Cztery porażki Manchesteru City w trakcie przerwy reprezentacyjnej były analizowane na przeróżne sposoby (również na naszej stronie). Pep Guardiola w ostatnich dniach przedłużył jednak kontrakt z klubem do końca sezonu 2026/27 dając sygnał, że chce pracować z tym zespołem przez kolejny cykl. W tej kolejce Manchester City miał szansę na przełamanie się w meczu przeciwko Tottenhamowi.
Problemy Obywateli jednak nie zniknęły
Minęło dopiero 20 minut, a na tablicy wyników widniało już 0:2. Dwa gole dla przyjezdnych zdobył James Maddison. Pierwszego – po ataku w szybkim tempie całego zespołu i dośrodkowaniu w pole karne Kulusevskiego, na które idealnie w tempo wbiegł pomocnik Tottenhamu. Zespół Postecoglou podwyższył prowadzenie po odzyskaniu piłki pod bramkę Manchesteru City. Częściej oglądaliśmy obrazki, w których to Manchester City starał się zamknąć rywali pod ich bramką, ale Koguty bardzo dobrze wychodziły spod wysokiego pressingu. A gdy już to zrobili – otrzymywali nagrodę w postaci dużej ilości wolnej przestrzeni, dzięki której mogli przenieść atak w ostatnią tercję boiska.
Największym znakiem zapytania w kontekście Tottenhamu przed tym meczem był duet środkowych obrońców. Cristian Romero i Mickey van de Ven są kontuzjowani, więc parę stoperów stworzyli Radu Dragusin i Ben Davies. Goście regularnie otrzymywali sygnały ostrzegawcze dopuszczając Haalanda do sytuacji strzeleckich, ale do przerwy nie ponieśli konsekwencji w postaci goli.
Chwilę po zmianie stron gospodarze otrzymali trzeciego gonga
Tottenham po raz kolejny zdobył bramkę po odbiorze piłki, ale tym razem zrobił to na własnej połowie, w środkowej tercji boiska. Na listę strzelców wpisał się Pedro Porro, ale kluczową rolę odegrał Dejan Kulusevski wywalczając piłkę, potem wychodząc na wolne pole, a następnie zagrywając w pole karne do Solanke, który dopiero wycofał do Porro. Decyzja Ange’a Postecoglou, aby znaleźć miejsce w wyjściowej jedenastce zarówno dla Maddisona, jak i Kulusevskiego była decydująca dla losów spotkania. Anglik ustrzelił dublet i bardzo często był pod grą pomagając zespołowi utrzymać się przy piłce, aby skrócić momenty, w których muszą bronić. Szwed z kolei był w stanie napędzać ataki w swoim stylu grając na prawym skrzydle.
Manchester City próbował jeszcze gonić wynik, stwarzanie sytuacji zaczęło im przychodzić z dużą łatwością po wejściu na boisko Kevina De Bruyne, ale skuteczność też nie była dziś na dobrym poziomie (zwłaszcza Erlinga Haalanda). To nie był dzień Manchesteru City, a w doliczonym czasie gry Tottenham dorzucił jeszcze kolejnego gola. Wynik na 4:0 ustalił Brennan Johnson.
Manchester City 0:4 Tottenham (13′ 20′ Maddison, 52′ Porro, 90+3′ Johnson)
***
Po więcej informacji o Premier League zapraszamy na grupę Kick & Rush – wszystko o lidze angielskiej