Ostatnie 12 miesięcy to wyjątkowy okres we współczesnej historii Bayernu Monachium. Drużyna, która była powszechnie uważana za wzór dla reszty świata, kończyła sezon jako obiekt drwin i nieustającej szydery. Najpierw, latem 2022 roku z klubu odeszła największa gwiazda — Robert Lewandowski. Zimą na cenzurowanym znalazł się bramkarz, który jest żyjącą legendą zespołu. Następnie osoby decyzyjne wpadły na genialny pomysł zmiany szkoleniowca, chociaż ze stu możliwych momentów wybrały ten prawdopodobnie najmniej odpowiedni. Finalnie Kahn i Salihamidzić sami zostali zwolnieni, a notujący katastrofalny finisz Bayern… sięgnął po mistrzostwo. Co się dzieje z Bayernem i dlaczego wszystko tak bardzo się skomplikowało?
Życie bez Lewego istnieje, ale nie jest wesołe
Kibice Bayernu przed startem sezonu 2022/23 zadawali sobie jedno, niezwykle ważne pytanie. Czy istnieje życie bez Roberta Lewandowskiego? Polski napastnik przez wiele lat gwarantował to co najważniejsze w futbolu — gole. W Bawarii ścierały się dwie tezy. Optymiści uważali, że Bayern jest na tyle mocnym klubem, że jakikolwiek solidny środkowy napastnik wypełni lukę po odejściu Lewego i będzie po prostu finalizować akcje kolegów. Pesymiści zauważali, że klub latami oddalał kwestię wzmocnienia ataku i w momencie odejście Lewandowskiego nie ma wartościowej alternatywy dla jednego z filarów zespołu. Z drużyny nie wyjęto nieistotnego trybu, ale kogoś, dzięki komu maszyna dobrze funkcjonowała.
Julian Nagelsmann i Thomas Tuchel próbowali wielu kandydatów do zastąpienia Lewego. Początkowo na środku ataku grał sprowadzony z Liverpoolu Sadio Mane. Senegalczyk nie grzeszył jednak skutecznością, następnie doznał kontuzji, a po powrocie… miał jeszcze gorszą skuteczność. Jego słaba forma wydaje się jednym z największych problemów, jakie spotkały Bawarczyków. Zadziwiająco mało grał Mathys Tel. Młody Francuz miał być odkryciem sezonu, jednak jego występy ograniczały się ledwie do kilku/kilkunastu minut w końcówkach spotkań. Następcą Lewandowskiego w takiej sytuacji został Eric Maxim Choupo-Moting. Póki Kameruńczyk był zdrowy, gra Bayernu układała się bardzo dobrze. Niestety, 34-latek w drugiej części sezonu częściej znajdował się poza kadrą meczową niż na murawie. Nagelsmann wpadł na pomysł, by środkowym napastnikiem uczynić Thomasa Müllera, Tuchel również próbował tej opcji, ale testował też Serge’a Gnabry’ego na szpicy.
Bawarczycy, zamiast grać w najsilniejszym składzie, od początku do końca sezonu szukali optymalnej dziewiątki. Każda z opcji miała swoje wady. Oczywiście, było wiele momentów, gdy niemieckie media ironicznie pisały, że za Lewym nikt w klubie nie tęskni. Siłą Polaka była jednak równa forma przez cały sezon. Niby Bayern strzelił tylko 5 goli mniej niż sezon wcześniej, ale w tych kluczowych meczach brakowało Lewandowskiego. Nie bez powodu od kilku tygodni niemieckie media żyją poszukiwaniami nowego napastnika.
Chcieli walczyć z Neuerem, z kretesem polegli
Zaskakująca okazała się kwestia obsady bramki. Manuel Neuer wydawał się pewniakiem, mimo że w marcu świętował swoje 37. urodziny. Jednocześnie, na wypożyczeniu w Monaco ogrywał się Alexander Nubel. Plan był oczywisty, spokojnie rozwijać tego drugiego i dać mu szansę gdy karierę zakończy ten pierwszy. Kiedy jednak zimą Neuer doznał poważnej kontuzji podczas jazdy na nartach, przez klub przeszła fala dyskusji na temat przyszłości bawarskiej bramki. W mediach prano brudy, które uderzały w doświadczonego golkipera, sugerując jego bliskie — zbyt bliskie relacje z trenerem bramkarzy. Wizerunek „idealnej” rodziny Bayernu okazał się fikcją. Gdy pojawił się problem, nagle każdy obrzucał każdego błotem.
