Bayern Monachium powiedział sprawdzam. Według informacji Floriana Plettenberga ze SkySports, mistrzowie Niemiec postanowili złożyć ostateczną ofertę za Harry’ego Kane’a. Zdaniem dziennikarza, jest ona warta około 100 milionów euro, a dotychczasowy pracodawca angielskiego napastnika dostał jasne ultimatum. Bayern miał uprzedzić Tottenham, że oczekuje finalnej odpowiedzi jeszcze dzisiaj, inaczej wycofa swoją propozycję, a kolejnej już nie będzie. Wówczas Kane zostanie w Londynie na kolejny sezon, ale następnie odejdzie za darmo…
Czas najcenniejszą z walut
Dlaczego dopiero dzisiaj Bayern złożył ofertę, której oczekiwano od pierwszego dnia, w którym to Kane został okrzyknięty celem transferowym Bawarczyków? Na pierwszy rzut oka, temat jest zadziwiający. To Bayern opóźniał poważniejsze rozmowy, składając najpierw oferty, które Tottenham błyskawicznie odrzucał. Niemcy ewidentnie grali na czas. Okazali swoje zainteresowanie, unikali konkretów, a zarazem rozmiękczali Koguty. Dziesiątki razy powtarzano w mediach, że sam Harry Kane chce grać w Monachium i doszedł do porozumienia w kwestiach warunków indywidualnego kontraktu. Bądźmy uczciwi, zachowanie Bayernu było momentami wręcz bezczelne. Mimo, że to Tottenham rozdawał karty, Uli Hoeneß w imieniu Kane’a deklarował, że napastnik wybrał swoją przyszłość w Bawarii i Anglicy właściwie nie mają wiele do gadania i to oni grają na czas chcąc przeciągnąć nieuniknione.
Tottenham nie chciał sprzedać, Bayern był przekonany, że kupi. Któraś ze stron musiała odpuścić. Bawarczycy zdawali się mieć kluczowy argument, właśnie w postaci czasu. Harry Kane wchodząc w ostatni rok kontraktu mógł przecież z końcem sezonu odejść ZA DARMO. Kwestia sprzedaży angielskiego napastnika sprowadzała się więc do wyboru, czy zarobić na nim teraz, czy za 12 miesięcy oddać bez kwoty odstępnego. Daniel Levy chciał grać ostro, a jednak zdawał sobie sprawę, że czas nie gra na jego korzyść. Próbował za to przekonywać Kane’a, by ten skusił się na przedłużenie umowy, ale Anglik postawił zachować neutralność.
Harry Kane nie stanął po żadnej ze stron – przynajmniej oficjalnie
Niemieckie media wskazywały, że może pójść drogą Roberta Lewandowskiego i wymuszać odejście z klubu. Kane unikał takiego zachowania. Zostawił negocjacje między klubami, chociaż oczywiście brak konkretnej decyzji sprzyjał odejściu. Bawarczycy uznali, że mają na tyle mocne karty, że mogą spokojnie rozegrać temat, a Tottenham będzie zmuszony zgodzić się na ich warunki. Czy tak rzeczywiście się stanie? Wiele na to wskazuje. Bawarczycy mogą zanotować spektakularne niepowodzenie, jednak wtedy szybko skupią uwagę na innym napastniku (100 milionów euro powinno wystarczyć na transfer wielu klasowych snajperów).
Paradoksalnie, gdyby Bayern wydał taką kwotę na napastnika, to czy za rok sięgaliby po Kane’a? A może wówczas Anglik byłby zainteresowany przedłużeniem kontraktu z Tottenhamem? Bawaryczy w końcu przeszli do konkretów. Wspomniany Daniel Levy długo przekonywał, że nie odda Kane’a. Teraz jednak będzie musiał podjąć męską decyzję, zdając sobie sprawę, że jej odrzucenie to spore ryzyko.