Hitem 1/16 finału Carabao Cup było spotkanie Manchesteru City z Chelsea. The Blues nie zdołali przerwać złej serii. Dzisiejsza porażka była piątym meczem bez zwycięstwa na krajowym podwórku. Manchester City także kontynuuje pewną serię – piłkarze Pepa Guardioli ciągle mają komplet zwycięstw na własnym stadionie w tym sezonie.
Dla trenerów pierwsze rundy Carabao Cup to zawsze dobra okazja, aby dać odpocząć swoim kluczowym zawodnikom.
Kiedy jednak Chelsea mierzy się z Manchesterem City pełnych rezerw po prostu nie można wysłać. Z takiego założenia wyszli przed tym meczem właśnie Pep Guardiola i Graham Potter dając szansę kilku młodym zawodnikom, ale obudowując ich bardziej ogranymi graczami. Jeden z nowicjuszy szczególnie zwrócił uwagę widzów – Lewis Hall z Chelsea. 18-latek zagrał na lewym wahadle i zaliczył jeden z najlepszych indywidualnych występów spośród zawodników The Blues w ostatnich tygodniach. Manchester City zdecydowanie większą część ataków przeprowadzał drugą stroną, gdzie w defensywie nie radził sobie ustawiony na nienaturalnym dla niego prawym wahadle Loftus-Cheek. W ofensywie natomiast sporo ataków zaczynało się od Halla. To najczęściej on lub Kovacic podprowadzając odważnie piłkę omijali pressing rywali.
Całościowo Chelsea jednak znów nie zagrała dobrego meczu, choć było widać postęp względem ostatnich tygodni. Manchester City objął prowadzenie po strzale Riyada Mahreza z rzutu wolnego, a niedługo później było już 2:0 i mecz został właściwie zamknięty. Piłkarze Grahama Potter nie wykazywali inicjatywy. To cały czas gospodarze posiadali piłkę, rozgrywali ją między sobą i kontrolowali mecz.
Manchester City nie miał dziś trudnej przeprawy.
Być może gdyby The Blues wykorzystali którąś z dobrze zapowiadających się kontr to zespół Pepa Guardioli zostałby lepiej przetestowany, jednak dziś znów pokazał, ze potrafią zagrać na wysokim poziomie w trybie ekonomicznym.
Najwięcej plusów trener The Citizens mógł zapisać dziś po stronie Jacka Grealisha. Anglik nie strzelił bramki, nie zaliczył asysty, ale napędzał ataki zespołu. Grał bliżej środka niż zwykle, z obiegającym go lewym obrońcą w postaci Sergio Gomeza i widać, że taki układ mu służy. Wygranym tego spotkania może czuć się także Stefan Ortega. 30-latek sprowadzony latem z Arminii Bielefeld wydaje się być idealnym drugim bramkarzem dla Manchesteru City. Zaliczył trzy bardzo dobre interwencje, dobrze grał na przedpolu i nierzadko był pierwszym rozgrywającym zespołu.
***
Kibiców Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej