Liverpool z kolejnym wielkim zwycięstwem. 5 wniosków po 17. kolejce Premier League

Ostatnia przedświąteczna kolejka za nami. W podsumowaniu 17. serii gier Premier League skupiamy się na następujących tematach: problemy Manchesteru City z nisko ustawionymi defensywami, zmysł taktyczny Nuno Espirito Santo, przebudzenia Gabriela Jesusa, regularność Bournemouth oraz kolejny wielki mecz Liverpoolu.

Manchester City nie potrafi rozbijać nisko ustawionych defensyw

Kiedy myślimy, że w Manchesterze City gorzej już być nie może, wtedy przychodzi następny mecz i okazuje się, że może. W ten weekend The Citizens ponieśli porażkę z Aston Villą (1:2), która potwierdziła powtarzające się problemy, ale dostarczyła również nowych wniosków. Na podstawie kilku ostatnich spotkań śmiało możemy postawić tezę, że zespół Pepa Guardioli nie potrafi już rozbijać głęboko cofniętych przeciwników. The Villans oczywiście nie spędzili całego spotkania tylko się broniąc, w drugiej połowie mieli nawet wyższe posiadanie piłki (56%) skutecznie wymieniając podania pod pressingiem rywali, ale pierwsza część gry uwidoczniła kłopoty Obywateli w ataku pozycyjnym.

REKLAMA

Pep Guardiola na spotkanie z Aston Villą zestawił podstawową jedenastkę z wielu zawodników nastawionych na utrzymanie piłki, a mniej potrafiących grać ryzykownie, bardziej wertykalnie, robiących różnicę. Jedynym graczem z takim potencjałem był Phil Foden, ale Aston Villa broniła na tyle kompaktowo, że trudno było mu znaleźć miejsce między liniami. Dość dziwna była decyzja Guardioli, aby Jeremy’ego Doku, jednego z najlepszych dryblerów wprowadzić dopiero w 84. minucie, a Kevina De Bruyne, który potrafi wykreować okazje niemal z każdego miejsca na boisku cały mecz trzymać na ławce rezerwowych. Efekt? Manchester City wykreował tylko 1,03 gola oczekiwanego (xG), z czego za ponad 1/4 odpowiada gol Fodena w doliczonym czasie gry.

Aston Villa 2:1 Manchester City

Nuno Espirito Santo jest świetnym taktykiem

Nottingham Forest nie przestaje zadziwiać. W 17. kolejce Premier League zostali pierwszym zespołem, który wyjechał z kompletem punktów z Gtech Community Stadium i wskoczyli na 4. miejsce w tabeli. Choć zespół personalnie jest znacznie silniejszy niż wydawało się przed sezonem, tak nie byłoby tak fantastycznych wyników bez trenera. Nuno Espirito Santo nie tylko wypracował styl gry, który piłkarze skutecznie realizują, ale także regularnie wykazuje się właściwym zmysłem taktycznym przygotowując plan na mecz lub zarządzając zmianami w jego trakcie.

Przeciwko Brentford (2:0) Nottingham zmieniło ustawienie na trójkę środkowych obrońców i wahadłowych. Zawodnicy są zaznajomieni z tym systemem, ponieważ broniąc prowadzenia dość często stosują ten wariant, natomiast w tym sezonie nie zaczynali jeszcze spotkania w ten sposób. Forest skupiło się przede wszystkim na zneutralizowaniu zagrożenia ze strony rywali, którzy dotychczas na własnym obiekcie strzelili 26 goli w 8 meczach. W sobotę oddali tylko 7 strzałów i ani razu nie trafili do siatki. Nottingham dodając do jedenastki środkowego obrońcę skupiło się na obronie własnego pola karnego i robili to bardzo dobrze przeciwko zespołowi, który z reguły ten obszar boiska potrafi dominować. Choć podopieczni Nuno Espirito Santo nie imponowali w ofensywie to udało im się wygrać to spotkanie i plan trenera po raz kolejny został zrealizowany.

Gabriel Jesus złapał formę w najlepszym momencie dla Arsenalu

W podsumowaniu ostatniej kolejki Premier League zwracaliśmy uwagę, że Arsenal ma zbyt mało graczy w ofensywie, którzy potrafią zrobić przewagę indywidualną, gdy rywal nastawi się bardzo defensywnie. W minionym tygodniu o swoim istnieniu przypomniał Gabriel Jesus. Brazylijczyk najpierw strzelił hat-tricka w Pucharze Ligi przeciwko Crystal Palace (mimo że w pierwszej połowie wyglądał bardzo słabo), a w weekend przeciwko temu samemu rywalowi dołożył dwa trafienia, dwukrotnie wyprowadzając zespół na prowadzenie.

Gabriel Jesus złapał formę w najlepszym momencie dla Arsenalu. Ostatnie tygodnie pokazały, że Kanonierzy w wielu spotkaniach potrzebują indywidualnego błysku, aby przełamać defensywę rywala. Ponadto w następnych tygodniach cała ofensywa będzie musiała wejść na jeszcze wyższy poziom, ponieważ w sobotnim meczu boisko z kontuzją opuścił Bukayo Saka. Po meczu Anglik poruszał się o kulach, więc prawdopodobnie czeka go dłuższa przerwa. Pod jego nieobecność Mikel Arteta będzie potrzebował graczy, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność za strzelanie goli oraz kreowanie sytuacji. Ostatnie mecze Gabriela Jesusa dają nadzieję, że pomoże on zespołowi w tym trudnym momencie. Nawet, jeśli nie utrzyma skuteczności, to – jak w sezonie 2022/23 – wprowadzi do ofensywy Kanonierów element nieszablonowości, nieprzewidywalności i więcej dynamiki do ataków.

