8 największych niewypałów transferowych w historii Ekstraklasy

W historii Ekstraklasy widzieliśmy wiele transferów, przy ogłaszaniu których trzeba było dwa razy sprawdzić, czy to rzeczywiście prawda. Rodzime kluby sprowadzały piłkarzy, których CV w teorii przerastało polską ligę. Postanowiliśmy wziąć pod lupę osiem transferowych niewypałów z boisk Ekstraklasy.

REKLAMA

Tomas Necid

Do Legii przychodził z tureckiego Bursasporu. Wcześniej grał w takich klubach jak Slavia Praga, CSKA Moskwa, PAOK Saloniki i PEC Zwolle. Poza tym był etatowym reprezentantem Czech. Dla swojego kraju zagrał w 44 spotkaniach, w których strzelił 12 goli. W szczytowym momencie kariery wyceniano go na 6.5 mln euro, ale na Łazienkowskiej zawodził. Nie potrafił odnaleźć się w polskiej lidze, a dodatkowo złapał kontuzję kostki. Zagrał tylko w 8 spotkaniach, w których strzelił jedną bramkę i zanotował asystę. Po powrocie do Bursasporu natychmiast został wypożyczony do Czech. Obecnie gra w Bohemians Praga. Jest to piłkarz, który nie potrafił nigdzie zagrzać na dłużej miejsca. Jednak jego dorobek strzelecki i kluby, w jakich grał przed przyjściem do Legii, mogły budzić podziw. Niestety Necid nie podołał zadaniu i jest uznawany za jeden z gorszych transferów we współczesnej historii Wojskowych.

Eduardo

Chorwat przychodził do Legii, mając w CV takie kluby ja Arsenal, Szachtar Donieck czy Dinamo Zagrzeb. Jego nazwisko znała większość kibiców w Europie. Oczywiście przychodził do Legii jako piłkarz, który najlepsze lata ma już dawno za sobą, a na dodatek był po ciężkich kontuzjach. Wydawało się jednak, że jakiekolwiek sensowne liczby Wojskowym zapewni. Zagrał tylko w 14 spotkaniach, w których zaliczył dwie asysty. Wystąpił zaledwie w jednym meczu ligowym. Kompletnie nie potrafił się odnaleźć w Polsce, zwłaszcza pod kątem fizycznym. We wrześniu 2018 roku Eduardo został usunięty przez Legię z listy zawodników zgłoszonych do rozgrywek Ekstraklasy, a obowiązujący z nią kontrakt nie został przedłużony. Po odejściu z Warszawy Eduardo zakończył piłkarską karierę. Wydawało się, że zawodnik, który strzelał regularnie w Arsenalu, będzie również to robił w Legii. Niestety. Szkoda, że wiele zgadzało się tylko na papierze. Piłkarz wart swego czasu 13 mln euro kompletnie zawiódł przy Łazienkowskiej. Do Polski trafił jako piłkarski emeryt zniszczony kontuzjami.

źródło: Arsenal w serwisie X

Richmond Boakye

Boyake grał w przeszłości w Juventusie, Elche, Sassuolo, Genoi, Atalancie czy Crvenie zvezdzie, ale w Zabrzu nie potrafił się odnaleźć. Zagrał tylko w 14 spotkaniach, w których nie strzelił żadnej bramki, a przecież w przeszłości robił to seryjnie. Chociażby dla Crveny w 104 meczach znajdował drogę do bramki 60-krotnie. Najwidoczniej nasza liga okazała się zbyt silna dla niego. Dla swojego kraju strzelił 7 goli w 19.spotkaniach. Po odejściu z Górnika występował w Izrealu, Grecji, Libii i Malezji. Te kierunki pokazują, że im dłużej trwa jego kariera, tym większy Ghańczyk zalicza zjazd. Obecnie jest bez klubu, a ma zaledwie 31 lat. Do czasów, gdy wart był 6 mln euro, nigdy nie wróci. Górnik Zabrze potrzebował konkretnego wzmocnienia i napastnika gwarantującego gole, Boakye już wtedy odcinał kupony od dawnej kariery.

Yevgen Konoplyanka

Ukrainiec błyszczał w barwach Dnipro Dniepropetrowsk, w którym grał na początku swojej kariery przez osiem sezonów. Jego dobre występy zauważyła Sevilla, do której trafił za 20 milionów euro w 2015 roku. Później występował w Schalke i Szachtarze Donieck. Dodatkowo dla swojego kraju zagrał w 87 spotkaniach, w których strzelił 21 goli. Można go pamiętać z m.in. meczu Polska — Ukraina podczas Euro 2016. Do Cracovii trafił w 2022 roku, dla której wystąpił w 38. meczach. Strzelił 4 gole i zanotował 2 asysty. Miał znakomite CV, przez co wydawało się, że w Krakowie będzie jednym z liderów Pasów. Nie grał źle, ale oczekiwano zdecydowanie więcej. Pokazał tym samym, że najlepsze lata ma za sobą. W maju 2023 roku krakowski klub poinformował, że jego obowiązujący kontrakt nie zostanie przedłużony. Konoplyanka latem został piłkarzem rumuńskiego zespołu CFR Cluj, a od 3 stycznia jest bez klubu. Przypomnijmy, że w 2016 roku wyceniano go na 25 mln euro…

