Sensacyjna porażka Unionu Berlin z Bochum, wysoka wygrana Borussii Dortmund oraz kolejny udany występ Erica Maxima Choupo-Motinga. W 11. kolejce Bundesligi działo się naprawdę wiele.
Choupo-Moting ma swoje 5 minut
Kto by się spodziewał, że poczciwy Kameruńczyk będzie wzbudzał takie emocje? Wieczny rezerwowy w końcu dostał swoją szansę i… zbiera świetne opinie. Oczywiście, polscy fani mogą pukać się w czołowo, bowiem jak porównywać napastnika, który ma trzy udane występy do Roberta Lewandowskiego, przez długie lata bijącego rekordy skuteczności? Niemcy nie porównują jednak całych karier, a zaznaczają jedynie, że Choupo-Moting doraźnie spełnia rolę, jaką w poprzednich sezonach wypełniał Robert Lewandowski. Owszem, nie strzelał bramek w poprzednich sezonach, ale również dlatego, że wchodził jedynie na ostatnie minuty. Statystycznie wcale nie wygląda źle, chociaż oczywiście trudno różnica w rozegranych minutach jest ogromna.
- Robert Lewandowski – 344 goli przez 31.775 minut = gol co 92 minuty
- Gerd Muller – 556 goli przez 54.504 minut = gol co 98 minut
- Eric Maxim Choupo-Moting – 23 gole przez 2.259 minut = gol co 98 minut
Niemieckie media nie szczędzą porównań do Polaka, starając się pokazać, że Kameruńczyk jest lepszy niż można było przypuszczać. Artykuł portalu kicker.de, w którym dawni towarzysze napastnika opowiadają o jego talencie trzeba potraktować jako efektowną laurkę.
Możemy dowiedzieć się z niego, że Choupo-Moting to napastnik uwielbiany przez kolegów i właściwie niczym nie odstaje od światowego topu. Przesada? Oczywiście, że tak. Mimo wszystko, w ostatnim tygodniu był w znakomitej dyspozycji i wydaje się pewne, że wybiegnie w składzie na mecz przeciwko Barcelonie. Póki gra swoje, media będą miały dość nieoczekiwanego ulubieńca. Dość powiedzieć, że jeszcze 10 dni temu unikano tematu przedłużenia umowy z Kameruńczykiem, dziś słyszymy, że Bayern nie szuka napastnika pod zimowe okienko, bo przecież ma Choupo.
Jude Bellingham błysnął i… może odejść
Borussia Dortmund jest specyficznym klubem. Z jednej strony, marzenia o detronizacji Bayernu Monachium są wielkie. Z drugiej – za każdym razem gdy któryś z piłkarzy zagra lepszy mecz, łączony jest ze sprzedażą do mocniejszych drużyn. Tak było z Erlingiem Haalandem, tak obecnie jest z Judem Bellinghamem. Anglik błysnął w meczu z VfB Stuttgart, w którym BVB rozbili rywala 5:0. Pojedynek był mocno kuriozalny, ponieważ podopieczni Michaela Wimmera zachowywali się, jakby chcieli jak najbardziej ułatwić zadanie graczom Borussii.
Bellingham błysnął, a „eksperci” już toczą dyskusje czy odejdzie z klubu zimą czy też poczeka do końca sezonu. Obecny sezon Bundesligi jest jednak tak dziwny, że Borussia Dortmund notująca szereg wpadek ma tylko cztery punkty straty do fotelu lidera. Bellingham błysnął w meczu z umówmy się – fatalnym rywalem. Wydaje się, że jeśli BVB marzy o wysokiej lokacie w lidze, jego gole i asysty będą niezbędne.
Union Berlin zaskoczył… negatywnie
Przez większość część obecnego sezonu spodziewaliśmy się, że świetnie punktujący Union Berlin musi się potknąć. Podopieczni Ursa Fischera za każdym razem potrafili przechylać szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Strzelając 7 goli wygrali dwa spotkania z Malmo, oraz pojedynki ze Stuttgartem, Borussią Dortmund oraz 1. FC Heidenheim. Przed meczem z najgorszym w lidze Bochum w ciemno dopisywaliśmy im trzy punkty. Nieoczekiwanie, skazani na porażkę zawodnicy Thomasa Letscha zagrali znakomite zawody, niwelując atuty swoich rywali. Union Berlin był bezradny i zasłużenie przegrał mecz.
Nasz główny zarzut – gracze ze stolicy Niemiec wyglądali, jakby grali na pół gwizdka. Brakowało koncentracji, pewności siebie. To Bochum wyglądał jak lider tabeli. W jednym z nielicznych spotkań Bundesligi, gdy Union Berlin był murowanym faworytem, wypadł szokująco źle. Ta porażka oznacza utratę przewagi nad Bayernem Monachium. Dziś trudno przewidzieć, czy klęska zadziała jak otrzeźwiający prysznic, czy za chwilę zaobserwujemy stopniowe spadanie na szczeblach ligowej tabeli.
Vincenzo Grifo to piłkarz skrojony pod Bundesligę
Najskuteczniejszym włoskim piłkarzem w historii Bundesligi jest od tego weekendu 29-letni Vicenzo Grifo. Napastnik Freiburga pokonał bramkarza Werderu Brema, prowadząc swój zespół do zwycięstwa 2:0. Freiburg mimo porażki 0:5 z Bayernem Monachium we wcześniejszej kolejce, wciąż jest drużyną absolutnego topu. Do lidera tracą ledwie 2 punkty.
Grifo, który urodził się w niemieckim Pforzheim to taki typowy napastnik, jakich przez ostatnie lata przewinęło się w Bundeslidze wielu. Ma swoje atuty, w dwóch poprzednich sezonach ligowych uzbierał po 9 trafień, ale zarazem nie gwarantuje na tyle wysokiego poziomu, by zagrać w mocniejszych zespołach. Jednocześnie, Vicenzo rzucany jest na kilka pozycji – może grać na skrzydłach, bez problemu powalczy w środku pola. Jednego dnia błyszczy świetną grą, potem przez sześć kolejnych spotkań nie potrafi znaleźć drogi do siatki. Co ciekawe – Freiburg nie tylko dobrze radzi sobie w Bundeslidze. Na 4 spotkania Ligi Europy… wygrali wszystkie 4, pokonując Qarabag, Olympiakos i dwukrotnie FC Nantes.
Ubogi dorobek najlepszych strzelców
Kto jest w tym momencie najlepszym snajperem Bundesligi? Po 8 bramek uzbierali Niclas Füllkrug z Werderu Brema, Marcus Thuram z Borussii Moenchengladbach oraz Christoper Nkunku z RB Lipsk. Po odejściu Roberta Lewandowskiego i Erlinga Haalanda w lidze brakuje typowych strzelców, którzy wykręcają imponujące statystyki. Niemieckie media chwalą ostatnio Karima Onisiwo, który strzelił gola w wygranym meczu z 1. FC Koln. Wszystko pięknie, ale ten sam gracz na ligowe trafienie czekał 2 miesiące! Nie możemy się dziwić, że Choupo-Moting, który uzbierał 2 bramki w obecnym sezonie Bundesligi w krótkim odstępie czasu stawiany jest jako wzór wszystkiego co najlepsze. Czasy, w których najlepszy strzelec ligi niemieckiej finiszował z 35 golami minęły wraz z odejściem Roberta Lewandowskiego.