrywek Premier League (3:0). Mewy w obu spotkaniach znakomicie zneutralizowały ofensywę Chelsea. Oba te spotkania były dla zespołu Enzo Mareski najgorszymi w tym sezonie pod kątem liczby strzałów oraz uderzeń celnych. W tym sezonie Premier League w żadnym spotkaniu nie mieli też tak niskiego współczynnika goli oczekiwanych (xG) jak w piątek.

REKLAMA

Choć Chelsea w ostatnim czasie nie jest w najlepszej dyspozycji, i tak trzeba docenić Brighton za postawę w defensywie. Fabian Hurzeler wszedł do Brighton z zamiarem gry bardzo wysoko ustawioną linią obrony (co skrzętnie wykorzystali np. właśnie The Blues w pierwszym spotkaniu pomiędzy tymi zespołami), ale szybko zmodyfikował swoje podejście do bronienia. Brighton w meczach z najsilniejszymi ustawia się w średnim pressingu, który jest trudny do skutecznej realizacji, ale Mewom się to udaje. Grając bez piłki zmieniają ustawienie na 5-4-1 wycofując jednego ze skrzydłowych do linii obrony, mają odpowiednio wypracowane skoki pressingowe, trudno jest zepchnąć ich głębiej pod pole karne. Mało który zespół broni tak dobrze w średnim bloku.

Mikel Merino został opcją awaryjną na 9-tkę w Arsenalu

Los nie mógł bardziej pokarać bierności Arsenalu na rynku transferowym w zimie. W pierwszym spotkaniu po zamknięciu okienka, przeciwko Newcastle w Carabao Cup urazu doznał Gabriel Martinelli, który wypadnie na około miesiąc. Po tym spotkaniu Kanonierzy wylecieli na krótki obóz przygotowawczy do Dubaju, gdzie z kolei kontuzji nabawił się Kai Havertz. Niemiec nie zagra już do końca sezonu, co oznacza, że – przy nieobecności Jesusa – Kanonierzy nie mają żadnego nominalnego zdrowego środkowego napastnika, a na trzy ofensywne pozycje mają przez najbliższy miesiąc tylko trzech graczy – Sterlinga, Trossarda i Nwaneriego.

To ta trójka rozpoczęła od 1. minuty spotkanie z Leicester, ale dopiero zmiany Mikela Artety w tej formacji pomogły zespołowi zdobyć dwa gole i odnieść zwycięstwo. Na boisku zameldował się Mikel Merino, spychając Trossarda na lewe skrzydło, a sam Hiszpan zdobył dwa gole. Układ ofensywy, w którym Arsenal zdobył dwa gole (Nwaneri – Merino – Trossard) nadal jest bardzo daleki od ideału, ale wydaje się, że będzie funkcjonował lepiej niż ten, w którym zaczynał mecz (Nwaneri – Trossard – Sterling). Zamiast mieć problem na dwóch pozycjach (Trossard na środku ataku spisał się bardzo słabo, a Sterling zagrał poniżej wszelkiej krytyki) to będą mieć go na jednej (o ile Merino w kolejnych meczach nie sprawdzi się na 9-tce).

Pep Guardiola zmienia Manchester City na zespół bardziej bezpośredni

Tak wysokiego i przekonującego zwycięstwa z wymagającym przeciwnikiem, jak w tej kolejce Premier League z Newcastle (4:0) nie oglądaliśmy od bardzo dawna. Pep Guardiola zaskoczył Newcastle próbując bardziej bezpośredniej gry. Taką wersję Obywateli oglądaliśmy już trzy tygodnie temu przeciwko Chelsea (3:1). Newcastle nastawiło się na wysoki pressing, ale Guardiola przechytrzył Eddiego Howe’a i przygotował zespół na takie warunki. Ederson wcielał się w rolę dodatkowego rozgrywającego i jako bramkarz, który naturalnie nie miał przypisanego krycia mógł zagrywać dalekie podania. Wykonał ich 20, z czego 13 dotarło do celu, a jedno zakończyło się asystą. We wspomnianym już meczu z Chelsea, gdy Ederson – szczególnie w drugiej połowie – miał podobną rolę również zanotował asystę.

Pep Guardiola znalazł sposób jak ogrywać drużyny grające wysokim pressingiem jeden na jednego. Zespół stara ustawić się tak, aby wyizolować Haalanda przeciwko jednemu obrońcy lub wyciągnąć środkowych obrońców ze strefy i uruchomić któregoś ze skrzydłowych dalekim podaniem. Po meczach z Chelsea i Newcastle jesteśmy mądrzejsi o sens transferu Omara Marmousha i plan na jego wkomponowanie w zespół. Egipcjanin świetnie korzysta z wolnych przestrzeni i współpraca na tym polu z Haalandem już się klaruje. Hat-trick po 33 minutach przeciwko Newcastle jest tego najlepszym dowodem.

