Oba zespoły przystępowały do hitu dziesiątej kolejki po niepowodzeniach w europejskich rozgrywkach przeciwko włoskim zespołom. ŁKS i BKS dzielił dystans siedmiu punktów, jednak drużyna z Bielska-Białej rozegrała dwa mecze mniej (gdyby dopisać jej komplet za zaległe spotkania, to różnica wynosiłaby tylko jeden punkt). Nie było na pewno wątpliwości, że to bezpośrednie starcie wyłoni, kto umocni się w tabeli bardziej.
Niemrawa żegluga
Łódzkie Wiewióry na starcie nie najlepiej radziły sobie z przyjęciem piłki, parę razy musząc przebijać bez ataku. Jednak tego elementu słabości nie wykorzystywały w pełni zawodniczki z Bielska-Białej. Zdobyły co prawda dwupunktową przewagę (4:6), lecz z uwagi na brak dobrej finalizacji ją straciły (6:6). Po wyrównanych wymianach swoją własną stworzyły gospodynie niedługo później (12:10), lecz ją także szybko roztrwoniły (12:12). Wydawało się, że w miarę równo będzie aż do końcówki, jednak jednej ze stron przytrafiła się awaria.
Od stanu 14:15 gra ŁKS posypała się, jak stara gazeta pozostawiona na strychu. Siatkarki Alessandro Chiappiniego popełniały kosztowne błędy w ofensywie, pozwalając rywalkom oddalać się coraz bardziej. Anastazja Hryshchuk oraz Luna Scuka nie wykańczały skutecznie swoich uderzeń. Do tego dochodziło jeszcze słabe odbiory zagrywek prokurujące asy dla BKSu. Bialska Stal pierwszego seta wygrała, chociaż trochę zajęło jej zamknięcie piłki setowej, bowiem zajęło jej to cztery próby.
Giętka stal
BKS miał w drugiej partii trochę więcej problemów. Zwłaszcza od 4:4 (które zmieniło się na 7:4) jego defensywa nie radziła sobie z łódzkimi atakami. Jednak dzięki interwencji trenera Bartłomieja Piekarczyka i jego uwagom taktycznym szybko odrobił straty. A niedługo potem dzięki punktom Julity Piaseckiej przyjezdne odskoczyły na dwa punkty (10:12). Ale łódzkie zawodniczki nie zamierzały ponownie oddać się roli statystek i odpowiednio zareagowały. Uruchomiły twardy blok (Zuzanna Górecka, Marlena Kowalewska oraz Sonia Stefanik tak zapunktowały) i dodały, utrudniający życie serwis doprowadzając przy tym do 17:13.
Nie był to jednak koniec emocji, ponieważ zespół BKSu przygotował adekwatną kontrodpowiedź. Taką, której udało się zburzyć wcześniej przeszkadzające mury. Dodatkowo pomogły pomyłki ŁKSu i znowu zrobiło się remisowo (17:17). Taka sytuacja bez przechylenia szali, utrzymała się aż do walki na przewagi. W niej dopiero przy 28:28 w końcu coś przekierowało się w konkretnym kierunku. Dzięki skutecznemu atakowi Kertu Laak oraz fatalnie wyprowadzonym ciosie przez Natalię Mędrzyk to BKS Bielsko-Biała zgarnęła kolejnego seta.
Dopełnienie
Początek partii numer trzy był kolejnym przeciąganiem łańcucha. Długo nie było wiadomo, komu zacznie się on bardziej wyślizgiwać z rąk. Lekko osunął się on siatkarkom BKSu, kiedy to ŁKS zdobył trzypunktową przewagę (17:14). Bialska Stal miała problem z budową groźnych akcji. To, co puszczały na drugą stronę siatki, wyłapywała często obrona gospodyń. ŁKS nie był znacznie mocniejszy w ataku, ale przez długi czas o niewielki krok przed prezentowanym przez oponentki. BKS dokonała w końcówce istotnych poprawek, które przyniosły im objęcie prowadzenia (21:23). Duża w tym zasługa Keru Laak, która w kluczowym momencie zdobyła dwa asy, a także Martny Borowczak, której uderzenia zamknęły spotkanie.
ŁKS Commercecon Łódź – BKS Bostik ZGO Bielsko-Biała 0:3 (20:25, 28:30, 22:25)