Dość nieoczekiwanie doprowadziło to do zwolnienia Toniego Tapalovicia, co miało być swoistym wotum nieufności względem Neuera. Nowym golkiperem został Yann Sommer, który z perspektywy czasu i tak skazany był na rolę „tego drugiego”. Wypominano mu każdego wpuszczonego gola, sugerując, że „Neuer by sobie z tym poradził”. Bawarczycy zamierzali dać jasny sygnał — nikt nie jest niezastąpiony. Paradoksalnie jednak wydaje się, że przez rundę wiosenną pozycja Manuela wzmacniała się i dziś praktycznie wszyscy są przekonani, że wróci do pierwszego składu. Działacze chcieli pogrozić palcem jednemu z najpopularniejszych zawodników w klubie, ale polegli z kretesem.
Neuer był uwielbiany, potem media zrobiły z niego wroga publicznego, ale finalnie to on walkowerem wygrał „walkę” z działaczami. Manuel najprawdopodobniej wróci do gry w sezonie 2023/24. Oliver Kahn i Hasan Salihamidzić będą to oglądać w TV.
Młodzież nie została dopuszczona do głosu
Którzy piłkarze kategorii U-21 dostali w tym sezonie szansę gry w zespole Bayernu? Epizody Paula Wannera, Gabriela Vidovicia oraz Arijona Ibrahimovicia zamykają się ŁĄCZNIE w 88 minutach na murawie. O braku zaufania do Tela pisaliśmy już wcześniej. Ryan Gravenberch niby był chwalony, a jednak zagrał mniej niż „niepotrzebny” Marcel Sabitzer, który zresztą w połowie sezonu został wypożyczony do Manchesteru United. Coraz częściej młodzi piłkarze zadają sobie pytanie — ile można czekać na szansę? Wspomniany Gravenberch jest obecnie kuszony przez kluby z Premier League i nie wiązał się z Bayernem, by zbierać wyłącznie pochwały za dobrą postawę na treningach. Za kadencji Tuchela krytykowano środek pola, jednak Holender mógł liczyć jedynie na rolę zmiennika.
Młodzież nie ma łatwego życia w Monachium. W klubie jest wielu zdolnych piłkarzy, którzy zbierają pochwały, a nawet błyszczą w zespołach młodzieżowych/rezerwach. Gdy jednak brakuje zawodników do gry, albo podstawowe wybory są niedostępne, młodzi traktowani są z ogromnym dystansem.
Tak naprawdę jedyną promowaną „perełką” pozostał ten oczywisty kandydat na nową gwiazdę Bayernu — Jamal Musiala. Statystyki 20-latka wyglądają bardzo przyjemnie, przekroczył bowiem granicę 10 goli i 10 asyst w Bundeslidze. Trudno nie odnieść jednak wrażenia, że po Mundialu zanotował zbyt wiele przeciętnych występów. Jeśli spojrzymy na dwumecz przeciwko PSG, starcia z Manchesterem City, a nawet wygrany mecz z Borussią Dortmund, okaże się, że Jamal był w nich jednym z najsłabszych piłkarzy Bayernu. Gol na wagę tytułu mistrzowskiego przeciwko Kolonii sprawił jednak, że zostanie zapamiętany jako bohater.
Bayern postawił na jedną kartę i przegrał
Zmiana Nagelsmanna na Tuchela była nielogicznym ryzykiem. Z biznesowego i sportowego punktu widzenia. Ten pierwszy został przecież wykupiony z RB Lipsk za spore pieniądze, nie dostał konkretnego napastnika w miejsce Roberta Lewandowskiego, a zarazem nie notował złych wyników. Przypomnijmy, zwolniono go po klęsce z Bayerem Leverkusen w 25. kolejce Bundesligi. Jego bilans w sezonie 2022/23 wynosił 27 zwycięstw, 7 remisów i 3 porażki. W 10 spotkaniach przed zwolnieniem na 30 możliwych punktów uzbierał 24. Co więcej, zdołał dwukrotnie pokonać PSG w Lidze Mistrzów. W jego miejsce do klubu przyszedł Thomas Tuchel. Na ławce Bayernu zaliczył 6 zwycięstw, 2 remisy i 4 porażki. Na tym właściwie moglibyśmy zakończyć analizę pracy obu trenerów. Tuchel przegrał w tym sezonie więcej spotkań z Bayernem niż jego poprzednik, a przecież do zmiany doszło na 2 miesiące przed końcem rozgrywek!