Liverpool wysyła sygnały, że w walce o tytuł może być jeszcze ciekawie

Na wstępie zaznaczmy, że Liverpool ciągle jest murowanym faworytem do mistrzostwa i jeśli w tym wyścigu nie dojadą do mety na 1. miejscu to – z perspektywy obecnego momentu, czyli 7 punktow przewagi nad Arsenalem – będziemy mogli mówić o niespodziance. W ostatnich spotkaniach piłkarze Arne Slota zaczęli jednak wysyłać sygnały, że w walce o tytuł może zrobić się ciekawie. Porażkę z Plymouth Argyle w Pucharze Anglii potraktowano jako wypadek przy pracy, ale kiepski występ i remis z Evertonem (2:2), gdy nie mogli przejąć kontroli nad spotkaniem oraz zwycięstwo z Wolves (2:1), przy którym w drugiej połowie nie oddali żadnego strzału są dla zespołu dzwonkiem alarmowym.

Nie mówilibyśmy o słabszym momencie na podstawie odpadnięcia z Pucharu Anglii w rezerwowym składzie i zgarnięciu czterech punktów w dwóch ligowych starciach, gdyby… nie był to Liverpool. Zespół Arne Slota od początku sezonu tak wysoko zawiesił sobie poprzeczkę, że trzy spotkania rozegrane w takim stylu są równoznaczne z ich najgorszym momentem na przestrzeni całych rozgrywek. Istnieje spore prawodpodobieństwo, że to chwilowy słabszy moment i The Reds za niedługo wrócą na właściwe tory, natomiast gdyby to się nie udało to w wyścigu o tytuł piłkarze Arne Slota coraz częściej będą zerkać w lusterko wsteczne i odczuwać coraz większą presję.

Djed Spence jest najrówniejszym piłkarzem Tottenhamu

Jedno z piłkarskich powiedzeń mówi, że nieszczęście jednego zawodnika jest szczęściem drugiego. W Tottenhamie przez liczne kontuzje podstawowych piłkarzy szansę regularnej gry otrzymali ci, którzy wcześniej sporadycznie pojawiali się na murawie lub byli wręcz schowani w zamrażarce. Jednym z takich graczy był Djed Spence, który wcześniej był odstawiony na boczny tor i wydawało się, że Ange Postecoglou postawił na nim krzyżyk. 24-latek wskoczył do podstawowego składu w grudniu i naszym zdaniem na przestrzeni tych dwóch miesięcy jest najrówniejszym zawodnikiem Tottenhamu.

REKLAMA

Co ciekawe, Spence najczęściej występuje na lewej obronie, czyli nie na swojej nominalnej pozycji, ale radzi sobie bardzo dobrze. Imponuje przygotowaniem motorycznym i fizycznym, co pomaga mu w pojedynkach w defensywie oraz we wspieraniu ataków. Anglik często napędza akcje Tottenhamu wykorzystując wolną przestrzeń odważnymi rajdami z piłką. Spotkanie z Manchesterem United (1:0) było kolejnym, w którym Spence był wyróżniającą się postacią. Wygrał najwięcej pojedynków, miał najwięcej udanych dryblingów i wejść z piłką w tercję ataku oraz wykonał najwięcej sprintów. W niedzielę na ławce rezerwowych usiadł już Destiny Udogie i wydaje się, że w następnych spotkanaich taki układ się utrzyma. Djed Spence nie zasługuje, aby stracić miejsce w podstawowym składzie.

Co jeszcze wydarzyło się w 25. kolejce Premier League?

  • Miesiąc miodowy Davida Moyesa w Evertonie ciągle trwa. W środku tygodnia w derbach odebrał punkty Liverpoolowi (remis 2:2), a w 25. kolejce Premier League pokonał na Crystal Palace na wyjeździe (2:1).
  • Trudniejsze początki w nowym klubie ma za to Graham Potter. Przegrywając u siebie z Brentford (0:1) West Ham w ostatnich czterech meczach zdobył tylko punkt.
  • Świetną formę podtrzymuje Bournemouth. W poprzedniej kolejce przydarzyła im się porażka z Liverpoolem, ale już wrócili na zwycięski szlak pokonując Southampton na wyjeździe (3:1).
  • Cenne punkty w walce o kwalifikację do Ligi Mistrzów straciło natomiast Nottingham Forest, które na Craven Cottage przegrało z Fulham (1:2).
  • Niezadowolony musi być też Unai Emery. Jego zespół mimo gry w przewadze jednego zawodnika od 40. minuty tylko zremisował na własnym stadionie ze znajdującym się w strefie spadkowej Ipswich (1:1).

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,767FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