Środa przyniosła nam mecz, który już na papierze wyglądał na potencjalny hit. Szczególnie że mecze pomiędzy PSG a Barceloną w Lidze Mistrzów zawsze dostarczały widzom emocji. Każdy pamięta chyba pamiętną remontadę ekipy z Katalonii w 2017 roku albo łatwy awans Les Parisiens z roku 2021. Dodatkowym smaczkiem na pewno była osoba Luisa Enrique. Szkoleniowiec brał udział w historycznym powrocie Barcelony, a teraz stanął po drugiej stronie barykady. Nie można zapomnieć także o zawodnikach. Ousmane Dembélé reprezentował bowiem barwy Blaugrany przez sześć sezonów. No i Marco Asensio, który był zawodnikiem Realu Madryt. Więcej mówić chyba nie trzeba. Na boisku działo się mnóstwo, każda z drużyn mogła kończyć mecz, stawiając na swoim. Na koniec to jednak Barcelona miała więcej powodów do zadowolenia.
PSG zmotywowane przez swoich kibiców
Atmosfera przed meczem była na najwyższym poziomie. Podkład muzyczny z Gwiezdnych Wojen, oprawa zawierająca wizerunki Dartha Vadera oraz Yody z mieczami świetlnymi w barwach PSG. Czuć było ten klimat. Gospodarze też musieli czuć wsparcie od swoich kibiców licznie zgromadzonych tego wieczoru na Parc Des Princes. Od początku wyszli wysoko, spychając Barcelonę do obrony. Ataki sunęły skrzydłami raz po raz. Po lewej flance hasał Kylian Mbappé, po prawej wspomniany Dembélé. Ten pierwszy był często wspierany przez obiegającego go Nuno Mendesa. Działania formacji ofensywnej Paryżan nie dawały jednak wymiernych skutków. Skrzydłowi robili wiatr na obu flankach, jednak trzeba do tego dołożyć konkrety w postaci jakichś dokładnych podań w pole karne, a co dopiero mówić o strzałach.
Barcelona złapała wiatr w żagle
Barcelona złapała oddech dopiero w okolicach 20. minuty. Wtedy portugalski lewy obrońca PSG musiał ratować swój zespół, wybijając futbolówkę z linii bramkowej. To było poważne ostrzeżenie, a Barcelona coraz częściej zagrażała bramce, w której stał Gianluigi Donnaruma. Obie ekipy musiały mieć się na baczności w szeregach defensywnych, bo malutki błąd mógł zadecydować o stracie bramki. Barcelona rozkręcała się z minuty na minutę, powolutku przejmując kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Rozgrywali sobie spokojnie piłkę od tyłu i szukali szans na wyprowadzenie ataku. Taka sposobność nadarzyła się w 37. minucie. Akcję napędzili dwaj młodziutcy Pau Cubarsi i Lamine Yamal, natomiast sfinalizował wszystko Raphinha strzałem do pustej bramki. Można się zastanawiać, czy włoski bramkarz gospodarzy mógł się lepiej zachować, ale bez jego interwencji piłka najprawdopodobniej trafiłaby do Roberta Lewandowskiego, który miałby świetną szansę na zdobycie gola.
Piorunujący początek drugiej połowy
Druga połowa zaczęła się od wyrównania. PSG znowu ruszyło energicznie i jakby odrobiło pracę domową po pierwszej połowie. Zaczęli konkretyzować swoje działania pod bramką Barcelony. Wystarczyły dwie próby, aby gospodarze nie tyle, co wrócili do meczu, a nawet wyszli na prowadzenie. Najpierw zryw Mbappé zakończył się bramką Dembélé, zaś po chwili świetne podanie Fabiána Ruiza wykorzystał Vitinha. To wystarczyło do tego, żeby trybuny odżyły na nowo.
Xavi trafił ze zmianami
Paris Saint-Germain niesione dopingiem dalej naciskało, ale znów przydarzył im się brak koncentracji. Niecelna piłka od Donnarummy zapoczątkowała akcję Barcelony, kapitalną piłkę do Raphinhy posłał wpuszczony na boisko chwilę wcześniej Pedri, a Brazylijczyk strzałem z powietrza wykończył cały atak. Znowu mieliśmy remis, a mecz znacząco się otworzył. A przecież tego zawsze oczekują kibice — emocji. Tych mieliśmy tu pod dostatkiem.
Gospodarze mieli szansę na ponowne objęcie prowadzenia, ale na 2:3 jako pierwsi strzelili goście. Znowu kluczem okazał się nos do zmian Xaviego. Trener Dumy Katalonii wcześniej wpuścił na boisko Pedriego, który minutę później zaliczył asystę, a teraz na efekty trzeba było czekać zaledwie minutę dłużej. Andreas Christensen wszedł za Frenkiego De Jonga w 75. minucie, a 120 sekund później świętował strzelenie gola głową, po rzucie rożnym. Szala w tym meczu parokrotnie przechylała się na jedną ze stron, ale po bramce Duńczyka PSG już nie dało rady odpowiedzieć.
Spotkanie na Parc Des Princes nie zawiodło, jeśli chodzi o poziom na boisku, jak i na trybunach. Mimo wszystko to Barcelona może wracać do domu z uśmiechem na ustach, a także jednobramkową zaliczką przed rewanżem na Estadi Olímpic de Montjuïc.