12 lat i koniec – Cracovia wygrywa z Widzewem Łódź!

W upalny, piątkowy wieczór Cracovia podejmowała u siebie Widzew Łódź. Mecz Pasów z RTS-em miał być daniem głównym dzisiejszych zmagań w PKO BP Ekstraklasie. I pozostało liczyć, że będzie równie dobry, co przystawka, jaką zaserwowali nam piłkarze Zagłębia Lubin. Przed tym meczem oba kluby miały tyle samo punktów. Jednakże przez korzystniejszy bilans bramkowy wyżej był Widzew. Oprócz liczby zdobytych oczek forma obu zespołów ma inny wspólny mianownik – jak dotąd jedyną porażkę w tym sezonie odniosły z Jagiellonią Białystok. Cracovia to historycznie dość wygodny rywal dla łodzian – po raz ostatni przegrali z nią w 2013 roku. Jednakże Widzew swoje problemy też ma, bowiem w 5 ostatnich wyjazdowych meczach nie wygrali ani razu.

Ciekawych zdarzeń brakuje

Wprowadzeni w towarzystwie żołnierzy Wojska Polskiego piłkarze mieli sobie coś do udowodnienia po 4. kolejce. Nieco lepiej zaczęli przyjezdni z Łodzi. W pierwszych minutach efektowny rajd zaliczył Samuel Akere, lecz jedynym skutkiem był bezowocny rzut rożny. Jednakże to Cracovia po raz pierwszy przetestowała golkipera przeciwnika. Zrobił to w 6. minucie Martin Minczew, ale Maciej Kikolski poradził sobie bez większych komplikacji. Po kilku dobrych minutach Widzewa to Cracovia zaczęła wywierać presję na rywalu. Mimo ofensywnej gry obrona Widzewa dobrze sobie radziła w obronie. To skutkowało serią rzutów rożnych dla podopiecznych Luki Elsnera, którzy w samym pierwszym kwadransie mieli ich aż 3.

REKLAMA

W końcu obrona przyjezdnych pękła. W 17. minucie Mikkel Maigaard posłał świetne podanie do Filipa Stolijkovicia. Szwajcar, pełen spokoju i z zimną krwią ograł podcinką Kikolskiego. To było 5. trafienie Stolijkovicia w tym sezonie, ale… no właśnie nie. Po analizie VAR stwierdzono, że minimalnie, ale złamał linię spalonego, jaką wyznaczał Stelios Andreou. Wkrótce po anulowaniu gola Widzew ruszył do ataku i Sebastian Madejski interweniował po raz pierwszy. Ten strzał Frana Álvareza po prostu wypadało obronić, nie miał prawa zaskoczyć bramkarza. Ekipa z centralnej Polski powoli, ale konsekwentnie rozkręcała się na boisku.

Oj, będzie debata o tej decyzji…

Choć Widzew przejął inicjatywę, to miał problemy z wykreowaniem realnego zagrożenia dla Pasów. Dominacja Widzewiaków nie potrwała długo i znowu gospodarze prowadzili grę. Ale to nic, bo podopieczni Željko Sopicia znaleźli drogę do bramki. W 40. minucie wyprowadzili obiecującą kontrę, napędzaną przez Samuela Akere. Razem z nim biegł Álvarez, który czekał na jego podanie. Zarówno Nigeryjczyk, jak i Hiszpan błysnęli boiskowym IQ – Akere wyłożył piłkę dobrze ustawionemu koledze, który zamienił tę akcję na gola. Radość z niego długo nie potrwała. Sędzia przy monitorze VAR dopatrzył się przewinienia Sebastiana Bergiera na Dominiku Pile i gola również anulował. Eksperci w studiu będą mieli o czym dyskutować, bo sytuacja – bardzo kontrowersyjna.

Na początku drugiej połowy to Widzew miał więcej do powiedzenia na boisku przy Kałuży. W 52. minucie łodzianie mieli niezłą okazję, której Lindon Selahi nie wykończył najlepiej. Kilka minut później próbował Juljan Shehu, ale Albańczyk nieznacznie się pomylił przy bezpośrednim strzale z rzutu wolnego. Kolejna akcja, lecz tym razem już znacznie groźniejsza. Álvarez odnalazł wrzutką Bergiera, a ten uderzył piłkę głową. Strzał niezły, lecz zabrakło przede wszystkim szczęścia – futbolówka odbiła się od słupka. I jak na złość Widzewowi, ta zmarnowana okazja prędko się zemściła. Choć RTS oblegał bramkę Cracovii, to nic nie był w stanie wskórać. A Cracovia? W 69. minucie wyprowadziła zabójczy cios. Otar Kakabadze otrzymał długie, ale dokładne podanie, po czym zgrał do Minczewa. Bułgar tylko dołożył nogę i tym razem arbiter nie miał powodów, by gola anulować.

Cracovia górą!

Widzew musiał natychmiastowo wziąć się do roboty. Nie miał zbyt wiele czasu, a na porażkę nie mógł sobie pozwolić, jeśli chciał się utrzymać w czubie tabeli. Zeljko Sopić próbował rotować składem – wymienił piłkarzy na obu skrzydłach. Bardzo aktywny był Angel Baena. Hiszpan próbował ożywić grę Widzewa i doprowadzić do remisu, próbując sił w dryblingu lub wywalczając rzut rożny. Zegar tykał – dla łodzian ze zdwojoną prędkością. Woli walki łodzianom nie można odmówić, lecz to był najwyższy czas zamienić jakąś akcję na bramkę. A do ich gry zaczęły wkradać się nerwy i chaos.

Koniec końców to Cracovia wyszła z tego meczu zwycięsko, choć nie bez kłopotów. Zwycięstwo, zwieńczone golem Martina Minczewa i długo wyczekiwanym powrotem Mateusza Klicha, nie przyszło Pasom tak łatwo. Częściej atakowali przyjezdni z Łodzi. Jednakże trzeba jednak te okazje wykorzystywać, z czym akurat mieli pewne problemy. Choć Pasy wygrały, to Widzew ma prawo czuć się rozgoryczony po tym meczu. Ze względu na wynik, który mógł być inny, gdyby nie decyzje sędziego, które rozpalą debatę publiczną.

Cracovia – Widzew Łódź 1:0 (Minczew 69′)

SPRAWDŹ TAKŻE
Więcej
    REKLAMA
    111,853FaniLubię

    MOŻE ZACIEKAWI CIĘ