OFC — Ta najsłabsza federacja


W 2024 roku mieliśmy Euro i Copa America. Były również egzotyczniejsze (naturalnie z perspektywy europejskiego zjadacza jabłek) puchary Afryki oraz Azji. Dodać do tego można także piłkarski turniej olimpijski. W skrócie dobrobyt reprezentacyjnych czempionatów. Do tego zestawienia mistrzostw należy dorzucić Puchar Narodów Oceanii. Turniej, którego nawet awangardowi fani nie śledzą.


Dominujące kiwi


Rozegrane w tym roku oceaniczne zmagania miały najbardziej przewidywalny przebieg, jaki można było sobie wyobrazić. Nawet ludzie nieoglądający piłkę nożną po przejrzeniu listy uczestników w ciemno postawiliby na triumf Nowej Zelandii. „All Whites” przejechali się po swojej konkurencji. W drodze po puchar wygrali wszystkie mecze nie niżej niż trzy do zera (łącznie Nowa Zelandia zdobyła 15 goli w 4 meczach). Do tego nie stracili żadnego gola. Warto dodać, że nie wysłali wszystkich swoich najlepszych graczy jak Chris Wood z Notthingham Forest czy Marko Stamenić z Olympiakosu. Aczkolwiek nowozelandzki skład nie był złożony wyłącznie z głębokich rezerw. Gdyby tak było, przepaść pozostałej części stawki do Nowej Zelandii byłaby mierzona w setkach tysięcy mil.

REKLAMA


Sam turniej był edycją zorganizowaną po dość długiej przerwie. Wyniosła ona osiem lat, gdyż zaplanowany na 2020 puchar Oceanii nie został przeprowadzony i sama federacja nie postanowiła przesunąć terminu (na przykład na przyszły rok), tylko uznała, że przejdzie bezpośrednio do kolejnej zaplanowanej odsłony. Żeby było ciekawiej, nawet po tylu latach nie wszystko ułożyło się według planu, ponieważ liczba drużyn się zmniejszyła. Nowa Kaledonia na kilka dni przed rozgrywkami wycofała. Powodem był kryzys wewnętrzny w kraju, który został rozgrzany przez próbę zmodyfikowania konstytucji, która po zmianach dawałaby prawa wyborcze nierdzennym mieszkańcom Nowej Kaledonii. Na wskutek tej próby wybuchły zamieszki, w których szacuje się, że zginęło około 13 osób. Ta sytuacja i tarcia z nią powiązane nie zostały do tej pory rozwiązane.


Wydostać się


Konfederacja Piłkarska Oceanii została założona w 1966 roku. I można stwierdzić, że od zawsze była na peryferiach poważnego futbolu, a wręcz na jego wygwizdowie. Praktycznie błyskawicznie jedna z federacji założycieli konfederacji Australia sześć lat po zainicjowaniu zrezygnowała z członkostwa, próbując dostać się do establishmentu zrzeszającego federacje azjatyckie. Jednak po bezowocnych staraniach ponownie stała się częścią OFC w 1978 roku. Co ciekawe nie była to pierwsza próba Australii dołączenia do azjatyckiej braci. Również przed utworzeniem konfederacji Oceanii Australia składała wnioski, które również otrzymywały odmowy.


Chociaż zapędy najmniejszego kontynentu na pewien czas wyciszyły się, to nigdy nie umarły. Paliwa dodawały cykliczne na ostatnich etapach kwalifikacji. Po powrocie do OFC wzięła udział aż w pięciu barażach kontynentalnych. Australia awansowała dopiero przy ostatniej okazji jako członek Oceanii na mundial w 2006 roku, gdzie w międzyczasie realizowała i dopinała sprawę swojego przeniesienia. Ostatecznie 1 stycznia 2006 roku stał się częścią Azjatyckiej Konfederacji Piłkarskiej. Ta zmiana wyszła „Socceroos” na dobre, ponieważ od dołączenia do nowej struktury awansowali na każde mistrzostwa świata.


Wypełnienie roli


Spośród drużyn stowarzyszonych w OFC na Weltmeisterschaft udało się dostać tylko Nowej Zelandii. Maoryscy wojownicy zakwalifikowali się dwukrotnie. W przeciwieństwie do sąsiadów osiągnęli historycznie słabsze wyniki, do tej pory nie wychodząc jeszcze z grupy. Aczkolwiek również mieli swoje mniejsze chwile chwały. Na mundialu w RPA pokazali się z naprawdę dobrej strony, nie przegrywając meczu w fazie grupowej. Zremisowali z Włochami (ówczesnymi obrońcami tytułu), Paragwajem i Słowacją.


Jednak już w walce o uczestnictwo w kolejnych edycjach Nowa Zelandia zaczęła realizować dawny australijski koszmar baraży. Na mistrzostwa w Brazylii, Rosji i Katarze drogę zamykali jej różni przeciwnicy po pojedynkach międzykontynentalnych. Tym samym zaczęła kalkować scenariusz eliminacyjny Australijczyków, którzy także przez pewien czas seryjnie utykali w barażowym piekiełku. W 2013 roku istniał temat przeniesienia Nowej Zelandii do innej federacji (południowoamerykańskiego CONMEBOL). Jednak sam związek postanowił ostatecznie nie podejmować czynności w tym kierunku.


W końcu jeden pewniak


Podnoszono już dyskusje o tym, że prowadzenie federacji Oceanii jest trochę bezcelowe i najlepiej byłoby ją połączyć z azjatyckim odpowiednikiem. Obie dawniej były ze sobą mocno powiązane, bowiem wspólnie brały udział w procesie mundialowych eliminacji jak jedna strefa. Zmieniło się to od kwalifikacji do mistrzostw świata w 1986 roku. Od tej pory również przedstawiciele Oceanii utracili dostęp do możliwości zapewnienia sobie gwarantowanego miejsca bez konieczności grania dodatkowych baraży kontynentalnych.


Brak gwarantowanego miejsca bardzo długo był problemem OFC i jego członków. Aczkolwiek on należy już do przeszłości. Wraz z poszerzeniem rozgrywek nadchodzących mistrzostw świata do 48 drużyn Oceania w końcu otrzymała jedno pewne dla zwycięzcy kwalifikacji i barażowe dla ekipy z drugiej lokaty. Ten fakt sprawia, że najmocniejsza Nowa Zelandia nie będzie raczej starać się opuścić struktury, ponieważ dla niej awans stał się łatwiejszy i można przypuszczać, że zacznie się seryjnie pojawiać na mundialach (tak jak Australia).


Szanse innych wysepek takich jak Vanuatu czy Fidżi też się troszkę zwiększyły. Jednakże biorąc pod uwagę ich poziom piłkarski, ten wzrost jest nieznaczny, gdyż nieważne kogo trafią, to będą skazani na sromotną klęskę. Być może znaczniej przyszłościowym planem byłoby stanie się częścią innego związku, w którym mogliby podnieść swój poziom, mierząc się z silniejszymi przeciwnikami. Chyba to najlogiczniejszy sposób na poprawę jakości zespołów z Oceanii. Przez uwięzienie we własnej bańce mogą nigdy nie doświadczyć skrawka poważniejszego futbolu.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,719FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