Bayern Monachium – walec, który zwolnił, ale wciąż rozjeżdża rywali

Gdy pod koniec września ubiegłego roku Bayern pokonywał Sevillę – wzbogacając swoją gablotę o Superpuchar Europy, powtarzano, że „Bawarski walec” jest jeszcze silniejszy niż w sezonie 2019/20. Na każdym kroku chwalono pracę Hansiego Flicka, człowieka gwarantującego stabilizację. W tamtym momencie Robert Lewandowski z kolegami mieli niesamowitą serię 23 kolejnych wygranych spotkań, dosłownie deklasując rywali. 8 miesięcy później Bayern musi zadowolić się „tylko” Mistrzostwem Niemiec, Flick właśnie opuszcza klub, a drużynę czeka nieubłagana rewolucja. Czego zabrakło, żeby powtórzyć sukcesy z ubiegłego sezonu? A może sukces był wypadkową wielu szczęśliwych przypadków, które nie miały prawa się powtórzyć?

Cofnijmy się do 14 sierpnia 2020

Tego magicznego dnia, Bayern upokorzył Barcelonę, zwyciężając 8:2. Gole w tamtym meczu strzelali m.in. Ivan Perisić oraz Philippe Coutinho, a w środku pola dobre zawodny rozegrał Thiago. Całej trójki kilka tygodni później nie było już w Monachium. Nieprawdą jest więc teza, że Bayern nie miał kłopotów personalnych. Panowie nie byli może gwiazdami pierwszego planu, ale dawali wiele możliwości Flickowi. Dokładali swoje cegiełki do większego sukcesu. Paradoksalnie, problemem Bawarczyków był terminarz nowego sezonu. Dlaczego? Już w pierwszej kolejce trafili na fatalne Schalke. Zwycięstwo 8:0 całkowicie uśpiło czujność. W zespole nieźle pokazał się Sane (którego transfer dogadany był kilka miesięcy wcześniej), szansę wykorzystał młody Musiala. Działacze Bayernu musieli poczuć się mocno, stąd odrzucono rozmowy o odważniejszych transferach. Jeśli demolujesz ligowego rywala w takim stylu, to po co ci transfery – pomyślano. Jak pokaże czas, to był pierwszy – prawdopodobnie kluczowy błąd, który zaważył na dalszej reszcie sezonu.

REKLAMA

Co ciekawe, już w tamtym momencie o wzmocnienia apelował Hansi Flick

Zespół z Monachium był nie do zatrzymania, bo grał najmocniejszym składem. Szkoleniowiec zdawał sobie jednak sprawę, że sezon będzie długi i wyczerpujący. Dopiero niedawno dowiedzieliśmy się, że trener naciskał na sprowadzenie m.in. Mario Gotze, Timo Wernera, Kaia Havertza, Emre Cana, Dodo czy Benjamina Henrichsa. Działacze nie podzielali jego obaw. Widzieli prężną machinę, deklasującą rywali. Zimnym prysznicem była dopiero ligowa klęska z Hoffenheim pod koniec września. Co warte zauważenia, w tamtym spotkaniu Robert Lewandowski wylądował na ławce rezerwowych. To było ostatnie ostrzeżenie, że znakomita machina osłabiona nieobecnością jednego z trybów przestaje działać. Do klubu kilka dni później sprowadzono takich piłkarzy jak Marc Roca, Bouna Sarr, Eric Maxim Choupo-Moting czy Douglas Costa.

Żadnego z nich nie można uznać za wzmocnienie składu, raczej uzupełnienie szerokiej kadry

Owszem, Choupo-Moting nie jest przypadkowym piłkarzem,, ale jakiekolwiek porównanie do Roberta Lewandowskiego wręcz nie przystoi. Zresztą, tutaj warto zwrócić uwagę na niechęć Flicka to piłkarzy sprowadzonych w trakcie sezonu. Choupo-Moting grał – gdy musiał. Douglas Costa? Głównie wchodził na ostatnie minuty, a potem leczył kontuzję. Sarr? Na cały sezon ligowy tylko 5 tazy wybiegł w podstawowej jedenastce. Roca miał jeszcze gorszy bilans. Zadziwiająco przedstawia się również Tiago Dantas – 20-latek wypożyczony z Benfiki, który więcej czasu spędził z rezerwami niż pierwszym zespołem.

