Właściwe granie w Pucharze Polski czas zacząć, gdyż na tym etapie do gry włączają się zespoły z Ekstraklasy i 1. ligi. Cracovia zainaugurowała „pucharowy wtorek” wybierając się do Nowego Sącza na mecz z trzecioligową Sandecją. Zespół z czwartego poziomu rozgrywkowego w Polsce w poprzedniej rundzie wyrzucił z pucharu Zagłębie Sosnowiec (1:0) i miał chęć na sprawienie kolejnej sensacji.
Cracovia nie wyglądała jak ekstraklasowicz na tle trzecioligowca
Spotkanie rozpoczęte punktualnie o 13.00 nie porywało. Rezerwowy skład ekstraklasowej Cracovii wystawiony przez Dawida Kroczka nie przejął inicjatywy od początku meczu. Na boisku grali tak, jakby chcieli oddać piłkę rywalom i czekać, co oni z nią zrobią. Ekipa Sandecji nie próżnowała, tylko szukała swoich okazji na zaskoczenie przeciwnika. Największe zagrożenie pod bramką Jakuba Burka tworzyło się po rzutach rożnych. Po jednym z nich z początku meczu Przemysław Skałecki trafił w poprzeczkę. Ostrzeżenie zostało zignorowane przez gości, a przy następnej okazji Jakub Sangowski znów doszedł do pozycji strzeleckiej, choć finalnie chybił.
Z biegiem czasu ekstraklasowy zespół zaczynał budzić się ze snu i tworzyć swoje sytuacje. Dużo szumu z przodu robili Filip Rózga oraz Mateusz Bochnak. Ten drugi dwukrotnie mógł zdobyć gola, lecz przeszkadzał mu w tym bramkarz Sandecji – Martin Polaček. Słowak zachował czujność przy obu strzałach, dzięki czemu jego drużyna do przerwy utrzymywała wynik remisowy. Najwięcej kontrowersji w pierwszej części meczu dostarczył wspomniany Filip Rózga, gdyż sędzia bez problemu mógł przed gwizdkiem kończącym połowę wysłać go do szatni z czerwoną kartką. Młodzieżowiec, mając na koncie już jeden żółty kartonik, zdecydował się na faul taktyczny, lecz drugiej kartki nie obejrzał. Spotkało się to z protestami zawodników Sandecji, którzy mieli żal do arbitra o to, że nie oszczędził 18-latka.
Szalona druga połowa
Nic dziwnego więc, że trener Cracovii postanowił zmienić Rózgę już po przerwie. Było to zastępstwo 1:1, gdyż zastępujący go Ajdin Hasić był od początku aktywny. Chciał piłkę, wychodził do gry i szukał kreatywnych rozwiązań. Nie okazał się jednak najlepszą zmianą w tym meczu. Tę przeprowadził szkoleniowiec Sandecji – Łukasz Mierzejewski. Wpuszczony na boisko po przerwie Jakub Wilczyński doskonale wykorzystał podanie za linie obrony od Rafała Wolsztyńskiego i w 56. minucie dał prowadzenie swojej drużynie. Kroiła nam się duża niespodzianka w Nowym Sączu.
Reakcja Dawida Kroczka była natychmiastowa. Potrójna zmiana i posłanie do boju zawodników podstawowego składu. Cracovia siadła na Sandecję bardzo mocno, lecz nie przynosiło to efektów. Niecelnie uderzał Otar Kakabadze, fatalnie nie trafił także Ajdin Hasić. Bośniak zdecydowanie mógł żałować, bo ta okazja z 73. minuty to była ewidentna piłka na remis. Czas uciekał jednak nieubłaganie, a Martin Polaček wciąż zachowywał czyste konto. Sandecja broniła się zaciekle, a piłkarze z Krakowa nie potrafili przebić się przez ten defensywny mur. A gdy już się udało, to dwukrotnie. Najpierw w 81. minucie celnie główkował Virgil Ghiță doprowadzając do remisu, a niedługo później Davíð Kristján Ólafsson dograł z lewego skrzydła do Ajdina Hasicia i Cracovia wyszła na prowadzenie.
Ważne dwie bramki dla Pasów, gdyż odpadnięcie już na początku przygody z Pucharem Polski byłoby poważną wpadką. I nie było to wykluczone, gdyż w doliczonym czasie gry Sandecja rzuciła wszystkie karty na stół. Rzut rożny kończy się golem osiemnastoletniego Piotra Kowalika. Piłkę meczową chwilę później miał jeszcze Wiktor Kłos, ale jego uderzenie z rzutu wolnego zdołał obronić Jakub Burek. Mieliśmy więc dogrywkę.
Sandecja sprawia sensację
Dodatkowy czas gry był bardzo ciekawy dla oka. Obie drużyny grały o zwycięstwo z wyraźną wiarą, dzięki czemu mecz zrobił się dosyć ofensywny. Groźnie robiło się raz pod bramką Burka, raz pod bramką Polačka. Bramki jednak nie padały. Został więc ostatni kwadrans na to, aby któraś z ekip przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę. Ale wreszcie, w 117. minucie się doczekaliśmy. Kontrę Sandecji po dograniu z lewej strony wykończył Wilczyński i tym samym zagwarantował zwycięstwo swojej drużynie. Zgubili defensorzy Cracovii napastnika rywali z radarów, a ten skrzętnie to wykorzystał.
Trzecioligowa Sandecja Nowy Sącz pokonuje po dogrywce faworyzowaną Cracovię, tym samym kończąc jej przygodę z Pucharem Polski. Wiceliderowi Ekstraklasy nie wypada przegrywać takich meczów. A kibice na niespodziankę w pucharze nie musieli czekać zbyt długo, gdyż przydarzyła się ona już przy pierwszej okazji.