Była 80. minuta spotkania Brescii z Benevento, gdy zawodnik gospodarzy – Mehid Leris postanowił uderzyć z przewrotki. Skrzydłowy złożył się do uderzenia, ale najprawdopodobniej nie zauważył, że tuż za nim znajduje się polski defensor – Kamil Glik. Ten nie wystraszył się rywala i chciał wybić futbolówkę głową. Niestety, finalnie próba przewrotki skończyła się potężnym nokautem na Gliku.
Glik = twardziel
Koledzy z Benevento od razu po zajściu zawołali służby medyczne, które błyskawicznie ruszyły z pomocą. Kamery transmisji telewizyjnej z oczywistych względów nie pokazywały zbliżeń, a Kamil po chwili został zniesiony z murawy. Jak donosi Gianluca Di Marzio, Polak po zakończeniu spotkania został przetransportowany do szpitala, gdzie przechodził badania.
Według informacji przekazanych dziś przez rzecznika prasowego PZPN – Jakuba Kwiatkowskiego, nie wykazały one poważniejszego uszczerbku na zdrowiu piłkarza. Żona zawodnika – Marta Glik, za pośrednictwem mediów społecznościowych przekazała, że jej mąż czuje się dobrze. Ma lekki wstrząs i dwa wybite zęby. Parafrazując słowa Pani Marty – „Gladiator się nie poddaje”.
Cała sytuacja oglądana „na żywo” prezentowała się bardzo poważnie, ale wszystko wskazuje na to, że skończy się na strachu. Wygląda na to, że Glik będzie dostępny podczas finału baraży o awans na mundial w Katarze, który planowany jest na 29 marca. Biorąc pod uwagę ostatnią dyspozycję defensora, który od dłuższego czasu gwarantował wysoką formę, reprezentacja Polski powinna mieć spory pożytek z walecznego obrońcy. Jego włoski klub w tym momencie jest także jednym z kandydatów do walki o awans do Serie A, a Kamil Glik regularnie zbiera pochlebne opinie.