W większości meczów Arsenal stara się przejąć kontrolę poprzez utrzymywanie się przy piłce i spychanie rywala do głębokiej defensywy. Jako uczeń Pepa Guardioli Mikel Arteta także nie chce, aby jego zespół oddawał inicjatywę i cofał się do głębokiej defensywy. Kanonierzy mają grać w ataku pozycyjnym i przeważnie rozgrywać akcje krótkimi podaniami od własnej bramki. Jednak w tych najważniejszych meczach Arteta potrafi zmienić nastawienie zespołu. Zagrać bardziej pragmatycznie. Skupić się na defensywie. Nie podejmować większego ryzyka, a postawić przede wszystkim na bezpieczeństwo. Arsenal w obecnym sezonie to taktyczny kameleon, który potrafi zmienić swoje oblicze, dostosować się do rywala i zneutralizować jego największe atuty.
Czyste konto z Manchesterem City
Powyższą tezę najlepiej potwierdzają konfrontacje z Manchesterem City w obecnym i poprzednim sezonie. Rok temu Kanonierzy w dwóch meczach z The Cittizens stracili aż siedem goli. Rywale oddali łącznie aż 23 strzały, w tym 15 celnych, a ich współczynnik xG (goli oczekiwanych) wyniósł 4,13. Wówczas te dwie porażki zadecydowały o losach mistrzowskiego tytułu. W trwającej kampanii w trzech meczach przeciwko Obywatelom The Gunners stracili tylko jednego gola. W dodatku w starciu o Tarczę Wspólnoty, które często traktowane jest przez kluby jako ostatni sprawdzian przed startem sezonu.
Wyłączając więc tamto spotkanie, w 180 minutach Arsenal nie dał się pokonać ani razu. Co więcej, nie był to wynik szczęścia, a bardzo dobrej organizacji gry w obronie. The Cittizens nie oddali żadnego celnego strzału z otwartej gry. Jedyne dwa uderzenia w światło bramki padły po stałych fragmentach. Ponadto łączne xG ekipy Guardioli w tych dwóch meczach wyniosło 1,47, z czego i tak większość tego zostało wygenerowane po dośrodkowaniach ze stojącej piłki. Z otwartej gry City oddało aż 11 strzałów, jednak żaden z nich nie był z dogodnej pozycji. Największą wartością strzału – według portalu Understat – było 0,08. To tylko pokazuje, jak świetnie zorganizowani i skoncentrowani przez te 180 minut byli Kanonierzy.
Arsenal minimalizuje ryzyko
Zaskakujące mogło być podejście Arsenalu do samego meczu. Kanonierzy na Etihad ewidentnie przyjechali po remis i głównym ich celem było po prostu nie stracić bramki. Arsenal rzadko stosował wysoki pressing, przeważnie cofając się głęboko na swoją połowę. Ekipa Artety była przy piłce tylko przez 28% czasu gry, a jej wskaźnik Field Tilt (procentowy stosunek kontaktów z piłką w tercji ofensywnej w porównaniu do rywala) – jedynie 20%. Kanonierzy wymienili ponad trzy razy mniej podań, a ich celność wynosiła tylko 71%. Ponadto linia defensywy Arsenalu była ustawiona o ponad 12 metrów głębiej niż wynosi jej średnia w całym sezonie. Niemniej jednak, Arteta osiągnął to, co chciał. Końcowy rezultat broni jego plan na ten mecz.
Generalnie w obecnym sezonie widać zmianę nastawienia Arsenalu w tych najważniejszych spotkaniach. Mimo, że we wcześniejszych spotkaniach nie bronili tak nisko jak w niedzielę, to i tak The Gunners grają zupełnie inaczej niż w większości meczów. Arsenal minimalizuje ryzyko i dostosowuje się do przeciwnika. W ostatnim meczu z Manchesterem City Kanonierzy nie starali się na siłę rozgrywać piłki od własnej bramki. Aż 83% podań Davida Rayi było dalekimi zagraniami. Jest to prawie dwa razy więcej niż średnia z całego sezonu (43%). Jedynym meczem, w którym ten odsetek był jeszcze wyższy było pierwsze starcie z Liverpoolem w grudniu (1:1; 85%).
