W którą stronę pójdzie Alex Douglas?

Wśród piłkarzy Lecha Poznań, którzy wciąż mają coś do udowodnienia w tym sezonie, można wymienić Alexa Douglasa. Szwed na ten moment zbyt rzadko nawiązuje do swoich początków w poznańskiej drużynie, kiedy był jednym z jej najlepszych zawodników. Teraz przed nim kluczowe miesiące – albo stanie się niekwestionowanym filarem defensywy Kolejorza, albo zacznie być kojarzony z przeciętnością.

Gdy rok temu Douglas przychodził, były pewne wątpliwości co do jego roli w zespole. W końcu wystrzelił on z formą w jednym ze słabszych szwedzkich klubów, czyli Västerås SK. Przejście do jednej z najlepszych drużyn w Polsce wiązało się ze sporym skokiem jakości. To przecież nie tajemnica, że piłkarze przechodzący do znacznie lepszych zespołów potrzebują więcej czasu na aklimatyzację. Jest to wręcz bardziej naturalny bieg rzeczy. Poza tym Lech miał w talii Antonio Milicia i Bartosza Salamona. Rywalizacja z tą dwójką nie mogła należeć do najłatwiejszych.

REKLAMA

Bardzo dobrze gra głową, jest dość szybki i potrafi pomóc drużynie w budowaniu ataku pozycyjnego. Samo przejście do Lecha jest dla niego dobrym krokiem. Musi udowodnić, że zasługuje na grę w pierwszym składzie. Nie jestem pewien, czy od razu zostanie zawodnikiem wyjściowej „jedenastki”, ale ma potencjał, żeby nim być – powiedział dla TVP Sport Daniel Kristoffersson, dziennikarz szwedzkiego Sportbladet.

Fantastyczny jesienią, trochę słabszy wiosną

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, nie dziwne, że trener Niels Frederiksen dał mu szansę już w pierwszym meczu ligowym z Górnikiem Zabrze. Warto było zaryzykować dla jego atutów tak ważnych dla stylu gry preferowanego przez duńskiego szkoleniowca.

Szwedzki defensor nie zawiódł. Imponował spokojem i pewnością w wyprowadzeniu piłki oraz postawą w defensywie. Właściwie aż do końca rundy nie zszedł poniżej tego satysfakcjonującego poziomu. Wniósł sporo odwagi, a przede wszystkim skuteczności, do rozegrania. Wygryzł ze składu Salamona, po czym stworzył świetny duet z Miliciem. Dzięki nim Lech stracił jesienią zaledwie 11 bramek w lidze. Dobra postawa poskutkowała dwoma powołaniami do reprezentacji i czterema występami w Lidze Narodów.

Na rundę wiosenną Douglas obniżył loty. Zaczął popełniać sporo błędów. Przestał emanować spokojem, tracąc tą pewność, którą pokazywał wcześniej. Przez to Kolejorz nie dysponował już tak żelazną defensywą. W pewnym momencie trafił na ławkę rezerwowych. Wrócił dopiero na ostatnie dwa mecze – z GKS-em Katowice oraz Piastem Gliwice. W nich pojawił się promyk nadziei, że krótka przerwa od gry wpłynie na niego pozytywnie.

Początek kolejnego sezonu jeszcze gorszy

Koniec końców, nie dziwne, że latem mówiło się o jego odejściu. Wachlarz umiejętności zaprezentowany przez niego w ciągu ostatniego roku mógł przyciągnąć inne kluby. Kryzysy się zdarzają, zaś prawda musiała leżeć gdzieś pośrodku między fenomenalną jesienią, a fatalną wiosną. Ostatecznie został w drużynie, ale na wszelki wypadek niebiesko-biali ściągnęli Mateusza Skrzypczaka, z którym teraz rywalizuje.

Tylko że Douglas raczej chciałby zapomnieć o początku obecnych rozgrywek. Nie popisał się w meczu z Legią Warszawa o Superpuchar Polski, jeszcze gorzej wyglądał spotkaniu z Cracovią, która zawdzięcza mu przynajmniej jedną bramkę. Po tych starciach czekała go przerwa od Ekstraklasy, lecz w międzyczasie zaliczył kilka występów w europejskich pucharach. W najważniejszym meczu z KRC Genk zawiódł – był słabym punktem obrony Lechitów.

Jest lepiej, ale wciąż ma w sobie pierwiastek elektryczności

Do pierwszego składu wrócił na rywalizację z Termaliką. Z nią rozegrał pierwsze naprawdę solidne zawody. Podobne pozytywne odczucia można było mieć po 60 minutach spotkania z Rakowem Częstochowa. Ale w późniejszej fazie popełnił dwa fatalne w skutkach błędy, przez które zespół Marka Papszuna doprowadził do remisu 2:2. Po raz kolejny, tym razem jak na dłoni, objawiła się elektryczność szwedzkiego defensora.

Mimo to Szwed znalazł się w składzie na Rapid Wiedeń. I gdyby spojrzeć powierzchownie, bliżej mu było do postawy ze starcia w Niecieczy. Jednak w oczy rzucić mogły się dwie sytuacje podające w wątpliwość to, czy odnalazł on odpowiednią formę. Już na początku meczu zachował się niepewnie, dzięki czemu napastnik wiedeńczyków mógł strzelić gola – Douglasa uratował spalony. Drugi moment to zachowanie przy jedynej straconej przez Lecha bramce, kiedy odpowiedni ruch tego piłkarza mógłby pozbawić Andriję Radulovicia feralnej okazji.

REKLAMA

24-letni obrońca nie może zerwać z zawodem elektryka. W ostatnim czasie potrafił przez długie fragmenty grać nieźle, by potem zawalić jedną czy dwie akcje, które do tej pory okazywały się kluczowe dla przebiegu spotkań Kolejorza. Najbliższy czas pokaże, czy Douglas to zawodnik chimeryczny i mający dość nisko zawieszony sufit, czy może zbierze ostatnie szlify, na dobre stabilizując formę na poziomie odpowiadającym wymaganiom. Nigdy nie jest za późno na poprawę.

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    137,887FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