Real Madryt podchodził do meczu z Elche w bardzo dobrych nastrojach. W rozgrywanym w niedzielę El Clasico zwyciężył 3:1, a w poniedziałek wielu zawodników Los Blancos zostało wyróżnionych na gali France Football. Ancelotti nie miał jednak zamiaru lekceważyć rywali, chociaż ci nie wygrali jeszcze w tym sezonie ligowym żadnego meczu. Real wyszedł więc w galowym zestawieniu, w tym ze zdobywcą Złotej Piłki, Karimem Benzemą.
W pierwszej połowie tylko jedna bramka zamiast trzech
Królewscy od samego początku chcieli zaznaczyć swoją wyższość nad przeciwnikami. Szybko przeszli też do konkretów, bo już w szóstej minucie pierwszy raz umieścili piłkę w bramce. Gol Karima Benzemy został jednak anulowany z powodu pozycji spalonej Viniciusa. To pobudziło zawodników Elche do lepszej gry, ale tylko na chwilę. Już bowiem w 11 minucie Fede Valverde zdobył bramkę po uderzeniu z dystansu i tym razem nie było większych wątpliwości, że musi ona być uznana. Real wyszedł na prowadzenie i na dłuższy moment przejął kontrolę nad meczem.
W 26. minucie Los Blancos wyprowadzili fantastyczną zespołową akcję, po której do bramki trafił David Alaba. Ponownie jednak gol został anulowany ku uciesze miejscowych fanów. Tym razem na minimalnym spalonym znajdował się Benzema, który odgrywał piłkę do Austriaka. Elche ponownie poczuło otrzeźwiający cios i zanotowało kilka minut dobrej gry, w czasie których oddali nawet groźne uderzenie z dystansu. Elche miało swoją chwilę, aby się wyszaleć, po czym wróciliśmy do kontrolowania gry przez zawodników drużyny z Madrytu.
Druga połowa to powtórka z rozgrywki
Po przerwie niewiele się zmieniło. Nadal oglądaliśmy mecz pod dyktando Realu Madryt, z jedynie pojedynczymi zrywami gospodarzy. Nie zmieniał się też początkowo wynik, chociaż Edgar Badia jeszcze raz musiał wyjmować piłkę ze swojej bramki. Drugi już raz w tym meczu do siatki trafił Benzema, ale tym razem na spalonym znajdował się podający do Francuza Dani Carvajal. Ponownie o anulowaniu gola zaważyły milimetry.
Co jednak się odwlecze, to nie uciecze. Benzema szukał gola i w końcu go znalazł. Musiał do tego czekać aż do 75. minuty. Tym razem o spalonym nie mogło być mowy, a Francuz podobnie jak wcześniej Valverde zdobył bramkę po uderzeniu z dystansu. Po tej bramce Elche wyraźnie straciło motywację i nadzieję na wyrwanie chociaż jednego punktu. Chęci do gry nie stracili jednak Królewscy. W samej końcówce zdobyli jeszcze jedną bramkę, a wynik na 3:0 ustalił Marco Asensio.
Real Madryt zagrał bardzo dobre spotkanie i gdyby nie milimetry, to na Estadio Manuel Martinez Valero doszłoby do pogromu. Należy jednak oddać gospodarzom, że potrafili zmusić dzisiaj Andrija Łunina do wysiłku. Ukrainiec miał w bramce więcej pracy aniżeli w meczach z Szachtarem czy Getafe. Wywiązał się jednak z niej bez zarzutów.