Bournemouth jest najrówniej grającym zespołem spoza pucharowiczów w tym sezonie Premier League

W obecnym sezonie Premier League co jakiś czas swój wielki moment ma Bournemouth Andoniego Iraoli. Pokonali Arsenal, ograli Manchester City (kiedy nie było to jeszcze normą), zdominowali Tottenham, a w ten weekend wrzucili trzy bramki Manchesterowi United na Old Trafford zachowując przy tym czyste konto. Wisienki awansowały na 5. miejsce w tabeli, a ich wyniki nie są przypadkiem. Model xG wskazuje, że mają trzecią najwyższą różnicę – tylko po Liverpoolu i Arsenalu – pomiędzy golami oczekiwanymi (xG), a bramkami oczekiwanymi straconymi (xGC). Andoni Iraola z Bournemouth obrał kurs na europejskie puchary. Od początku sezonu swoje momenty miało Brighton, Fulham, Nottingham Forest czy aktualnie Newcastle, ale spoza zespołów biorących udział w europejskich pucharach Wisienki są najbardziej regularne.

Styl gry oparty na ogromnej intensywności świetnie się sprawdza i Bournemouth w ten sposób zaskakuje kolejnych, często silniejszych na papierze, przeciwników. Andoni Iraola ciągle rozwija swój zespół. Są piłkarze, którzy z tygodnia na tydzień czują się w zespole coraz pewniej (Evanilson, Kluivert, Christie). Są nowe twarze, które mogą jeszcze zwiększyć siłę drużyny (Adams, Huijsen). Na Vitality Stadium wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku.

REKLAMA

Manchester United 0:3 Bournemouth

Liverpool wysłał już za dużo sygnałów, abyśmy mieli jakiekolwiek wątpliwości kto jest zdecydowanym faworytem do tytułu

Liverpool w dwóch ostatnich ligowych meczach tracił punkty remisując z Newcastle (3:3) i Fulham (2:2), natomiast w ten weekend przypomnieli, jak silnym są zespołem. Oczywiście, Tottenham jest bardzo osłabiony personalnie w defensywie, natomiast łatwość z jaką The Reds tworzyli sytuacje była imponująca. Podopieczni Arne Slota niespecjalnie musieli się wysilać, aby strzelić 6 goli. Tottenham zaczął broniąc w średnim pressingu? No to rzucamy podania za linię obrony, a jak jest okazja to łamiemy ich strukturę grając przez środek. Rywale bardziej się otworzyli i atakowali wysokim pressingiem? Nie ma problemu – wykorzystamy naszą siłę w szybkich atakach. Liverpool na Tottenham Hotspur Stadium oddał 12 celnych strzałów, stworzył 9 big chances i wykręcił wskaźnik goli oczekiwanych (xG) na poziomie 4,60.

To był kolejny wysłany sygnał całemu futbolowemu światu – patrzcie, jacy jesteśmy mocni. Liverpool Arne Slota w pierwszej części sezonu robi to regularnie nie tylko na krajowym podwórku, ale także w Lidze Mistrzów. Przejechali się po mistrzu Anglii (Man City), Hiszpanii (Realu Madryt) i Niemiec (Bayerze Leverkusen) zachowując czyste konto. Na początku sezonu wypunktowali Manchester United, później ograli silną w tym sezonie Chelsea, teraz urządzili sobie strzelaninę na Tottenhamie. Nie wykluczamy, że w drugiej części sezonu przyjdzie gorszy okres, ale Liverpool wysłał już za dużo sygnałów, aby nie uważać ich za murowanego faworyta do mistrzostwa Anglii.

Tottenham 3:6 Liverpool

Co jeszcze wydarzyło się w 17. kolejce Premier League?

  • Everton zatrzymał serię 8 zwycięstw z rzędu Chelsea. Na Goodison Park padł bezbramkowy remis, a podopieczni Seana Dyche’a w lidze, w której mało kto zachowuje czyste konta mieli ich w ostatnich 6 meczach aż 5.
  • W coraz lepszej formie jest Newcastle. Zwycięstwo z Ipswich (4:0) w ten weekend poprzedzili awansem do półfinału Carabao Cup. Odnotujmy także hat-trick Alexandra Isaka w tą sobotę – jego pierwszy w Premier League.
  • Efekt nowej miotły w Wolves przyniósł zakładany efekt. Zespół pod wodzą Vitora Pereiry pewnie wygrał z Leicester (3:0), które w ostatnich tygodniach spisuje się beznadziejnie w defensywie. Ostatnie 3 mecze to 9 straconych goli.
  • Do zmiany trenera doszło także w Southampton, ale Ivan Juric w meczu z Fulham (0:0) nie prowadził jeszcze zespołu, więc dodatkowy punkt trzeba przypisać tymczasowemu trenerowi, Simonowi Ruskowi.
  • Brighton mając bardzo korzystny terminarz w ostatnich tygodniach… zanotowało właśnie piąty mecz bez zwycięstwa. W ten weekend tylko zremisowali z West Hamem (1:1).

***

Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,770FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