Patrząc na wkład tych zawodników na grę Bayernu, odnoszę wrażenie, że działacze popełnili pierwszy błąd zaniedbując transfery przed sezonem i drugi, sprowadzając piłkarzy nie będących wybrańcami Hansiego Flicka. Nawet gdy zawodnicy pierwszej jedenastki mieli spadek formy, szkoleniowiec i tak nie chciał stawiać na „nowych”. Strzelam w ciemno, że większość ze sprowadzonych do klubu piłkarzy była pomysłem Hasana Salihamidzicia, a Flick nie miał możliwości wpływu na wzmocnienia. Z tego powodu konflikt między Panami narastał. Dyrektor sportowy był przekonany, że zapewnił szkoleniowcowi to czego oczekiwał – transfery. Z kolei Flick miał za złe „Brazzo”, że ten nie sprowadził takich zawodników, jak oczekiwał Pan Hansi. Problemy zostały zamiecione pod dywan i przez kolejne tygodnie nic nie wskazywało na niepowodzenie. Do końca 2020 drużyna nie poniosła już nawet jeden porażki.

Bańka pękła z początkiem stycznia

Porażka z M’gladbach w lidze była bolesna, ale jeszcze gorsze skutki przyniosła klęska w Pucharze Niemiec z Kiel. To był moment zwrotny. Bayern przegrał trofeum na własne życzenie. Działacze nie wyciągnęli wniosków z porażki przeciwko Hoffenheim i zimą ponownie zmarnowali szansę wzmocnienia zespołu. Narastała wrogość między działaczami a szkoleniowcem. Filary linii defensywnej, którym kończyły się kontrakty, dostały wolną rękę na opuszczenie klubu. Flick mógł jedynie słuchać, że czas Alaby, Boatenga czy Martineza dobiega końca. Jednocześnie, miał tak ubogą kadrę, że musiał ufać zawodnikom, co do których zaufania nie do końca mieli działacze. Wspomniana klęska z Kiel była ostatnim dzwonkiem, że „walec” ma problemy.

Zauważmy, że w tamtym meczu Bayern nie mógł pozwolić sobie na grę rezerwowym składem

Oczywiście, Robert Lewandowski zaczął mecz na ławce, ale nawet w takim meczu grali Neuer, Davies, Kimmich, Muller, Gnabry, Alaba czy Sane. Porównajmy to sobie do klubów Premier League, które ma mecze pucharowe starają się wysyłać nieco mniej eksploatowanych piłkarzy, żeby oszczędzać gwiazdy. Piłkarze Bayern mieli 3 tygodnie przerwy między sezonami i od razu musieli wrócić do gry na kilku frontach. Dodając do tego kadry narodowe, część graczy miała za sobą kilka miesięcy gry dosłownie co 3 dni.

Bayern po klęsce z Kiel mógł nieco zwolnić?

Nie, bowiem musiał skupić się na Klubowych Mistrzostwach Świata. Zawodach prestiżowych, a zarazem kompletnie niepotrzebnych w kontekście walki o poważniejsze cele. W tym momencie możemy zastanawiać się, czy w starciu z El Ahly Kair, Hansi Flick powinien wystawiać najsilniejszy skład? Statystycznie, Niemiec przez cały sezon – blisko 50 spotkań stawiał głównie na 14 nazwisk. Reszta nie miała znaczenia. Z jednej strony słyszeliśmy więc, że za chwilę klub opuści Alaba, a jednocześnie ten sam Alaba zagrał niemalże w każdym możliwym meczu.

Mecz z Al Ahly?

Muller, Kimmich, Lewandowski i spółka znów rzucani do boju. 3 dni przed turniejem Bawarczycy grali w lidze – 4 dni po nim ponownie. Uważam, że to był trzeci wielki błąd tego sezonu. Brak rozkładania sił. Z oczywistych względów jest on ściśle związany z wcześniejszymi błędami – Bayern nie miał zmienników, więc cały czas „katował” te same nazwiska. Nie może dziwić, że po powrocie z KMŚ drużynie przydarzyły się straty punktów z Arminią czy Eintrachtem. Mimo wszystko, Flick potrafił tak ustawić swój zespół, że „wpadek” było niewiele. Nawet gdy grali słabo, to Lewandowski z kolegami zrobili 2-3 akcje i zgarniali zwycięstwo. Jednocześnie, można było odczuć, że klęska jest kwestią czasu, a Pan Hansi ma związane ręce.

