Na zakończenie 15. kolejki PKO BP Ekstraklasy rozegrano spotkanie Ruchu Chorzów z Radomiakiem Radom. Gospodarze walczą o ligowy byt pod wodzą nowego trenera – Jana Wosia, z kolei goście skazują się na miejsce w połowie stawki – z dala od europejskich pucharów i ryzyka walki o utrzymanie. Obie ekipy po raz ostatni zagrały ze sobą na poziomie drugiej ligi w sezonie 2017/2018.
Jeden celny strzał…
Początek meczu zdecydowanie nie porywał ponad 10-tysięcznej publiczności zgromadzonej w Kotle Czarownic. Trener Jan Woś nie zaszalał ze składem, ale inaczej ustawił swoich zawodników na murawie. W 17. minucie gry Luizao dobrze dograł piłkę do Castanedy, ale ten drugi nie przyłożył się do wykończenia i piłka opuściła plac gry. Po pół godziny gry Radomiak powinien prowadzić w tym meczu chociaż 1:0, ale ciągle w poczynaniach ofensywnych brakowało kropki nad „i”. Gospodarze nie mieli czym ani kim postraszyć i próbowali swoich szans z kontry, ale bezskutecznie. Dobre dośrodkowanie Abramowicza z lewej strony boiska, ale odrobinę za mocne i Semedo nie miał komfortowej pozycji do uderzenia.
W 44. minucie środkiem pomknął Miłosz Kozak i zakończył swój rajd strzałem, jednak chciałby o nim jak najszybciej zapomnieć. Po rzucie rożnym w ostatniej minucie pierwszej części spotkania czekaliśmy jeszcze na decyzję wozu VAR, ale sędzia Damian Sylwestrzak nie musiał korzystać z „telewizora”. Poziom tego widowiska nie porywał.
Miłosz Kozak MVP
Piłkarze obu ekip najwyraźniej porozmawiali ze sobą po męsku w szatni, bo druga część tego spotkania była zupełnie inna i dużo ciekawsza. W ciągu pierwszych pięciu minut działo się więcej niż przez całą pierwszą połowę. Napastnik „Niebieskich” powinien zdobyć gola, jednak podjął złą decyzję w sytuacji sam na sam z Albertem Posiadałą.
Chwilę później Swędrowski uderzył mocno i prosto w słupek bramki Radomiaka, dobitka Steczyka minimalnie niecelna. Swoje sytuacje miał Radomiak za sprawą Semedo. Piłkę w bramce pierwszy umieścił Ruch Chorzów, ale Daniel Szczepan był na pozycji spalonej, co nie podlega żadnej wątpliwości. W 67. minucie kolejny rajd napastnika „Niebieskich”. Tym razem brak pozycji spalonej, ale wykończenie pozostawiało bardzo wiele do życzenia. Obie ekipy w tym spotkaniu wyglądały tak, jakby zależało im na remisie. Wiele niewykorzystanych sytuacji, niedokładnych podań, za mocnych dośrodkowań. Świetnie z rzutu wolnego w 85. minucie uderzył Miłosz Kozak, ale piłka trafiła tylko w poprzeczkę.