Zarówno Liverpool, jak i Bologna mają od obecnego sezonu nowych trenerów. Anglicy pod wodzą Arne Slota na razie idą jak burza. W 1. kolejce Ligi Mistrzów wygrali wyjazdowy mecz z Milanem (3-1). Gorszy start zaliczył Vincenzo Italiano. Bologna pod jego wodzą na rozpoczęcie kampanii 2024/25 europejskiego czempionatu tylko zremisowała domowe starcie z Szachtarem Donieck (0-0).
Liverpool przed meczem uchodził za zdecydowanego faworyta. W Premier League są dotychczas niemal bezbłędni. Pięć zwycięstw w sześciu meczach. Do tego dołożyli awans do 1/8 finału EFL Cup oraz wygraną na inaugurację sezonu Ligi Mistrzów. Bologna miała czego się obawiać. Szczególnie że ich wyniki w obecnym sezonie są bardzo średnie. W Serie A – cztery remisy oraz po jednym zwycięstwie i porażce. W 1. kolejce Ligi Mistrzów zaliczyli kolejny podział punktów.
Pierwszy gwizdek
Od początku spotkania Liverpool przejął inicjatywę. Jednak to Bologna jako pierwsza miała ciekawszą sytuację – w 9. minucie niespodziewanie bramkę strzelił Dallinga, ale sędzia szybko ostudził radość Holendra. Napastnik był na pozycji spalonej. Już dwie minuty później wszystko wróciło do normy. Po wrzutce Salaha piłkę z najbliższej odległości do bramki kopnął Mac Allister. Darwin Nunez w 16. minucie powtórzył akcję napastnika Bologni – wyszedł sam na sam, jednak jego bramka nie mogła zostać uznana przez spalonego.
W 19. minucie groźnie uderzona piłka przez Szoboszlaia przeszła niedaleko prawego słupka Łukasza Skorupskiego. Nunez próbował szczęścia w 23. minucie, jednak uderzenie z woleja łatwo złapał bramkarz Bologni. Trzy minuty później Urugwajczyk oddał kolejny strzał – z 16. metra nad bramką.
Chwilę później to Bologna zaczęła strzelać. W 32. minucie Ndoye trafił w słupek, a minutę później po uderzeniu Urbańskiego, piłkę na rzut rożny odbił Alisson. Oba strzały były wykonane z pola karnego Anglików.
Trzy gole, w tym dwa nieuznane. Kilka ciekawych strzałów. Dobry mecz w wykonaniu polskich zawodników. Co najważniejsze – mecz, który miał teoretycznie zdecydowanego faworyta, był w pierwszej połowie wyrównany. Zapowiadała się ekscytująca druga odsłona.
Po przerwie
Jestem ciekawy, co się działo w szatniach Liverpoolu i Bologni. Druga połowa zaczęła się nienaturalnie – jak na to spotkanie – spokojnie. Na pierwszą sytuację trzeba było czekać do 56. minuty. Wtedy, po wrzutce w pole karne, uderzenie Orsoliniego z ostrego kąta obronił Alisson. Chwilę później mogliśmy być świadkami bramki Kacpra Urbańskiego, jednak Polak strzelił z 16. metra nad bramką. Obie drużyny zaczęły grać w stylu z pierwszej połowy.
W 62. minucie boisko opuścił Urbański – jeśli będzie grał na takim poziomie w październikowych meczach reprezentacji Polski, może dać nam dużo radości. Nie wiem, czy to przez jego zejście, ale mecz znowu zrobił się bardziej spokojny. Nie oznaczało to jednak nudy – czuć było napięcie wśród obu zespołów. Wynik cały czas był sprawą otwartą.
Aż do 75. minuty, kiedy Mohamed Salah strzelił gola w stylu Arjena Robbena. Zejście z prawej strony do środka i podkręcone uderzenie na dalszy słupek. W 83. minucie Skorupski popisał się dwoma pięknymi paradami. Jak się później okazało, ewentualny gol nie byłby uznany – pozycja spalona zawodnika Liverpoolu – ale polski bramkarz pokazał swój kunszt.
Liverpool, dzięki genialnym dwóm akcjom Salaha, wygrał swoje drugie spotkanie w tej edycji Ligi Mistrzów. Bologna dalej bez gola i tylko z jednym punktem, jednak z taką grą mają szansę poprawić swój dorobek w kolejnych meczach. Pamiętajmy, że w nowym formacie wystarczy 24. miejsce na 36. drużyn, żeby zagrać w fazie pucharowej.
Co dalej?
W 3. kolejce Ligi Mistrzów Liverpool poleci do Niemiec na mecz z RB Lipsk (23 października o 21:00). Wcześniej Anglicy zagrają w lidze z Crystal Palace oraz Chelsea. Natomiast kolejnymi rywalami Bologni będzie Parma i Genoa w Serie A, a w Lidze Mistrzów znowu zmierzą się z przedstawicielem Premier League – Aston Villą w Birmingham (22 października o 21:00).
Liverpool – Bologna 2:0 (Mac Allister 11’, Salah 75’)
Autor: Marcin Urban