Obawiając się wysokiego pressingu Arteta nie chciał, aby jego zespół podejmował ryzyko przy wyprowadzaniu piłki. Zamiast tego szybko przenosił futbolówkę na połowę rywala za pomocą dalekiego podania na Kaia Havertza, który w obu tych meczach grał jako napastnik. Zresztą podobną taktykę Kanonierzy prezentowali też w pozostałych starciach przeciwko czołówce. Wiedząc, że rywal może przejąć kontrolę nad meczem poprzez posiadanie piłki i wysoki pressing, Arteta starał się sprowadzić mecz do większej liczby pojedynków fizycznych oraz walki o „drugą piłkę”. Czyli coś, w czym Arsenal w obecnym sezonie jest bardzo mocny.
Skuteczny plan Artety
Pomysł na to, aby Arsenal nie był tak jednowymiarowy i miał więcej argumentów w starciach z silniejszymi rywalami zrodził się w głowie Artety jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Wystarczy spojrzeć na transfery, jakich dokonywał Arsenal. Wielu kibiców kwestionowało potrzebę sprowadzania Havertza oraz Rayi, jednak Arteta potrzebował ich właśnie do takiego stylu gry. Sprowadzenie Declana Rice’a oraz Jurriena Timbera – który choć nie jest wysoki jak na obrońcę (179 cm), to prawdopodobnie miał zastąpić Oleksandra Zinchenkę – również wskazywały, że Arteta chce, aby jego zespół był jeszcze mocniejszy fizycznie i grał na większej intensywności.
Plan ten niewątpliwie okazał się skuteczny. Arsenal w czterech meczach przeciwko kandydatom do mistrzostwa nie przegrał ani razu i zdobył osiem punktów. O pięć więcej niż Liverpool i Manchester City. W meczach z Big Six również nie przegrał ani razu. Jedyna porażka z zespołem z czołówki miała miejsce na Villa Park przeciwko Aston Villi. Po meczach z Manchesterem City w poprzednich rozgrywkach Arteta zobaczył, że należy coś zmienić. Że w starciach, w których przeciwnik ma przewagę jakościową, Arsenal musi zagrać inaczej niż przez większość sezonu. Po prostu dostosować się do rywala i zneutralizować jego największe atuty.
Czy Arsenal nie stał się za mało techniczny?
Niemniej jednak, jest też druga strona medalu konstruowania drużyny w taki sposób. I to również było widoczne w niedzielnym spotkaniu. Oczywiście Arsenal przyjechał z zamiarem wywiezienia remisu, dlatego też przejęcie inicjatywy nie było ich głównym celem. Niemniej jednak, plan Artety też nie zakładał aż tak niskiej obrony, o czym w rozmowie pomeczowej w Viaplay mówił Martin Odegaard. Kanonierzy zostali zepchnięci do defensywy głównie przez to, że sami nie potrafili dłużej utrzymać się przy piłce i przenieść gry na połowę rywala. Nawet po odbiorze futbolówki zbyt szybko ją tracili, co nie pozwalało na wyprowadzenie szybkiego ataku. Piłkarze Arsenalu z piłką przy nodze byli zbyt nerwowi, co było widoczne zwłaszcza po dalekich podaniach Davida Rayi.
Starcie z The Citizens nie było pierwszym, które pokazało, że w grze z piłką przy nodze Arsenal ma jeszcze spore pole do rozwoju. Choć w większości meczów nie jest to widoczne, to kiedy przeciwnik jest dobrze zorganizowany w defensywie i nie przegrywa pojedynków fizycznych (najlepszy przykład to dwumecz z Porto) Kanonierzy mają problemy. Starcia z bezpośrednimi kandydatami do mistrzostwa pokazały, że Arsenal jest dzisiaj drużyną o wiele bardziej dojrzałą i uniwersalną. Niemniej jednak ten ostatni mecz uwidocznił też, co powinno być kolejnym elementem do poprawy w drodze po najwyższe cele.