Trudno dostrzec także, w czym Bayern Tuchela byłby lepszy niż Bayern Nagelsmanna. Nie gloryfikujemy tutaj Juliana, bowiem prowadzona przez niego drużyna miała swoje wady. Mimo wszystko potrafiła jednak wygrywać znaczące mecze. Tak na marginesie, ostatnia porażka Bayernu na własnym terenie z Nagelsmannem na ławce miała miejsce w styczniu 2022 roku, a przez cały swój pobyt w Monachium takich klęsk zaliczył ledwie 2. Tyle samo co Tuchel w dwa miesiące! Kahn i Salihamidzić chcieli zamienić Nagelsmanna na lepszy model, tymczasem Bayern zanotował spory downgrade. Tłumaczenie, że nowy trener to opcja przyszłościowa nie wydaje się rozsądne. Skoro bowiem cały sekret poprawy gry drużyny ma polegać na tym, że Tuchel dostanie kilka klasowych wzmocnień, to czemu takowych nie dostał jego poprzednik?
Media toczyły swoją grę, ale czy ktoś tym sterował?
Dziwną kwestią są rzekome złe relacje Nagelsmanna z zawodnikami, co sugerowały swego czasu media. Do dziś nie wiemy, jaka była prawda, skoro po rozstaniu z tym trenerem wielu piłkarzy wyraziło poparcie dla jego osoby. Wątek medialny jest niezwykle intrygujący. Co przez to rozumiemy? Szanowani dziennikarze „z niczego” ogłaszali kryzys na linii Nagelsmann — piłkarze, albo rzekome niezadowolenia Thomasa Mullera, który miał grozić odejściem z klubu. To wszystko mogło być nieprawdą, ale czy renomowani przedstawiciele mediów tak po prostu pisaliby kłamstwa? A może ktoś celowo ich „podpuszczał”? Dochodzi tutaj kwestia samego zatrudnienia Tuchela, która miała być wielką tajemnicą, a jednak wypłynęła do mediów. Sugerowano wówczas, że w klubie jest „kret”, ktoś, kto przekazuje informacje dla własnych korzyści. Z perspektywy widza, to jedynie wzmacniało chaos i pewnie nigdy nie dowiemy się które plotki były prawdziwe, a które częścią jakiejś zakulisowej gry.
Bayern nie potrafił dobijać rywali — słaba kondycja czy brak zaangażowania?
To, co było najgorsze w grze Bayernu w końcówce sezonu to fatalne momenty „uśpienia”. Nawet jeśli zespół potrafił dobrze wejść w mecz i osiągał przewagę, po strzeleniu gola przestawał grać. Nawet w wygranym starciu z Kolonią nie udało się iść za ciosem, przez co pojawiły się niepotrzebne nerwy. Czy zawodnicy byli na tyle zmęczeni, że brakowało im sił w drugich połowach? A może chaos panujący w klubie sprawiał, że nie mogli skoncentrować się na grze? Wróćmy do spotkań na własnym terenie — za Nagelsmanna Bayern nigdy nie odpuszczał przed własną publicznością. U Tuchela zdarzały się momenty, gdy fani gwizdali, widząc bierną postawę swoich piłkarzy lub nawet — jak w meczu z Lipskiem — opuszczali trybuny jeszcze w trakcie spotkań.
Bayern ma przed sobą czas trudnych zmian
Rewanżowe starcie z Manchesterem City w Lidze Mistrzów było światłem nadziei, że Tuchel ma pomysł na uporządkowanie gry Bayernu. Z perspektywy czasu, czuć jednak, że nie wszyscy zawodnicy czują jego pomysły i klub czekają zmiany. Jedenastka, która zacznie sezon 2023/24 może znacząco różnić się od tej, która świętowała tytuł mistrzowski. W Monachium podjęto bardzo ryzykowną decyzję, która doraźnie nie przyniosła wielkiego sukcesu. Co będzie w kolejnym sezonie? Tego nie wie nikt. Tuchel będzie potrzebował zaufania ze strony swoich przełożonych. Względny spokój jest już przeszłością i albo drużyna pod wodzą obecnego szkoleniowca „odpali”, albo kryzys będzie jedynie narastał. Rozwiązaniem byłoby zrobienie kroku w tył, przewietrzenie szatni, zaufanie kilku przebojowym, młodszym graczom.
Tylko że Tuchel potrzebuje konkretów, by obronić swoją markę na rynku trenerskim. W klubie będzie jeszcze większa presja na sukces w europejskich pucharach, dodatkowo zmiany wśród działaczy potęgują aurę niepewności. Z tej drogi może już nie być odwrotu, ale nikt — absolutnie nikt — nie wie, czy w bólach rodzi się nowa potęga Bayernu, czy też potencjał bawarskiego giganta marnowany jest na pomysły, które są skazane na niepowodzenie.