Drugi dzień zmagań Ekstraklasy w sezonie 2023/24 rozpoczęliśmy w Mielcu, gdzie miejscowa Stal podejmowała Cracovię. To było starcie dwóch odmiennych filozofii w letnim okienku transferowym. W przerwie między sezonami Jacek Zieliński nie dostał żadnego nowego zawodnika, natomiast Stal – jak zawsze latem – przeprowadziła ogromną rewolucję kadrową. Na dzisiejsze spotkanie wyszło siedmiu piłkarzy, którzy w minionych rozgrywkach nie byli częścią zespołu.
Od początku inicjatywę przejęli goście
Cracovia, która pod wodzą Jacka Zielińskiego najlepsze rezultaty osiąga grając w niskim pressingu i szukając błyskawicznych przejść z obrony do ataku dziś dyktowała warunki gry. Przyszedł nowy sezon, ale Cracovia – jak na zespół, w którym nie doszło do większych zmian przystało – nic się nie zmieniła. Po raz kolejny nie czuli się komfortowo prowadząc grę. Mimo, że początkowo zarysowywała się ich przewaga to prowadzenie objęli gospodarze. Kibicom fantastycznie przedstawił się Ilya Szkuryn. Napastnik, który w sezonie 2021/22 odbił się od Rakowa Częstochowa piekielnie mocnym strzałem z woleja słabszą lewą nogą po dalekim podaniu od Domańskiego trafił do siatki. Drugą bramkę dla Stali, znów wykorzystując wysoko ustawioną linię obrony Cracovii, strzelił Maciej Domański, choć główna zasługa w tym rykoszetu od Virgila Ghity.
Zespół Kamila Kieresia w pierwszej połowie był do bólu skuteczny strzelając dwa gole z czterech uderzeń. Cracovia w statystykach prezentowała się lepiej, ale w gruncie rzeczy Stal komfortowo się broniła. Goście głównie liczyli na dośrodkowania i stałe fragmenty gry. Gdy podchodzili pod pole karne rywala – zaczynały się schody.
To właśnie stały fragment gry dał Cracovii gola kontaktowego
Po dalekim wyrzucie z autu i kilku przebitkach głową Stal wybiła piłkę przed szesnastkę, ale wprost na lewą nogę Jaroszyńskiego, który precyzyjnym strzałem pokonał Mateusza Kochalskiego. Ta bramka napędziła Cracovię, która w pierwszym kwadransie drugiej połowy wykreowała sobie lepsze sytuacje niż przez całą pierwszą część gry. W 60. minucie wyrównał Michał Rakoczy, który popisał się świetnym strzałem z linii szesnastego metra. Po zmianie stron Cracovia była wyraźnie lepsza i nagle to oni stanęli w roli faworyta, ponieważ wyraźnie złapali moment sprzyjający. Pasy do końca meczu próbowały, gra toczyła się na połowie rywali, a Stal praktycznie nie potrafiła stworzyć sobie okazji strzeleckiej, jednak nie atakowali już z taką werwą, jak przez pierwszy kwadrans drugiej odsłony. Koniec końców podopiecznym Jacka Zielińskiego nie udało się sięgnąć po pełną pulę. Z Mielca wyjechali tylko z jednym punktem.