Do trzech razy sztuka? Widzew Łódź na kilkadziesiąt godzin przed spotkaniem z Radomiakiem Radom zdecydował się na kolejną zmianę szkoleniowca. Mimo że piątkowe granie rozpoczęło dopiero 12. kolejkę PKO BP Ekstraklasy, działacze podziękowali Patrykowi Czubakowi i uznali, że to Igor Jovićević poprowadzi drużynę do sukcesów, a pierwszy krok wykona, pokonując rywala z Radomia.
Widzew Łódź dobrze wszedł w mecz
Gospodarze od pierwszych minut ruszyli do ataku. Widzew już w 7. minucie wyszedł na prowadzenie po trafieniu Sebastiana Bergiera, który najlepiej odnalazł się w zamieszaniu pod bramką i głową wpakował piłkę do siatki. Gol ten ustawił ton gry. Widzew kontrolował wydarzenia na murawie, częściej utrzymywał się przy piłce i stwarzał groźniejsze sytuacje. Radomiak próbował odpowiadać kontratakami, jednak defensywa gospodarzy była dobrze zorganizowana.
W 22. minucie Bergier mógł podwyższyć wynik, lecz jego strzał z pola karnego obronił bramkarz gości, Filip Majchrowicz. W końcówce pierwszej połowy kibice gospodarzy mogli ponownie świętować, bowiem po dośrodkowaniu z boku boiska Peter Therkildsen główkował precyzyjnie w długi róg, podwyższając na 2:0. Stadion eksplodował z radości, ale goście nie zamierzali się poddać. W 44. minucie Radomiak zdobył kontaktową bramkę — pięknym uderzeniem głową popisał się Romário Baró.
Po zmianie stron obie drużyny miały swoje okazje, ale brakowało skuteczności. Widzew starał się utrzymać korzystny rezultat. Z kolei Radomiak próbował szukać wyrównania, jednak większość akcji kończyła się na dobrze ustawionej obronie łodzian. Fran Álvarez i Fornalczyk próbowali swoich sił z dystansu, lecz Majchrowicz nie dał się zaskoczyć. Z kolei po stronie Radomiaka aktywny był Capita, jednak jego dośrodkowania nie znajdowały adresatów. Mecz z każdą minutą stawał się coraz bardziej fizyczny — sędzia Paweł Raczkowski kilkukrotnie sięgał po żółte kartki, a faule stawały coraz brutalniejsze. Zamiast krzyków radości kibiców, słyszeliśmy krzyki z bólu poszczególnych graczy.
Radomiak nie poddał się bez walki
Igor Jovićević zdawał sobie sprawę, że jeden błąd i nic nie zostanie z przewagi jego podopiecznych. Chorwat w okolicy 66. minuty wprowadził na murawę Lindona Selahiego oraz Andiego Zeqiriego i to ten pierwszy po chwili podwyższył rezultat. Wynik 3:1 był bezpieczną przewagą dla Widzewa, jednak Radomiak Radom i w tej sytuacji nie odpuścił. W 90. minucie sygnał do walki o remis dał Maurides, którzy wykorzystał dogranie Jana Grzesika. Ostatecznie Widzew Łódź dowiózł prowadzenie do końca i sięgnął po cenne trzy punkty. Z kolei Radomiak opuszcza Łódź z poczuciem niedosytu. Mimo ambitnej gry i dobrych momentów, zabrakło spokoju w defensywie i ciut więcej skuteczności w ataku.