Górnik Zabrze kontra Widzew Łódź – ta rywalizacja określana jest mianem piłkarskiego klasyka. W zeszłym sezonie górą dwa razy byli „Trójkolorowi”. Teraz ich starcie odbło się już w piątej kolejce ekstraklasowych zmagań. Gospodarze w zeszłym tygodniu wymęczyli zwycięstwo z Koroną Kielce, a Widzew otrzymał potężną dawkę motywacji pokonując na własnym stadionie ŁKS Łódź w derbach miasta „włókniarzy”. Od pierwszej minuty w barwach Górnika zagrał nowy wypożyczony nabytek – Adrian Kapralik. Wszyscy byliśmy ciekawi, co Słowak pokaże na murawie Areny Zabrze.
Nowy napastnik Górnika zrobił swoje
Spotkanie rozpoczęło się dosyć chaotycznie, Górnik badał Widzewa i na odwrót. Mimo wszytko to gospodarzom bardziej się „chciało” w tym meczu. Swoje minuty miał Widzew, ale bez groźnej sytuacji, raz prosto w Bielice, a raz daleko obok prawego słupka po uderzeniu Sancheza. Na lewej stronie szalał Robert Dadok, ale często w kulminacyjnym momencie po prostu nie wiedział co ma zrobić z piłką. Wynik spotkania w 25. minucie otworzył nowy nabytek Górnika – Adrian Kapralik. Po otrzymaniu piłki od Lukasa Podolskiego w sytuacji sam na sam nie mógł się pomylić.
Po ponad pół godzinie gry na kolejne uderzenie zdecydował się Widzew, zagranie do środka pola do Pawłowskiego, a ten obok lewego słupka bramki Daniela Bielicy. Goście z Łodzi porządnie wzięli się do roboty w końcowych fragmentach pierwszej części spotkania. Świetnie wymieniali podania przed polem karnym, ale ciągle brakowało „kropki nad i” by bramkarz Górnika musiał pokazać swój kunszt. Widzew dominował w końcówce pierwszej części, ale wynik pozostał cały czas na korzyść podopiecznych Jana Urbana. Na pewno emocji nie brakowało, ale padła tylko jedna bramka przy ulicy Roosevelta w Zabrzu.
Widzew walczył do samego końca i został za to nagrodzony
Trener Widzewa Janusz Niedźwiedź chyba był bardzo niezadowolony po pierwszej części spotkania, bo zdecydował się w przerwie na 2 zmiany. Parę sekund po gwizdku groźnie uderzał Alvarez ale obok bramki. Rozmowa w szatni pozytywnie wpłynęła na gości z Łodzi, blisko wyrównania byli w 50. minucie. Jednak w szesnastce brakowało kogoś kto dostawiłby nogę. Później efektowną, acz niefektywną przewrotką popisał się Sanchez. Kolejna sytuacja dla Widzewa, tym razem lewą stronę biegł Pawłowski, ale nie był w stanie pokonać Bielicy z ostrego kąta. Parę minut później kolejna akcja Pawłowskiego, tym razem podanie w środek pola karnego i niewiele zabrakło by padła bramka samobójcza.
Górnik w drugiej połowie zdecydowanie przygasł, brakowało klarownych sytuacji aż do 70. min, kiedy w pole karne zagrywał Kapralik. Jednakże Lukas Podolski nie był w stanie pokonać Henricha Ravasa. Kolejny raz pod bramką łódzkiej ekipy było groźnie chwilę później na boku boiska świetnie ograł swoich rywali Dadok i zagrał do Olkowskiego, ale ten źle przymierzył. W następnej akcji Widzew powinien doprowadzić do wyrównania w tym spotkaniu, ale strzał jednego z zawodników wylądował tylko na spojeniu bramki Bielicy. Goście z Łodzi cały czas dominowali w drugiej części spotkania, ale nie potrafili znaleźć sposobu na „Trójkolorowych”. Aż do 90+5. minuty. Zamieszanie w polu karnym wykorzystał Jordi Sanchez, który dał upragnionego gola swojej drużynie. Trafienie Hiszpana zgodnie z przewidywaniem dało remis ekipie z Łodzi.
Tym samym Górnik Zabrze nie zdołał dowieźć drugiego zwycięstwa w tym sezonie, a waleczny Widzew Łódź został nagrodzony za starania do ostatniej minuty meczu.