Gdybyśmy byli złośliwi, moglibyśmy napisać, że Widzew Łódź w tym sezonie dokonał więcej zmian w pionie sportowym, niż wygrał spotkań w Ekstraklasie. Nie będziemy jednak złośliwi – odnotujmy jedynie, że umowy z Mindaugasem Nikoličiusem i Igorem Ceriną zostały rozwiązane. Dyrektor sportowy i dyrektor ds. rekrutacji po zaledwie pół roku pracy opuszczają klub.
28 marca 2025 roku to data symboliczna dla kibiców Widzewa. Tego dnia współwłaściciel firmy Panattoni, Robert Dobrzycki, nabył większościowy pakiet udziałów w klubie. To miało oznaczać początek nowej ery – większych ambicji i wyższych oczekiwań. Dobrzycki wszedł do Widzewa w momencie, gdy nowe struktury dopiero się kształtowały. Blisko miesiąc wcześniej dyrektorem sportowym został Mindaugas Nikoličius, który po kilkunastu dniach pracy zatrudnił trenera Željko Sopicia. Ten z kolei zastąpił tymczasowego szkoleniowca Patryka Czubaka, pełniącego obowiązki po zwolnieniu Daniela Myśliwca.
Widzew Łódź był aktywny na rynku transferowym, ale…
Latem Widzew był jednym z najaktywniejszych klubów na rynku transferowym. Do „Serca Łodzi” trafiło aż 15 nowych zawodników, za których łącznie zapłacono ponad 7 milionów euro. Niestety, efekty sportowe nie dorównały oczekiwaniom. Po zwolnieniu Sopicia klub ponownie sięgnął po sprawdzony schemat – obowiązki trenera przejął Patryk Czubak.
6 października, tuż po zwycięstwie z Bruk-Betem, właściciel Widzewa w programie Ekstraklasa po godzinach na antenie Canal+ zapewniał, że „nie ma planów zmieniać trenera, ale pion sportowy pracuje i analizuje to, co się stało do tej pory”. W tym czasie Nikoličius musiał już dzielić kompetencje z nowymi ludźmi. W reakcji na słaby początek sezonu klub postanowił wzmocnić struktury sportowe. Zatrudniono Piotra Burlikowskiego (dyrektora ds. pionu sportowego) oraz Dariusza Adamczuka (pełnomocnika zarządu ds. sportu).
Wkrótce po tych zmianach Widzew ponownie zmienił trenera – Patryka Czubaka zastąpił Igor Jovićević. Decyzję tłumaczył Adamczuk, mówiąc, że „moje zadanie to spojrzenie strategiczne i długofalowe, dlatego w porozumieniu z Niko i Piotrem rozpoczęliśmy rozmowy z Igorem. Chcieliśmy właśnie tego trenera – jego profil doskonale pasuje do drużyny i pozwoli jej się rozwijać”. Paradoks polegał na tym, że nowy pełnomocnik zarządu zwolnił szkoleniowca, którego dyrektor sportowy zaledwie kilka miesięcy wcześniej obdarzył zaufaniem i z którym w czerwcu podpisał czteroletni kontrakt.
…efekty nie są zadowalające
Wyniki zespołu wciąż nie uległy znaczącej poprawie. Po 15 kolejkach Widzew miał na koncie 17 punktów i zajmował 12. miejsce w tabeli – bliżej strefy spadkowej niż miejsc premiowanych grą w europejskich pucharach. Co ciekawe, najwyższą średnią punktową spośród trenerów zatrudnionych przez Nikoličiusa osiągnął właśnie „strażak” – Patryk Czubak (1,5 punktu na mecz w 6 spotkaniach).
Ostatecznie Dariusz Adamczuk – obecny pełnomocnik zarządu ds. sportu – pożegnał swoich współpracowników, podkreślając: „Dziękuję Niko i Igorowi za pracę, którą wykonali przez ostatnie miesiące. Decyzje personalne nigdy nie są łatwe. Odkąd dołączyliśmy z Piotrem Burlikowskim do klubu, analizujemy sytuację i wyciągamy wnioski. Chcę, by w dziale sportowym obowiązywał model pracy, który proponuję. Dlatego rekomendowałem, by zmiany przeprowadzić już teraz, a nie dopiero zimą. Docelowo nie chcę, aby w Widzewie dochodziło do rozproszenia odpowiedzialności za tak kluczowe kwestie jak transfery. Od teraz to moja odpowiedzialność i ma to być wyraźne także w strukturze działu”.
Teraz czas na chwilę spokoju?
Adamczuk zaznaczył również, że klub nie planuje w najbliższym czasie nowych zatrudnień: „Na szczycie piramidy skautingowej są Sławomir Rafałowicz i Piotr Kasprzak, którzy już intensywnie pracują nad zimowym okienkiem transferowym. W ostatnich dniach wizytowaliśmy kilka europejskich lig, obserwując potencjalne wzmocnienia. Bezpośrednia obserwacja jest kluczowa, bo pozwala ocenić zawodnika nie tylko pod względem umiejętności, ale też dopasowania do stylu drużyny. Jeśli chodzi o zarządzanie działem sportowym – mamy z Piotrem jasno określony podział kompetencji i w takim składzie kontynuujemy pracę”.
W praktyce więc rozstanie z dotychczasowym dyrektorem sportowym było naturalną konsekwencją wcześniejszych decyzji. Widzew znów zmienił kierunek rozwoju – pozostaje pytanie, czy tym razem obrany kurs okaże się bardziej przemyślany i stabilny. Kibice mogą tylko mieć nadzieję, że klub nie powtórzy wkrótce tego samego scenariusza w kolejnej odsłonie zmian kadrowych.
