Jakim zespołem jest Jagiellonia Białystok? Bez wątpienia — nieprzewidywalnym. Przed dzisiejszym starciem z Rakowem Częstochowa, media przypominały, że Jaga poprzedni sezon PKO Ekstraklasy kończyła na odległym, 14. miejscu. Sugestia była więc oczywista — obie ekipy powinna dzielić znaczna różnica poziomów. Raków ma jednak na głowie zbliżający się dwumecz z Karabachem. Jagiellonia nie jest również tak słabym zespołem — jak wskazuje wynik na koniec rozgrywek 2023/24. Mimo że bukmacherzy mocno faworyzowali obrońcę tytułu mistrzowskiego, częstochowianie stanęli przed trudnym zadaniem.
Raków z problemami w pierwszej połowie
Obawy względem przebiegu spotkania, spełniały się niemalże przez całą pierwszą połowę. Raków nie był w stanie zbudować sobie sytuacji bramkowych. Goście z Białegostoku świetnie skracali pole gry i nie zostawiali gospodarzom miejsca na rozwinięcie skrzydeł. Próbowali także pokusić się o groźne kontry, Afimico Pululu pokazał, że ma solidne przyśpieszenie i umie dryblować. Kiedy jednak ruszał z rajdami, piłkarze z Częstochowy potrafili go w odpowiednim momencie faulować. Jaga atakowała ograniczoną liczbą zawodników, co uniemożliwiało zagrożenie bramce Vladana Kovacevicia. Nawet gdy wymienili kilka podań i zbliżyli się pod bramkę Rakowa, i tak nie byli w stanie zakończyć akcji strzałem.
Gospodarze cierpliwie czekali i… doczekali się. Pod koniec pierwszej połowy, John Yeboah uruchomił Łukasza Zwolińskiego, a były napastnik Lechii Gdańsk pokazał, że jest świetnym egzekutorem.
Strzelony gol dodał animuszu ekipie Szwargi, natomiast Jagiellonia najwyraźniej straciła swój pomysł na mecz. Nie ruszyli do odrabiania strat, tak naprawdę czekając na kolejne ciosy. W 65. minucie było już 3:0 dla Rakowa Częstochowa. Drugiego gola dorzucił Zwoliński, który wykorzystał jedenastkę. Swoje trafienie zanotował także Bartosz Nowak po asyście Gustava Berggrena. To, co nijak nie wychodziło w pierwszej połowie, świetnie zazębiało się w drugiej. Raków męczący się przez pierwsze 45 minut, resztę meczu po prostu się bawił. Jeśli mielibyśmy ponarzekać, to na niewielki wpływ zawodników, którzy weszli z ławki. Zadanie, jakim było pokonanie Jagiellonii i zapisanie 3 punktów zostało jednak pewnie zrealizowane.
Cztery mecze pod wodzą Dawida Szwargi — trzy zwycięstwa i porażka w Superpucharze Polski
Łącznie siedem strzelonych goli i ani jeden stracony. Nie ukrywamy, dziwiliśmy się, że część mediów tak bardzo umniejsza szanse Jagi w tym meczu, ale boisko zweryfikowało. Raków mimo trudów w pierwszej połowie, zanotował potrafił konsekwentnie iść po swoje i w dobrym humorze przystąpi do środowego starcia z Azerami. A Jaga? Duży zawód. Trzymali się do pierwszego strzelonego gola, ale było to trzymanie na zasadzie „0:0 nas zadowala”. Potem grał już tylko ich rywal. 1 strzał celny przez 90 minut mówi wszystko.