Iga Świątek jest kapitalną tenisistką, która nie wybacza rywalkom żadnych słabości. Oczywiście, jest również tylko człowiekiem, i sama potrafi zanotować gorszy dzień, ale w starciu z Soraną Cirsteą widzieliśmy najlepszą wersję polskiej tenisistki. Taką, która wchodzi na poziom nieodstępny dla reszty świata i jednoznacznie uwadnia swoją wyższość. Świątek nie musiała wrzucać wyższych biegów, ale miała wiele momentów, gdy rywalka musiała zdawać sobie sprawę, ze nie ma większych szans.
Pierwszy set rozpoczął się od przełamania ze strony Igi
Dość nieoczekiwanie, Rumunka zdołała wyrównać stan rywalizacji i mieliśmy stan 2:2. To była wspomniana chwila słabości Świątek, której w tym momencie zabrakło koncentracji. Cirstea mogła uwierzyć w siebie… przez chwilę. Od tej pory, na korcie istniała bowiem tylko jedna tenisistka. Iga w pierwszym secie nie oddała już nawet jednego gema, popisując się wieloma kapitalnymi zagraniami. Chirurgiczna precyzja, pewność siebie, totalna dominacja. Rumunka mogła jedynie podziwiać znakomicie grającą Polkę.
Podczas drugiego seta Iga utrzymywała fenomenalną dyspozycję, sprawiając, że Cirstea mogła poczuć się bezradna. Pierwszego gema ugrała, dopiero gdy sama straciła cztery. Ponownie moglibyśmy wskazać na chwilę dekoncentracji Świątek, która zadziwiająca łatwo oddała dwa gemy. Polka na chwilę dała nadzieję rywalce, by błyskawicznie ją odebrać, demolując Rumunkę potężnym serwisem. Tak, Iga nie grała dziś do końca na 100%. Mogła pokonać Cirsteę do zera — i tak zapowiadał się drugi set.
Najważniejsze jednak, że ma miejsce w półfinale, gdzie czeka na nią Jelena Rybakina. Czas na rewanż za porażkę pod koniec stycznia. Reprezentantka Kazachstanu pokonała Igę w dwóch ostatnich pojedynkach, ale Świątek jest obecnie w znakomitej dyspozycji. Oj, będzie ciekawie!