źródło: UEFA Champions League w serwisie X

Sonny Kittel

Mówiono o nim, że jest piłkarzem momentów. Tak wydawało się, że też będzie w Częstochowie. Zaczęło się dobrze, bo od strzelenia gola w kwalifikacjach Ligi Mistrzów w meczu z Qarabachem. To był właśnie ten moment. Jak się okazało — ostatni. Łącznie dla Rakowa zagrał w 22. spotkaniach, w których strzelił 4 gole. Ewidentnie Niemiec nie potrafił się odnaleźć w systemie preferowanym przez Dawida Szwargę. W wielu spotkaniach był po prostu niewidoczny. Męczył się na boisku, dlatego po półrocznej przygodzie trafił na wypożyczenie do końca sezonu do australijskiego Western Sydney. Pozostaje mieć nadzieję, że nie powiedział ostatniego słowa na polskich boiskach. W przeszłości Kittel świetnie radził sobie w barwach Ingolstadtu czy Eintrachtu Frankfurt. W HSV wykręcał bardzo dobre liczby, do tego jawił się jako piłkarz świetnie punktujący w klasyfikacji kanadyjskiej. Dodatkowo proponowany był do gry w reprezentacji Polsk. Wyceniano go na 3 mln euro, ale jesienią nie potwierdził swojej wyjątkowości.

źródło: TVP SPORT w serwisie X

Miroslav Stoch

Słowacki piłkarz do Zagłębia trafił w 2021 roku. Na początku swojej kariery miał epizody w Chelsea, lecz w angielskim zespole nie potrafił się przebić. Grał też w takich drużynach jak Fenerbahce, Twente Enschede, PAOK Saloniki czy Slavia Praga. Gdzieniegdzie z dość dobrymi liczbami. Dlatego wydawało się, że Zagłębie ściąga doświadczonego piłkarza, dla którego odnalezienie się w polskiej lidze nie będzie problemem. Dla lubinian zagrał tylko w 8 spotkaniach, w których nie zdołał strzelić żadnej bramki. W pewnym momencie wyceniano go na 12 mln euro. Poza tym był etatowym reprezentantem Słowacji. Dla swojego kraju zdołał uzbierać 60 występów. Nic z tego nie przełożyło się na grę w Zagłębiu. Po nieudanej przygodzie w Polsce powrócił do Czech. Najpierw został piłkarzem Slovana Liberec, a obecnie jest zawodnikiem Motorlet Praga — klubu występującego na trzecim poziomie rozgrywkowym w Czechach. Ciekawe, kto za kilka lat będzie pamiętał, że w Lubinie występował zdobywca nagrody Puskasa za gola roku na świecie?

źródło: FIFA w serwisie X

Amaral

O Amaralu pisaliśmy przy okazji tekstu o brazylijskiej Pogonii Szczecin. Kiedy zobaczono jego CV, bez zastanowienia zaproponowano mu dwuletni kontrakt. Negocjacje nie należały do najłatwiejszych, bo Brazylijczyk widząc, że „Polakom cieknie ślinka” na sam dźwięk słowa Canarinhos, postanowił podbijać swoje wymagania. Większa pensja, kasa za samo podpisanie kontraktu, służbowy apartament czy auto, indywidualne treningi. Władze Pogoni nie czuły podstępu, twierdząc w wywiadach, że „gwiazdy tej klasy mają swoje charaktery”. Reprezentant Brazylii w Szczecinie? Ta koncepcja warta była każdych pieniędzy. Mogliśmy wówczas poznać historię chłopaka, który pracował jako grabarz, ale dzięki ciężkiej pracy przebił się do reprezentacji. Nie miał wybitnej techniki ani szybkości, za to nadrabiał zaangażowaniem.

Amaral, mimo swojej narodowości, był innym typem zawodnika – rozliczanym za destrukcję, a nie za kreowanie i finalizowanie akcji. Wystarczy zresztą spojrzeć w statystyki, żeby zauważyć, że swoje pierwsze trafienie zaliczył właśnie w Szczecinie, mając 33 lata. Co ciekawe, po odejściu z Pogoni kontynuował karierę jeszcze przez 9 lat! Zaliczył epizody w Australii i Indonezji, jednak w żadnym z tych miejsc niczym szczególnym się nie wyróżniał, odcinając kupony od dawnej sławy. Okazało się, że epizod w kadrze Brazylii nie oznacza, że dany piłkarz będzie brazylijskim geniuszem futbolu.

Oleg Salenko

Obecnie mamy w Ekstraklasie mistrza świata w osobie Lukasa Podolskiego. W przeszłości na polskich boiskach występował król strzelców Mundialu z 1994 roku — Oleg Salenko, jednak w naszym kraju był cieniem samego siebie. Do Pogoni trafił w sezonie 2000/2001. W barwach Portowców zagrał tylko 18 minut i… zakończył swoją karierę. Salenko w Polsce był wrakiem piłkarza. Miał ponoć kilkanaście kilogramów nadwagi i problemy z alkoholem. Teraz z biegiem czasu możemy mówić, że to nie miało prawa się udać. Jednak 23 lata temu tak nie myślano i wierzono, że taki transfer wzniesie naszą ligę na wyższy poziom.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    107,606FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