To właśnie brak jednego z liderów – Roberta Lewandowskiego odegrał kluczową rolę w dwumeczu z PSG

Polak rozgrywający fenomenalny sezon, ze względu na kontuzję opuścił decydujące spotkania Ligi Mistrzów, w których Bawarczycy okazali się mniej skuteczni niż Paryżanie. Czy z Lewym składzie, historia potoczyłaby się inaczej? Tego nigdy się nie dowiemy. Faktem jest jednak, że cała drużyna w pewnym momencie zaczęła zawodzić. To już nie był ten walec, który rozjeżdżał rywali. Nawet jeśli Bayern wygrywał, to po wielkich trudach. Paradoksalnie, zespół „drugi oddech” złapał dopiero w starciu z Borussią Moenchengladbach, po 2 tygodniach odpoczynku. Efektem był powrót „walca”, tak dobrze znanego z ubiegłego sezonu. Szybkość, zdecydowanie, wola walki. Moenchengladbach, które kilka miesięcy wcześniej pokonało Bayern, tym razem stanowiło wyłącznie tło.

REKLAMA

Tak jak o Barcelonie przez lata mówiono, że jest zespołem zależnym od Leo Messiego, tak Bawarczycy mimo wszystko przyzwyczaili się już do Roberta Lewandowskiego. Jedna z najsilniejszych drużyn świata bazuje na jednym napastniku i jego zmyśle zdobywania bramek. Bayern może mieć gorszy okres, ale wystarczy, że ma snajpera potrafiącego zrobić różnicę. Dlatego właśnie wpływ Lewego na ten zespół jest nieoceniony. To nie tylko jeden z trybów walca, ale ktoś, kto zwieńcza dzieło.

Czego zabrakło, żeby powtórzyć sukces z rozgrywek 2019/20?

Moim zdaniem wartościowych zmienników, którzy mogliby odciążyć gwiazdy. Ciężko winić Pavarda, Daviesa czy Sane za wahania formy, gdy nie mieli chwili regeneracji. Niestety, za taki stan rzeczy obarczać wypada działaczy, którzy zaniedbali okienka transferowe. Być może to właśnie było decydującym argumentem za opuszczeniem Monachium przez Flicka? Szkoleniowiec dawał jasne sygnały, że oczekiwania – tak potężne po ubiegłym sezonie nie współgrają z możliwościami, które stwarza mu klub.

Bayern – jak każdy inny zespół nieustannie się rozwija

Teraz czekać ich będzie mała rewolucja pod batutą Juliana Nagelsmanna. Machina pozostawiona przez Flicka wciąż jest potężna. Niektóre tryby nie działały już tak efektownie jak wcześniej, niektóre należy wymienić, ale Bawarczycy wciąż będą jedną z najsilniejszych drużyn w Europie. Kluczowym będzie zapewne najbliższe okienko transferowe. Słyszeliśmy już wiele głosów zapewniających, że w Monachium nie zamierzają przeznaczać większych kwot na wzmocnienia, a zarazem te są nieuniknione, skoro klub opuści część zawodników z defensywy.

Chociaż zabrzmi to banalnie, Bawarczycy muszą zachować swój styl

W przeszłości znakomicie radzili sobie na rynku transferowym, bez większych wydatków robiąc hitowe transfery. W samej Bundeslidze jest wielu zawodników, którzy w Monachium mogliby rozwinąć skrzydła. Wiemy już o transferze Dayota Upamecano, plotki transferowe z ostatnich dni sugerują takie nazwiska jak Georginio Wijnaldum i Eder Militao. Gdybym miał obstawiać, to przeczucie podpowiada mi, że Bayern pokusi się o kilka nazwiskach ze swojej rodzimej ligi, tym bardziej, że przy wielu zmianach trenerów w Bundeslidze, również zawodnicy będą chcieli zmian.

Hansi Flick mimo wszystko odejdzie w dobrym stylu

Poprzeczka, którą pozostawi zawieszoną swojemu młodszemu następcy może być dla niego trudnym wyzwaniem. Odejście Lewego? Nierealne, nie przy takich zmianach w klubie. Nagelsmann sprawia wrażenie zdolnego szkoleniowca, ale praca w Bawarii to inna liga. Tutaj nie wystarczy wygrywać. Flick mając mimo wszystko trudne warunki pracy przegrał tylko 8 spotkań z 84, w których prowadził ten klub, a i tak część ekspertów będzie miała niedosyt. Niesłusznie, bowiem era Flicka chociaż krótka, na zawsze będzie naznaczona sukcesem.

Foto. Robert Lewandowski/Twitter

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    108,723FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