Arsenal wskakuje na pozycję lidera grupy B! Po wygranej z PSV Eindhoven i nieoczekiwanej przegranej z Lens, „Kanonierzy” odnieśli cenne wyjazdowe zwycięstwo z Sevillą. Bohaterem londyńczyków Gabriel Jesus – asystent i strzelec w jednym.
Pierwsza połowa – prawie do zapomnienia
Klarownych akcji – jak na lekarstwo, bramkarze obu drużyn byli niemal bezrobotni. Gra toczyła się w bezpiecznych strefach, brakowało wejść ofensywnych graczy w pole karne rywali. I to z obu stron. Sevillę do boju próbował porywać niezawodny Jesus Navas. Wtórował mu Lucas Ocampos. Groźnie zrobiło się w 20. minucie, kiedy to David Raya wyprowadził piłkę w taki sposób, że ta trafiła do Dodiego Lukebakio. Hiszpański golkiper Arsenalu nie ma ostatnio dobrej passy w tym elemencie gry.
Ożywienie przyszło dopiero w doliczonym czasie pierwszej odsłony. Najpierw Rayę sprawdził Youssef En-Nesyri, ale zwycięsko z tego starcia wyszedł golkiper. Tyle szczęścia nie miał między słupkami gospodarzy Orjan Nyland. Po rzucie rożnym dla podopiecznych Diego Alonso z błyskawiczną kontrą wyszli „Kanonierzy”. Gabriel Jesus świetnie przytrzymał piłkę i idealnie w tempo odegrał do wybiegającego na wolne pole Gabriela Martinellego, który wyprowadził Arsenal na prowadzenie. Asysta piękniejsza niż samo trafienie, chociaż na i pustą bramkę najlepszym napastnikom świata zdarza się chybić. 37-letni Sergio Ramos nigdy nie był demonem szybkości, a i przy tej okazji nie zdołał dogonić młodego Brazylijczyka.
Po przerwie „The Gunners” dążyli do kolejnych bramek
W szeregi przyjezdnych wstąpiła nowa energia po pierwszym golu. Właściwie już w 47. minucie powinno być 2:0 dla piłkarzy Mikela Artety, ale strzał Martina Odegaarda poszybował wysoko nad poprzeczką. To generalnie nie był nadzwyczaj dobry mecz w wykonaniu Norwega. Nie był szczególnie widoczny, brakowało go z przodu.
Parę minut później na listę strzelców wpisał się nie kto inny jak Gabriel Jesus. Do nieprzeciętnej urody asysty dołożył równie ładnego gola. 26-letni napastnik przyjął podanie od Declana Rice’a, a następnie ruszył z indywidualną akcją, którą zwieńczył tak, że Nylan był absolutnie bez szans. To był zdecydowanie mecz Gabriela. Gdyby nie jego zmysł ofensywnego pomocnika, nie padłaby pierwsza bramka. Gdyby nie jego instynkt snajpera, nie padłoby trafienie na wagę trzech punktów. Jesus zbawił nie tylko Arsenal, ale i znudzonych pierwszą połową kibiców przed telewizorami.
To nie był jednak koniec emocji na dziś. Wszystko dzięki wrzutce z rożnego Ivana Rakitica, który idealnie dorzucił na głowę Gudelja. Serb celnie i mocno przymierzył, pokonując Rayę. Miły polski akcent mieliśmy na sam koniec spotkania. Na około 5 minut na boisku zameldował się Jakub Kiwior, pełniąc funkcję półlewego stopera. Oczywiście po takim występie nie pokusimy się o ocenę poczynań reprezentanta Polski.