Zadyszka czy kryzys. Jagiellonia Białystok nie wygrała już piątego meczu z rzędu. Gra na trzech frontach dała o sobie znać w końcówce rundy jesiennej, która w lidze zwieńczona została remisem w Lublinie. Białostoczanie prezentowali się przeciętnie od samego początku i mogą być wdzięczni rywalom, że nie wykorzystali doskonałych sytuacji z końca meczu.
Co się dzieje z moją Jagiellonią? – to pytanie może sobie zadawać Adrian Siemieniec. Pomiędzy europejskimi bojami z Rayo Vallecano i AZ Alkmaar białostoczanie mierzyli się z Motorem w Lublinie, a trener chciał, żeby Jagiellonia zimowała jako lider PKO BP Ekstraklasy.
W tym celu na Motor Lublin Arenie zagrała najmocniejsza personalnie jedenastka, jakby granie co trzy dni nie było żadnym problemem. Problemy trapiące Dumę Podlasia było widać jak na dłoni. Od pierwszego gwizdka sędziego Tomasza Kwiatkowskiego stroną przeważającą byli lublinianie. Z ogromną łatwością przychodziło im konstruowanie akcji i tworzenie przewagi na bokach. Wszystko wychodziło dobrze aż do dośrodkowania w pole karne. Karol Czubak był pilnowany jak oczko w głowie przez stoperów. Nie przeszkodziło mu to jednak na oddaniu najgroźniejszego strzału niebędącego golem w pierwszej połowie. Odbita przez niego piłka po rzucie rożnym trafiła w poprzeczkę, słupek, a następnie wróciła w pole gry.
Słaba Jagiellonia wyciągnęła remis
Jagiellonia nie bardzo miała receptę na odrzucenie gry od swojej bramki. Koncentrowano się na przebiciu prawą stroną boiska, lecz Norbert Wojtuszek i Alex Pozo mieli spore problemy z piłką przy nodze. Życie bywa przewrotne, a w niedzielnym meczu to goście jako pierwsi zdobyli gola. Grający bardzo nonszalancko w okolicach własnego pola karnego Sergi Samper przeliczył się w 40. minucie i oddał piłkę Afimico Pululu. Po jego podaniu Jesus Imaz trafił w poprzeczkę, lecz Angolczyk skończył całą akcję. Prowadzeniem podopieczni Siemieńca nie nacieszyli się zbyt długo. Przed przerwą Bartosz Mazurek wpadł w Michała Króla na skraju pola karnego, a jedenastkę na gola zamienił Karol Czubak.
Druga połowa już tak obfita w sytuacje bramkowe nie była. Zagrożenie pod bramką Ivana Brkicia tworzyli sobie białostoczanie, ale chorwacki bramkarz nie dawał się pokonać. Najczęściej swojego szczęścia próbował Imaz, ale to ewidentnie nie był dzień Hiszpana. Motor na prowadzenie mógł wyjść raz – gdy Mathieu Scalet znalazł się z piłką na 6. metrze przed bramką Sławomira Abramowicza. Wpuszczony z ławki zawodnik zwlekał ze strzałem o ułamki sekund zbyt długo, z czego skorzystał Bartłomiej Wdowik i zablokował uderzenie. W końcówce Francuz miał znów piłkę na nodze w polu karnym, ale oddał niecelną próbę.
Szansa na zwycięstwo była jeszcze jedna – Bradley van Hoeven wycofał piłkę Bartoszowi Wolskiemu na przedpole, lecz piłka podbiła się na jakiejś kępce murawy i poleciała wysoko w trybuny. Motor Lublin zakończył rundę remisem, choć miał dzisiaj Jagiellonię na widelcu. Białostoczanie mogą być niezadowoleni z remisu, i choć mieli szanse, to byli gorsi od rywala.
