Na rozpoczęcie 22. serii gier w PKO BP Ekstraklasie Jagiellonia na swoim boisku podejmowała Raków Częstochowa, który w poprzednich dwóch wyjazdowych spotkaniach tej rundy (w Grodzisku Wielkopolskim i w Mielcu) stracił punkty. Dziś zespół Marka Papszuna zaliczył pierwsze zwycięstwo na boisku przeciwnika na wiosnę, choć nie przyszło ono lekko.
Sam początek już zachęcił widzów, aby to piątkowe popołudnie spędzili z Ekstraklasą
Vladislav Kocherhin trafił w słupek, a kilkadziesiąt sekund później to Jagiellonia wyprowadziła akcję i Jesus Imaz klasycznym ekstraklasowym centrostrzałem dał gospodarzom prowadzenie. Nie popisał się przy tej bramce Vladan Kovacevic, któremu ostatnio błędy zdarzają się częściej niż powinny. Kolejny popełnił kilkanaście minut później, gdy wyszedł poza pole karne, ale nie oddalił zagrożenia, jednak na szczęście Bośniaka rywale nie umieścili piłki w siatce.
Raków musiał mierzyć się z bardzo defensywnie nastawioną Jagiellonią, która od 4. minuty broniła prowadzenia. Zespół Macieja Stolarczyka często ustawiał się nawet sześcioma zawodnikami w linii obrony cofając skrzydłowych (musiał oglądać mecze reprezentacji Polski Czesława Michniewicza ;)). Częstochowianom gra nie do końca się kleiła, ale potrafili wypracować sobie dogodne pozycje do dośrodkowań, ponieważ Jagiellonia mocno zagęszczała środek, jednak w polu karnym roiło się od żółto-czerwonych koszulek i piłkarze Marka Papszuna nie mogli znaleźć swojego celu przy tego typu dograniach. Wyrównać udało się dopiero po rzucie rożnym. Ivi Lopez zagrał przed szesnastkę do Jeana Carlosa, który przyjął i uderzył nie dopuszczając piłce odbić się od murawy. Piękna bramka – zobaczcie sami.
Jagielloni trzeba jednak również oddać, że nie skupili się tylko na defensywie
To nie tak, że po strzeleniu gola z przypadku tylko się bronili, a jedyne sytuacje miał Raków. Zespół Macieja Stolarczyka regularnie zagrażał bramce rywali po kontratakach. Po przejęciu futbolówki od razu szukali podań na wolne pole do Imaza, Bidy, Camary czy Prikryla. Na niewystarczająco dobrą reakcję po stracie piłki w wywiadzie w przerwie meczu zwracał uwagę Patryk Kun.
Lewy wahadłowy Rakowa najwyraźniej czytał w myślach swojemu trenerowi, który również musiał zwrócić uwagę na ten element, ponieważ po przerwie goście znacznie lepiej wyglądali w kontrpressingu. Argumenty Jagi w postaci kontr zostały zneutralizowane, a przewaga Rakowa z kolejnymi minutami zarysowywała się coraz bardziej. Na kwadrans przed końcem podstawowego czasu gry częstochowaniom udało się dopiąć swego. Po dośrodkowaniu z lewej strony Patryka Kuna gola – w swoim stylu, po uderzeniu piłki głową – zdobył Tomas Petrasek. Raków może nie był dziś najlepszą wersją siebie, ale wygrał zasłużenie i patrząc na poprzednie mecze w rundzie wiosennej – ich forma zmierza w dobrym kierunku.