Głosowanie na zwycięzcę Złotej Piłki 2021, zostało już dawno zamknięte. Wczorajszy występ Roberta Lewandowskiego przeciwko Dynamu Kijów nie miał więc żadnego wpływu na jego rezultat w tym popularnym plebiscycie. Lewy wpakował efektownego gola przewrotką, ale za chwilę może obserwować świętującego Leo Messiego. Tego samego, który w 2021 uzbierał aż 23 trafienia mniej. Kto wygra Ballon d’Or? Szczerze nie wiem.
Zauważam jednak, że międzynarodowa opinia publiczna nie traktuje Roberta jako tego „gorszego” niż Messi czy Ronaldo
Ba! Nie brakuje dziennikarzy, którzy otwarcie przyznają, że Argentyńczyk i Portugalczyk w ostatnich miesiącach nie dorastają do pięt Polakowi. Przytaczanie statystyk to wręcz deklasacja ze strony napastnika Bayernu i reprezentacji Polski. Leo i Cristiano strzelili 20 bramek więcej niż Lewandowski. RAZEM WZIĘCI. Oczywiście, wciąż zdarzają się osoby, które uważają, że sukces na jednym turnieju jest jednoznaczny z tytułem najlepszego zawodnika roku, albo, że gole nie mają większego znaczenia, bo ważniejsza jest gra.
Takich ludzi nic nie przekona. Powiedzą, że Messi strzelił mniej, ale ładniejsze gole. Gdy Lewy pakuje przewrotką, to stwierdzą, że nie tą nogą co trzeba. Szukanie wymówek pokazuje moim zdaniem słabość argumentów Leo i Cristiano. To wielcy piłkarze, ale ich ostatnie miesiące nie są już tak udane jak wcześniejsza dekada. Wielu kibiców doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Ja osobiście mam cały czas ogromny żal do rodzimych dziennikarzy. Lewy pakuje gola w 9. kolejnym meczu Ligi Mistrzów? Sprawdźcie ilu „ekspertów” kompletnie olało temat. No bo co, tyle już strzelił, że nie ma co podnosić alarmu. Dzień jak co dzień. Kilka lat temu zachwycaliśmy się, bo polski piłkarz strzelił gola w lidze szkockiej. Dziś Polak jest liderem klasyfikacji strzelców Champions League i przyjmujemy to na ogromnym luzie.
Skalę osiągnięć Roberta trudno zrozumieć
Polak to najlepszy piłkarz tej planety. Nie ma drugiego zawodnika, który miałby tak wysoką, stabilną formę. Fajnie, że Messi wygrał Copa America, ale od tamtej pory bliżej mu do Piotra Zielińskiego niż Roberta Lewandowskiego. Argentyńczyk w drugiej połowie roku jest cieniem samego siebie. Jeśli narzekamy, że Lewandowski nie grał z Węgrami, a na Euro strzelił tylko 3 gole, to dodajmy, że Lionel przez lipiec, sierpień, wrzesień, październik i listopad uzbierał aż 9 trafień. I nie chodzi tu o same gole, wkład Leo w grę PSG jest dość ograniczony, a Robert jest dziś kluczową postacią Bayernu Monachium – najlepszej klubowej drużyny świata.
Wierzę, że za kilkanaście lat, gdy wrócimy pamiętacie do tego okresu, będziemy wymieniać nazwisko Lewego jednym tchem obok Messiego i Ronaldo. Od dobrych kilku lat, mecz w mecz udowadnia, że jest absolutnym światowym topem. Nie ma powodów do kompleksów wobec tych dwóch Panów.
To oni muszą obecnie walczyć, by dorównać mu kroku.
Fot. mrogowski_photography/Depositphotos