W ligowym klasyku górą Legia Warszawa! W przedostatnim starciu 3. kolejki PKO BP Ekstraklasy stołeczni pewnie pokonali Ruch Chorzów 3:0. Dla gospodarzy było to zwycięstwo łatwe, lekkie i przyjemne. Beniaminek momentami próbował, ale nie miał szans z takim potencjałem ofensywnym warszawiaków.
Kosta Runjaić zaskoczył wyjściowym składem
W pierwszej jedenastce nieoczekiwanie zabrakło bowiem kapitana Josue. Portugalczyk w ostatnich spotkaniach nie błyszczał, ale i tak wydawał się pewniakiem do gry. Niemiecki szkoleniowiec pokazał jednak, że nie ma oporów, by charakternego pomocnika posadzić na ławce rezerwowych. Jego miejsce na boisku zajął Juergen Elitim, zaś opaskę kapitańską przejął Paweł Wszołek.
Początek meczu należał do… Daniela Szczepana, który dwukrotnie znalazł się na pozycji spalonej. Napastnik Ruchu bardzo chciał się pokazać, ale nie potrafił wyczuć odpowiedniego momentu, by „ruszyć”. Ogólnie jednak przyjezdni z Górnego Śląska nie panikowali. Aktywny na prawej flance był Kacper Michalski, na lewej nie próżnował także Tomasz Wójtowicz. I to właśnie po faulu na tym drugim zawodniku niezłą okazję z rzutu wolnego miał Filip Starzyński. Popularny „Figo” chciał zaskoczyć Kacpra Tobiasza bezpośrednim uderzeniem. Futbolówka obiła jednak poprzeczkę.
Wśród gospodarzy wyróżniał się Marc Gual
Król strzelców minionego sezonu Ekstraklasy przybył do Warszawy przez sezonem, ale wciąż nie ma pewnego placu. Wszystko przez doskonałą dyspozycję Tomasa Pekharta. Dlatego też Hiszpan wykorzystuje każdą minutę, żeby przypodobać się trenerowi Runjaiciowi. Pokazywał się do gry, zbiegał do boku, wszędzie go było pełno. Opłaciło się to w 20. minucie, kiedy wykończył akcję rozegraną przez Radovana Pankova, Wszołka i Maćka Rosołka. Tym samym zanotował swojego pierwszego gola w barwach „Wojskowych”.
Sytuacja chorzowian skomplikowała się jeszcze bardziej od 23. minuty
Wtedy to nierozważnym zachowaniem „popisał się” Konrad Kasolik, faulując Guala wychodzącego sam sam z bramkarzem. Defensor Ruchu z miejsca dostał czerwony kartonik, osłabiając swoją ekipę. Chwilę później Legia mogła już mieć dwubramkową przewagę, ale uderzenie z główki Pankova instynktownie zatrzymał Jakub Bielecki.
22-letni golkiper „Niebieskich” nie zabłysnął jednak tuż przed końcem pierwszej połowy. Po kąśliwym strzale Jurgena Celhaki wypluł piłkę przed siebie, do której dopadł Tomas Pekhart. Czeski snajper strzelił już swojego czwartego gola w tym sezonie, pokazując, że nie ma zamiaru składać broni w konkurencji z Gualem.
Zapowiadała się względnie spokojna druga połowa dla piłkarzy ze stolicy
Tyle że… nic bardziej mylnego. Niespodziewanie po przerwie uaktywnił się Ruch. Swoją okazję miał Michalski, ale jego mocny strzał padł łupem Yuriego Ribeiro. Podopieczni Jarosława Skrobacza w końcu nieco odważniej podchodzili pod pole karne Tobiasza. Tutaj jednak pojawiały się kłopoty i zwyczajna bezradność.
W 59. minucie na murawie zameldował się Josue, zmieniając Guala. W kapitanie Legionistów wyraźnie było widać sportową złość, z której zrobił pożytek już po 10 minutach. Przyjął wówczas dobre podanie od Rosołka i z 16 metra uderzył na dalszy słupek. Warto tutaj też wyróżnić Bartosza Slisza, który prostopadłym dograniem zapoczątkował tą bramkową akcję.