Po dwóch kolejkach ligowych Arsenal miał komplet punktów. Fulham natomiast po dobrym początku i zwycięstwie z Evertonem przegrał u siebie z Brentford. Kanonierzy może i nie zachwycają swoją grą na początku sezonu, ale są w stanie mimo to dowozić kolejne zwycięstwa. Mecz z Fulham na Emirates Stadium nie miał być piłkarskim spektaklem, a spokojnym dopisaniem sobie trzech punktów.
Arsenal jednak sam prosił się o problemy
Ekipie Mikela Artety już na samym początku zabrakło odpowiedniej koncentracji. Bukayo Saka chcąc wycofać piłkę, zagrał ją tak, że dopadł do niej Andres Pereira, mając sporo wolnego miejsca. Brazylijczyk zdecydował się na uderzenie, co zaskoczyło nie tylko widzów, ale i bramkarza Arsenalu. Aaron Ramsdale spodziewał się chyba dogrania w pole karne, przez co swoim ruchem uniemożliwił sobie skuteczną interwencję. Arsenal musiał więc gonić wynik od pierwszej minuty meczu.
Nie był to jednak jedyny raz, kiedy Arsenal własnymi błędami pomagał rywalom wyprowadzać akcje. Błędy w rozegraniu piłki czy też niepewne interwencje w obronie zdarzały się Kanonierom na przestrzeni całej pierwszej połowy. Przy tym warto zaznaczyć, że zawodnicy Fulham nie do końca je wymuszali. Po zdobyciu bramki skupili się oni raczej na blokowaniu dostępu do własnej bramki. Nie zmuszali się przy tym do ogromnego wysiłku, wiedząc, że czeka ich jeszcze sporo minut gry w taki sposób. Arsenal miał sporą przewagę, ale nie umiał przekuć jej w konkrety. W oczy rzucał się brak nominalnego napastnika, a także problemy w środku pola złożonym z Havertza i Odegaarda. Inną kwestią byli boczni obrońcy, którzy nie pomagali skrzydłowym, co mocno ograniczało grę w bocznych strefach. Kiwior i White ułatwiają grę w defensywie, ale w ofensywie są jałowi.
Arsenal dobrze zareagował po zmianach, ale to nie wystarczyło
Mikel Arteta też dostrzegł, że wystawiony przez niego skład nie działał tak, jak tego oczekiwał. Od początku drugiej połowy na boisku pojawił się Eddie Nketiah, mający zapełnić lukę na pozycji napastnika. Chwilę później z boiska zeszli bezproduktywny Thomas Partey i notujący kolejny rozczarowujący występ Kai Havertz. Na murawie pojawili się natomiast Oleksandr Zinchenko i Fabio Vieria, którzy znacząco zdynamizowali grę Kanonierów. To też po faulu na Portugalczyku sędzia wskazał na jedenasty metr. Do wykonania rzutu karnego podszedł Bukayo Saka i nie pomylił się, odkupując swoje winy za błąd przy straconej na początku meczu bramce.
Arsenal wyraźnie złapał wiatr w żagle. Zaledwie 3 minuty później Kanonierzy wyszli na prowadzenie dzięki bramce Nketiaha. Nie brakowało przy tym protestów trenera Fulham, bowiem w polu karnym po walce z Saką leżał jeden z jego zawodników. Sędzia nie dostrzegł jednak faulu i nie anulował gola. Arsenal wszedł w odpowiedni rytm i wydawało się, że pozwoli już sobie na błędy. Dodatkowo Fulham od 83. minuty grało w osłabieniu, po drugiej żółtej kartce dla Calvina Bassey’a. The Cottagers spróbowali jednak jeszcze zawalczyć o wynik remisowy, co im się opłaciło. W 87. minucie po rzucie rożnym do bramki Arsenalu trafił Joao Palhinha. Kanonierzy rzucili się jeszcze do ataków. Na boisku pojawił się nawet Gabriel Jesus w miejsce Declana Rice’a. To nie pomogło już jednak w wyrwaniu zwycięstwa.