Czarne chmury nad Xavim nie przestają gęstnieć. Po przegranej w Superpucharze Hiszpanii z Realem Madryt przyszło wygrane spotkanie w pucharze Króla z trzecioligową drużyną. W niedzielny wieczór „Blaugrana” zmierzyła się w meczu wyjazdowym z Realem Betis. Zespół Manuela Pellegriniego to bardzo groźny zespół – szczególnie w domowych spotkaniach. W Sevilli nie potrafiły wygrać w tym sezonie takie ekipy jak wcześniej wspomniani „Królewscy”, Atletico Madryt czy Girona. Przed drużyną Xaviego stało zatem niełatwe zadanie.
Odważna gra piłkarzy Xaviego
Real Betis to zespół, który w tym sezonie na własnym stadionie był niepokonany. Nieważne kto przyjeżdżał – piłkarze Manuela Pellegriniego nie dawali się pokonać. Jednak ekipa Xaviego nie zamierzała się tym faktem przejmować. „Blaugrana” wyszła na to spotkanie bardzo odważnie. Znakomicie pracowała pressingiem. Emanowali pewnością siebie i bardzo dobrze zagęszczali środek pola. Poza tym robili wszystko by swoich rywali nie dopuszczać pod swoją bramkę. Gospodarze byli takim obrotem spraw bardzo zaskoczeni. Nie potrafili sobie poradzić z tak agresywną wersją Barcelony. Efektem tej dobrej gry drużyny Xaviego było trafienie w 21. minucie Ferrana Torresa. Hiszpan wykorzystał podanie na pustą bramkę swojego reprezentacyjnego kolegi – Pedriego.
Barcelona kontrolowała przebieg spotkania. Po strzelonym golu delikatnie spuściła z tonu. W swoim stylu rozgrywała piłkę i zamęczała przeciwnika podaniami. Piłkarze Realu Betis nie robili swoim graniem zbyt wielkiej krzywdy ekipie Xaviego. Nie byli w stanie przebić się przez szyki obronne „Blaugrany”. Grali bardzo przewidywalnie i dawali się spychać pod swoje pole karne. Takie granie jak najbardziej odpowiadało gościom, którzy z minuty na minutę coraz bardziej się napędzali i wyglądali na coraz pewniejszych. Podopiecznych Manuela Pellegriniego nie było stać na zrobienie czegoś nadzwyczajnego. Zagrania były powolne i niedokładne. Poza Isco nie było zawodnika w szeregach Betisu, który ma jakikolwiek pomysł na złamanie „Blaugrany”. A to zdecydowanie za mało. Z kolei Barcelona mogła mieć do siebie pretensje, że przeciwko tak pasywnie grającemu Betisowi byli w pierwszej połowie strzelić tylko jednego gola.
Powrót do gry gospodarzy
Znakomite zawody dzisiaj rozgrywał Lamine Yamal. 16-latek błyszczał swoimi dryblingami i robił różnicę swoją jakością. Z tym nie potrafiła sobie poradzić obrona Betisu. W 48. minucie po akcji wspomnianego wcześniej Yamala padł gol. Swoje drugie trafienie w tym spotkaniu zaliczył Ferran Torres. Hiszpan był dzisiaj tam gdzie być powinien. Kończył wszystko, co miał do skończenia. Był rekinem pola karnego i jednym z bohaterów Barcelony. Gospodarze delikatnie mówiąc nie weszli dobrze w drugą część spotkania. Pewnie mieli jakiś plan na grę i pomysł na to jak ugryźć ekipę Xaviego. Jednak, gdy traci się bramkę tuż po przerwie to wszelkie założenia idą do kosza.
Gospodarzy tylko ta druga bramka jeszcze bardziej podrażniła. Piłkarze Manuela Pellegriniego ruszyli na Barcelonę i robili wszystko by zmniejszyć straty. W 56. minucie kontaktowego gola dla Realu Betis strzelił Isco. Można odnieść wrażenie, że tylko Hiszpan mógł tylko dać tlen i nadzieję swojej drużynie. Piłkarze Betisu dostali drugie życie i z drużyny, która w pierwszej połowie wyglądała bardzo niemrawo nic nie pozostało. 3 minuty później było już 2:2. Strzelcem gola wyrównującego został nie kto inny jak Isco. Prawdziwy lider zespołu. Z dobrze grającej Barcelony nic nie pozostało. W kilka minut dobry występ ekipy Xaviego zamienił się w katastrofę. Real Betis wrócił do meczu w bardzo mocnym stylu. Spotkanie zaczynało się od nowa.
Kto strzeli zwycięskiego gola?
Zawodnicy Barcelony wyglądali na oszołomionych dwoma trafieniami Isco. Ich pewność siebie uszła z powietrzem. Z przewagi nie pozostało nic. Goście nie byli w stanie odzyskać swojego rytmu i kontroli nad spotkaniem. Piłkarze Betisu wyprowadzili dwa szybkie ciosy. Wrócili do gry i włączyli się do walki o zwycięstwo. Kompletnie nie było widać różnicy między tymi zespołami, która była dość mocno dawała się we znaki w pierwszej części spotkania. Te dwa stracone gole były sprawdzianem dla mentalności podopiecznych Xaviego. Wiemy, że z nią bywa różnie.
Im bliżej było końcówki meczu, tym bardziej powiększała się przewaga Barcelony. Piłkarze Xaviego powoli podnosili się po dwóch straconych golach i dążyli do strzelenia trzeciego – zwycięskiego gola. Gospodarze cofnęli się pod własną bramkę i czekali na przeprowadzanie groźnych kontrataków. „Blaugrana” tak naprawdę na własne życzenie straciła dwie bramki w tak krótkim czasie.
Wydawało się, że po trafieniu Ferrana Torresa, ta drużyna będzie zmierzała do zamknięcia meczu. Nic bardziej mylnego. Betis doprowadził do remisu i robił wszystko by nie dać się pokonać Barcelonie na własnym boisku. Jednak Joao Felix postanowił zniszczyć marzenia kibicom Realu Betis. W 90. minucie Portugalczyk strzelił gola dającego prowadzenie. Dwie minuty później hat-tricka ustrzelił Ferran Torres. „Blaugrana” jako pierwsza drużyna w tym sezonie pokonała zespól Manuela Pellegriniego na Estadio Benito Villamarín. Barcelona wyczekała swojego przeciwnika. W końcówce wyprowadziła dwa ciosy, po których nie było co zbierać. Wygrała zasłużenie. Na przestrzeni całego meczu była zespołem lepszym.